W ogólnopolskim Dniu Praw Dziecka czas powiedzieć to głośno: w Polsce żywienie bezglutenowego dziecka w żłobku i przedszkolu zależy od dobrej woli dyrektorki. Taka jest praktyka w zdecydowanej większości polskich placówek, co wyraźnie odróżnia nad od zachodniej Europy i dyskryminuje jako obywateli. W Polsce dziecko z celiakią oznacza same kłopoty…
Historia z lat 80-tych…
Gdy byłam dzieckiem, nie zostałam przyjęta do zerówki z powodu diety bezglutenowej. Wtedy rozpaczałam, ale dziś to rozumiem: wówczas o celiakii wiedziało niewielu, a w sklepach brakowało podstawowych produktów. Przedszkolna kuchnia naprawdę miałaby kłopot z wykarmieniem bezglutenowego dziecka. Minęło ponad 30 lat, sklepowe półki są pełne różnorodnych produktów z przekreślonym kłosem, a w Internecie i bibliotekach jest mnóstwo książek o diecie.
Dużo więcej mówi się też o prawach dziecka, o równym dostępie do edukacji, o dyskryminacji i nietolerancjach pokarmowych. Zdawałoby się: wkroczyliśmy w tej kwestii w XXI wiek. Niestety, praktyka oświatowa jest inna, zarówno w małych, jak i dużych miastach.
Historia współczesna…
Gdy w 2010 r. wykryliśmy celiakię u naszej Zosi, ona już chodziła do najmłodszej grupy w przedszkolu. Sytuacja zaskoczyła i nas, i dyrektorkę. Uzgodniłyśmy jednak, że będę przynosić posiłki z domu, a kucharki będą je odgrzewać. Trwało to ponad trzy lata. Udało się dzięki temu, że wykonuję wolny zawód i mogłam nocami gotować, rano pakować dania i zanosić pudełka do przedszkola. Czasem dodatkowo w ciągu dnia jechałam tam z ciepłym tostem czy hot-dogiem.
Bywały lepsze i gorsze momenty współpracy z kuchnią. Jedno jest pewne: cieszę się, że ten czas mam już za sobą. Bo przez ponad trzy lata czułam się wiele razy upokorzona i często dławiłam łzy, słysząc m. in. : „chore dziecko powinno być z mamą w domu” albo „może lepiej przepisać Zosię do oddziału pięciogodzinnego, by obiady jadła w domu”, „przedszkole to miejsce żywienia zbiorowego i nie mamy obowiązku zapewnić diety” itp. Właśnie w taki sposób urzędnik i pedagog pomagał rodzicom chorego dziecka, dla którego niezbędnym etapem leczenia była integracja z rówieśnikami.
Gdzie jest dobro dziecka?
Dziś Zosia i Antek są już w szkole, ale ja nadal nie potrafię bez emocji myśleć o czasie przedszkolnym. Tym bardziej, że często otrzymuję e-maile od rodziców bezglutenowych dzieci, tak samo upokarzanych. W tych wszystkich smutnych historiach powtarza się jeden wątek: dziecko na diecie bezglutenowej to ogromny problem dla przedszkola i systemu edukacji. Dyrektorki czasem skutecznie zniechęcają rodziców przed zapisaniem się do ich placówki.
Straszą sanepidem, który nie pozwala przynosić posiłków z domu, kiedy indziej twierdzą, że nie są w stanie zapewnić czystości od glutenu podczas odgrzewania i podawania posiłków. Czasem dyrektorki twierdzą, że przedszkolna kuchnia lub firma cateringowa znają dietę bez glutenu, mimo że personel nie jest przeszkolony przez specjalistów. Te przykłady nieprawdziwych opinii i niedobrych decyzji można mnożyć.
Z doświadczenia wiem, że za taką reakcją stoi często nie tyle zła wola, co brak świadomości. Lęk przed nieznanym i nowym. Obawa przed odpowiedzialnością. Ale w tym wszystkim nasuwa się podstawowe pytanie: czy ktoś ma na uwadze dobro dziecka?
Sanepid nas zbywa
Zadałam niedawno parę pytań rzecznikowi prasowemu Głównego Inspektora Sanitarnego. Zamiast konkretnych odpowiedzi otrzymałam urzędniczy bełkot. Z kolei w Biurze Rzecznika Praw Dziecka dowiedziałam się, iż nikt nie prosił o interwencję w sprawie żywienia bezglutenowego dziecka w przedszkolu. Okazuje się więc, że my, rodzice, w milczeniu znosimy łaski i niełaski dyrektorek, szefowych kuchni.
We Włoszech, Niemczech czy Belgii bezglutenowe dzieci otrzymują bezpieczne posiłki w żłobkach, przedszkolach i szkołach. W Polsce natomiast „normalne” traktowanie bezglutenowych przedszkolaków i uczniów jest niezwykłą rzadkością. Dobre praktyki spotykamy w miejscach, gdzie pracują ludzie o gołębich sercach: w Poznaniu (przedszkole Bambini), w Lesznie (Szkoła Podstawowa nr 12), Białymstoku (Publiczne Przedszkole nr 36). Kolejną dobrą praktyką będzie petycja, która jest w przygotowaniu.
Zerknijcie, jak urzędnicy szanują bezglutenowe dzieci – oni chyba nie znają praw dziecka…:
Maria Suchowiak, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Żywności i Żywienia w Głównym Inspektoracie Sanitarnym.
„
WIĘCEJ ARTYKUŁÓW O DIECIE BEZGLUTENOWEJ W PRZEDSZKOLU I SZKOLE ZNAJDZIESZ TUTAJ:
Śniadaniówka bezglutenowego ucznia – przekąski
Bezglutenowe Andrzejki w przedszkolu
Przedszkolanka zaszkodziła bezglutenowemu dziecku
Dieta bezglutenowa w przedszkolu
Bezglutenowe dziecko w przedszkolu i szkole
Back to school gluten-free + konkurs
Świąteczne łzy bezglutenowych dzieci
Bezglutenowe dzieci na łasce urzędników
Bezglutenowa przekąska dla ucznia
Z radością żegnamy przedszkole
Dyrektorka doprowadziła mamę do łez
Śniadaniówka bezglutenowego niejadka
Gdy bezglutenowego przedszkolaka kusi to, co koledzy jedzą przy stoliku
Sanepid: można przynosić jedzenie dla bezglutenowego przedszkolaka
Przedszkolak rozchorował się na „bezglutenowym” wikcie
Przedszkole nakarmi bezglutenowe dziecko, ale
Bezglutenowe dziecko idzie na glutenowe urodziny