Uwierzcie: kilka dni temu bardzo, bardzo się ucieszyłam, że mam celiakię i jestem na diecie bezglutenowej. Naprawdę… Otóż los ponownie zdarzył, że wraz z najstarszą siostrą wyjechałyśmy na cały dzień na Górny Śląsk (400 km w jedną stronę). Nauczona doświadczeniem, wieczorem przygotowałam sobie bezglutenowy prowiant na cały dzień. Warto było poświęcić na to trochę czasu, bo dieta bezglutenowa w podróży to nadal w Polsce wyzwanie. Chyba, że ma się swoje pudełeczka :). Gdy moja głodna siostra z burczeniem w brzuchu szukała w Katowicach parkingu, galerii i baru, a ja ze spokojem ducha wyjęłam swoje pudełka z jedzeniem. Czułam się niezależnie i komfortowo. W każdej chwili i o każdej porze mogłam zjeść miękkie, bezglutenowe kanapki, warzywa i paluszki rybne. Boska uczta! Przy okazji zapytam: jaki jest Wasz sprawdzony, bezglutenowy prowiant do pracy lub na całodzienną wycieczkę? Poniżej podsuwam moje propozycje na dietę bezglutenową w podroży.
Często piszecie w listach, że sporym wyzwaniem jest dla Was przygotowanie bezglutenowego prowiantu na całodzienną podróż, wycieczkę lub do pracy. Nie jesteście pewni, jakie dania i przekąski sprawdzą się w podróży, jak je zabezpieczyć i przechowywać. Przyznam, że od wielu wielu lat podróżuję z bezglutenowym prowiantem, jestem aktywna zawodowo i rzadko przy tym głoduję. Bo dieta bezglutenowa w podróży to w sumie żaden wyczyn, pod warunkiem, że wcześniej przygotujemy prowiant tak, aby nie zaskoczył nas głód i brak restauracji z bezglutenowym jadłospisem. Na podróżowanie z dietą bezglutenową najlepiej przygotować menu z tego, co jest w lodówce i szafkach. Najlepiej niech będą to te same dania/produkty, które wzięlibyście w glutenową podróż (ale oczywiście w wersji bezglutenowej). Potrawy mają być proste, smaczne, świeże, zdrowe, łatwe do transportu i jedzenia w podróży. Pamiętajcie, że w pudełku z bezglutenowym prowiantem powinny znaleźć się produkty bogate w składniki odżywcze: białko, węglowodany, tłuszcze, witaminy. Jeśli bowiem zapakujecie tylko chleb bezglutenowy z masłem, porcję warzyw i owoców – to będziecie najzwyczajniej w świecie głodni. Gdy dojdziecie do wprawy, przygotowanie prowiantu nie powinno zabrać więcej, niż 15-20 minut. I zapewniam, że docenicie zalety poświęconego czasu.
Do Katowic wyjeżdżałyśmy z siostrą samochodem koło godziny 6 rano. Dlatego już dzień wcześniej przygotowałam sobie bezglutenowy prowiant. Usmażyłam mrożone, bezglutenowe paluszki rybne, odsączyłam je, ostudziłam i zapakowałam do plastikowego pudełka. Pomidorki z działki umyłam, osuszyłam i również zapakowałam do pudełka. Oba pojemniki schowałam na noc do lodówki. Przygotowanie kanapek zostawiłam na rano.
Wybrałam miękki chleb bezglutenowy bez gumy guar – „Nasz ulubiony chleb bezglutenowy” z Balvitenu (pamiętacie, pisałam o nim pod koniec lipca). Zależało mi na pieczywie bezglutenowym, którego nie trzeba odparowywać. Na takim, które ma dobry skład (ten ma m. in. w składzie mąkę ryczaną ryżową i jaglaną), jest miękkie od razu po wyjęciu z opakowaniu i nie wysycha przez kilka, kilkanaście godzin w śniadaniówce. Ten chleb spełnił wszystkie moje oczekiwania. Rano, w dniu wyjazdu, zapakowałam wszystkie pudełeczka do zbiorczego, większego pudła, dorzuciłam tam jabłko, wodę mineralną i dwa wkłady chłodzące z zamrażarki. Byłam gotowa do drogi. Tak, dieta bezglutenowa w podróży to pewien wyczyn, ale tak naprawdę 20 minut pracy…
Do Katowic pojechałyśmy z siostrą z ważnych sprawach rodzinnych. Miałyśmy mało czasu i wiele trudnych zadań. Tym bardziej wiedziałam, że muszę przygotować bezglutenowy prowiant na cały dzień. A ponieważ często szykuję sobie jedzenie bezglutenowe na podróż, nie było to jakimś wielkim wyzwaniem. Przygotowałam sprawdzony od lat zestaw (przykłady obok w ramce). I kilkanaście godzin później bardzo wyraźnie przekonałam się, że dieta bezglutenowa w podróży jest zaletą, a nie przeszkodą.
