Małe dzieci szybko się nudzą, dlatego wieczorek czytelniczy nie trwał zbyt długo. Usiedliśmy w kołku przy kominku, na ciepłej drewnianej podłodze: dzieci z celiakią i wszystkie inne, wypoczywające w pensjonacie. Przegryzając jabłka z cynamonem, „knoppersy” bezglutenowe (czyli noccioli Schär) i chipsy bezglutenowe z tubki (Curvies Schär), przeczytaliśmy kilka rozdziałów bajki terapeutycznej „Po okruszku boli w brzuszku, czyli bezglutenowa Zosia w przedszkolu”.
Dzięki temu, że w spotkaniu wzięły udział dzieci na diecie bezglutenowej oraz na „zwykłej”, ta druga grupa dowiedziała się, że pszenica jest naszym wrogiem, a kukurydza – przyjacielem. Na dowód tego krążyła wokół nas maskotka Zosi z bajeczki- Kukuś, pluszowa kukurydza, którą dzieci przytulały. Była to też okazja by opowiedzieć, że dzieci z celiakią mają czarodziejskie brzuszki, które lubią tylko magiczne jedzenie. To magiczne jedzenie okazało się bardzo pyszne, bo zarówno owoce, jak i chipsy i „knoppersy „bezglutenowe zniknęły w mig i ciągle docierały dokładki.
Kolejnym punktem dobranocki z Bezglutenową Mamą były zajęcia plastyczne. Na wszystkich możliwych stołach w sali kominkowej rozłożyłam kolorowanki z bajki „Po okruszku boli w brzuszku, czyli bezglutenowa Zosia w przedszkolu”, kredki i łakocie. Byłam trochę zdziwiona, bo kolorowanie zainteresowało nawet 10-latków. Wśród śmiechu, rozmów, stukotu kredek powstawały małe dzieła sztuki, które otrzymałam w prezencie. Będą mi przypominały o feriach bezglutenowych w pensjonacie.
Zapomniałam dodać, że w spotkaniu brała udział moja córka Zosia, bohaterka bajki, która dziś ma już 15 lat. W książeczce jest pięcioletnią dziewczynką, u której niedawno zdiagnozowano celiakię. Mimo tej różnicy wieku dzieci bez trudu rozpoznały w starszej koleżance tę malutką Zosię, która bawi się dinozaurem, piecze z mamą bułeczki i świetnie bawi się na wycieczce w piekarni.
KOMENTARZE