Z wykształcenia jestem polonistką (UAM Poznań), dziennikarką (Uniwersytet Warszawski) i doradcą żywieniowym. Zdobyłam wiele branżowych, dziennikarskich nagród (m. in. prezydenta RP, Fundacji Stefana Batorego), publikowałam w prasie regionalnej i ogólnopolskiej.
Od 2013 r. specjalizuję się w celiakii i diecie bezglutenowej, wydałam dwie książki oraz kilka e-booków (poznaj moje publikacje), szkolę uczniów i kucharzy w całej Polsce, organizuję konferencje dla pacjentów, spotkania integracyjne, warsztaty kulinarne dla osób na diecie bezglutenowej.
Od 2016 r. organizuję specjalistyczne kolonie bezglutenowe, w których co roku bierze udział prawie 200 dzieci z całej Polski i krajów UE i USA.
Od 2013 r. prowadzę z powodzeniem największy w Polsce portal o celiakii i diecie bezglutenowej (60 tys. Unikalnych Użytkowników miesięcznie) - Bezglutenowamama.pl.
Miałam wielkie szczęście, bo swojego wroga poznałam już w 1979, jako półroczny niemowlak. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że jestem bezglutenowym dinozaurem. Ale prawdziwą, ścisłą dietę stosuję świadomie dopiero od … 2010 r. lat, a więc od czasu, gdy wykryliśmy celiakię u naszej Zosi. Wtedy, dzięki jej lekarce dowiedziałam się, że tej diety nie można stosować „trochę”, wybiórczo, z małymi wyjątkami.
Teraz więc w naszej kuchni ze świecą nie znajdziesz glutenu. Zresztą tropię go z lupą w ręce, gdy szperam po marketowych alejkach i niewielkich sklepikach, w poszukiwaniu ryżowych lub owsianych otrębów, „czystej” mąki gryczanej lub kukurydzianej. Jestem ortodoksyjna: u mnie nie przejdzie produkt, który może zawierać śladowe ilości glutenu. Bo te śladowe ilości, to czasem konia potrafią powalić, ale o tym kiedy indziej….
– Dzień dobry, czy kupię u Was szynkę bez glutenu? – pytam w nowo otwartych wędliniarniach.
– Mamy dwie bez glutaminianu: krakowską i firmową – zachwala ekspedientka, a mnie się w kieszeni otwiera nóż…
Z wyboru odstawiliśmy także skrobię pszenną (używamy jej tylko sporadycznie), mleko krowie i laktozę - na pewien czas, do chwili odbudowy kosmków jelitowych u Zosi, sztuczne konserwanty, glutaminian sodu i kurczaki (na stole pojawiają się sporadycznie, częściej jemy indyka i wołowinę). Szuflady zapełniły się za to cykorią, kaszą jaglaną, białą gryką i brązowym ryżem. Na półkach przybyło przepisów na wątróbki, pasztety i domowe kiełbasy. Eksperymentujemy, kisimy, pieczemy, prażymy, suszymy – tak, dużo jemy (przynajmniej niektórzy) i z kuchni rzadko wychodzimy.
Wszystkie te reformy żywieniowe zaczęłam wprowadzać w 2010 r., gdy Zosia zachorowała na celiakię, a ja odkryłam, że trzeba zawsze czytać etykiety. Nauczyłam się szukać gluten, ale również inne niezdrowe składniki. By zachęcić dzieci do jedzenia zdrowych produktów, musiałam się wiele nauczyć: nowych przepisów, ale i sposobów na przemycanie warzyw, kasz, mięsa, jajek ... . No, często wymagało to czarów, podstępów, ba (!) nawet tajemnej sztuki kuglarskiej, a przede wszystkim czasu! Ale jak każda bezglutenowa mama podwijałam rękawy, pędziłam do kuchni i nie liczyłam godzin i lat spędzanych przy garnkach i patelniach.
Liczyłam też na Was, bezglutenowe mamy i ojcowie: na wasze przepisy, sposoby na niejadka, informacje o nowych produktach, mądrych lekarzach czy przyjaznych przedszkolach. Nie zawiodłam się. Przez te wszystkie lata - od 2013 r. , od utworzenia mojego bezglutenowego bloga, wymienialiśmy się wszystkim, co dotyczyło naszych bezglutenowych dzieci w małych i dużych miastach! Do dzisiaj tak to działa - piszcie do mnie w mediach społecznościowych (Facebook, Instagram, TikTok, Pinterest, Twitter), na YouTube, e-maile - czasem, gdy mam natłok zadań, odpowiadam z opóźnieniem, ale żadnej wiadomości nie zostawiam bez odzewu.
Do dziś wyznaję zasadę: bądźmy razem jak jedna, wielka, bezglutenowa rodzina. Wychodźmy z ukrycia, integrujmy się, mówmy w pracy i w szkole o celiakii, o diecie bezglutenowej, bo to buduje świadomość polskiego społeczeństwa i sprawia, że naszym dzieciom i wnukom będzie łatwiej żyć. Bądźmy razem na piknikach, wakacjach, koloniach. Bo jest nas wielu nie tylko w aglomeracjach, ale także w mniejszych regionach, miasteczkach czy wsiach. Często nie wiemy nawet, że dziecko z tego samego przedszkola albo sąsiadka z klatki też są na diecie bezglutenowej! A przecież miło mieć obok bratnią duszę… I to naprawdę świetnie działa. Ja sama mam teraz bardzo dużo przyjaciół właśnie wśród bezglutenowych rodzin.
Na blogu nie zamieszczam szczegółowych informacji o celiakii jako chorobie czy podstawowych danych na temat diety bezglutenowej. Znajdziecie je w mojej książce kucharskiej W kuchni Bezglutenowej Mamy, wydanej w 2021 r. Zrobili to też eksperci w portali medycznych, np.: mp.pl – i właśnie tam odsyłam wszystkich zainteresowanych.
Pozdrawiamy
Marta z rodziną