Otóż jak wspomniałam, czas gonił nas niemiłosiernie. Na spokojne śniadanie lub obiad w restauracji nie było szans. Moja siostra, której żadna dieta nie zobowiązuje do szykowania prowiantu w podróż, nie wzięła ani jednej śniadaniówki (w przeciwieństwie do mnie: dieta bezglutenowa uczy, by zawsze mieć przy sobie jakieś jedzenie, bo nie wiesz, czy znajdziesz coś pożywnego w sklepie lub barze). W podróży nie chciała mnie objadać, była zatem zmuszona do kupowania mało zdrowych przekąsek na stacjach benzynowych. A gdy dopadł ją prawdziwy, popołudniowy głód, niemal na sygnale krążyłyśmy po Katowicach, by znaleźć galerię i jakiś bar z szybkim jedzeniem. Siostra poszła coś zamówić i zjeść, a ja, spacerując po chodniku i podziwiając miasto, zajadałam swój bezglutenowy prowiant. Bezglutenowe paluszki rybne straciły co prawda chrupkość, ale za to kanapki z Naszego ulubionego chleba bezglutenowego Balvitenu pozostały mięciutkie, aromatyczne i świeże. Nie jestem dziwakiem – ale naprawdę czułam się wolna i niezależna. Tym bardziej, gdy siostra wróciła z obiadu i narzekała, że nie był ani smaczny, ani tani, ani zdrowy…
Bezglutenowy prowiant do pracy lub na wycieczkę najlepiej zapakować do lodówki turystycznej samochodowej lub do zbiorczego, plastikowego pudełka z dodatkiem wkładów chłodzących z zamrażarki.
Dieta bezglutenowa w podróży oznacza, że najlepiej być zdanym na własny prowiant. Oprócz wspomnianych wyżej propozycji dań, staram się zawsze mieć ze sobą słoiczek warzywno-mięsnej zupy bezglutenowej oraz – na wszelki wypadek – własną miseczkę i łyżkę. Jeśli podróż trwa jeden dzień – nie pasteryzuję jej. Gdy jest wiosna/lato, wlewam ją do słoiczka i studzę w lodówce. W samochodzie przewożę ją w torbie chłodniczej lub w lodówce turystycznej. W barach, restauracjach czy hotelach proszę kelnera o podgrzanie zupy, tłumacząc, że mam celiakię i muszę jeść własny prowiant. Jeszcze nie zdarzyło się, by ktoś odmówił pomocy. Zimą podróżowanie z dietą bezglutenową jest jeszcze prostsze – bo raczej nic się nie zepsuje przez kilka godzin w samochodzie. O tej porze roku zabieram najczęściej słoik z gorącą zupą owiniętą w ręczniki – przez kilka godzin utrzymuje ciepłą lub letnią temperaturę. Gdy mam okazję, proszę w barze o podgrzanie zupy, a gdy brak mi na to czasu – zjadam jeszcze letnią zupę prosto ze słoiczka.
Zachęcam Was do jak najczęstszych, bezglutenowych podróży z własnym prowiantem: miękki chleb bezglutenowy, mięso lub jajka i warzywa. Gdy szykowanie bezglutenowego prowiantu przestanie mieć dla was tajemnice, przyjdzie moment, gdy naprawdę docenicie niezależność, jaką daje nasza dieta.
Moim najnowszym odkryciem na wszelkie wyjazdy z dietą bezglutenową, są gotowe obiady bezglutenowe w słoiku marki Gefreed. To wielkopolska manufaktura stworzona w 2021 r. przez rodzinę, która na diecie bezglutenowej jest od ćwierć wieku. Do wyboru są 4 gotowe obiady bezglutenowe, które można kupić w ich sklepie internetowym, a także w sklepikach stacjonarnych ze zdrową żywnością. Dania mają bardzo dobry skład i domowy smak. Każdy rozpozna, że są przygotowywane z sercem. Przetestowałam je już na nartach z dietą bezglutenową, a także podczas bezglutenowych wakacji pod namiotem. Spisały się na medal.