Na własnej skórze przekonałam się, że ścisła dieta bezglutenowa jest skutecznym – i jedynym – lekiem w celiakii. Właśnie tuż przed świętami odebrałam wyniki biopsji jelita cienkiego, wykonanej po niemal ośmiu latach stosowania ścisłej diety bezglutenowej. To najcudowniejszy prezent, jaki dostałam pod choinkę. Tak, po raz pierwszy w życiu mam tak dobre wyniki: kosmki jelitowe są całe, a histopatolog ocenił ich stan na 2 stopień w skali Marsha. Co oznacza, że na celująco zdałam sprawdzian z restrykcyjnej diety bezglutenowej.
Od niemal ośmiu lat jestem wraz z Zosią na ścisłej diecie bezglutenowej. Właśnie wtedy, gdy w 2010 r. u Zosi wykryto celiakię, z domu zupełnie wyeliminowałam gluten i cała rodzina przeszła na dietę. No, z małym wyjątkiem: Daniel i Antek, którzy nie mają celiakii, jedzą swój ulubiony, glutenowy chleb, który jest przechowywany w osobnym chlebaku, z dala od naszej żywności. Ale poza tym jedzą z nami bezglutenowo, bo tylko tak gotujemy.
Na czym polega ścisła dieta bezglutenowa? Nie kupujemy produktów zawierających gluten lub jego śladowe ilości. Mąki bezglutenowe, makarony, pieczywo bezglutenowe i wszelkie produkty zbożowe kupujemy jedynie od sprawdzonych producentów. W domu jest osobna maselniczka do chleba bezglutenowego i glutenowego. Poza domem korzystamy z własnego prowiantu bezglutenowego. Nie jemy w przypadkowych miejscach, nie ufamy ślepo kelnerom ani kucharzom w restauracjach, szpitalach czy pensjonatach. Zanim cokolwiek zjemy, oglądamy etykietę. Zresztą, nie ufamy wszystkim etykietom. I mamy efekty w leczeniu celiakii. Od dawna nie mamy przeciwciał związanych z celiakią, a ja własnie odebrałam pierwszy w życiu, pozytywny wynik biopsji jelita cienkiego! Hurra!!!
Kiedyś opiszę to szczegółowo, ale teraz powiem krótko: mimo, że mam celiakię stwierdzoną przed 1 rokiem życia, to tak naprawdę na ścisłej, totalnie restrykcyjnej diecie bezglutenowej jestem dopiero od momentu, gdy chorobę wykryto u naszej Zosi. Czyli od 2010 r. Wcześniej moi lekarze wiedzieli, że ścisła dieta bezglutenowa jest jedynym lekiem w celiakii, ale w latach 70-80 – tych, a nawet później, jej przestrzeganie było bardzo trudne. W Polsce brakowało żywności bezglutenowej (nawet najzwyklejszej mąki kukurydzianej), błędy popełniali jej producenci. Poza tym lekarze wówczas mieli nadzieję, że celiakię daje się trwale wyleczyć po kilku miesiącach czy latach stosowania diety bezglutenowej. Dlatego naprzemiennie stosowali dietę bezglutenową i prowokację glutenem, dietę i prowokację… Po każdym takim cyklu robili biopsję jelita cienkiego i z żalem stwierdzali całkowity zanik kosmków jelitowych… No a jak miały nie zaniknąć, skoro były trute glutenem?! Trudno, ale tak wyglądało dochodzenie do wiedzy o celiakii i malutka Bezglutenowa Mama była jednym z niewielu w Polsce królików doświadczalnych. Pewnie dlatego jestem najniższą osobą w rodzinie :).
Moja Mama spod ziemi zdobywała dla mnie żywność bezglutenową i dokonywała w kuchni cudów, by mnie zdrowo i bezglutenowo karmić. Jednakże, jak wspomniałam, w tamtych latach nie było przepisów regulujących wytwarzanie żywności gluten-free, nie było oznaczeń na etykietach, więc trudno było uniknąć ukrytych źródeł glutenu. Potem, już na studiach i w dorosłym życiu niezbyt przejmowałam się dietą bezglutenową, tym bardziej, że mój gastrolog twierdził, że raz po raz można zjeść coś glutenowego i to nie zaszkodzi (masakra, prawda?!) Trudno się dziwić, że przez całe życie wynik biopsji jelita cienkiego był u mnie ten sam: IV stopień zaniku kosmków jelitowych. Gdy potem zmieniono skale, nadal miałam zawsze najgorszy wynik: III c lub III b. Mogę powiedzieć, że uratowała mnie dopiero nasza Zosia i restrykcyjna dieta bezglutenowa.
Gdy w 2010 r. lekarz wykonał mi biopsję jelita cienkiego przy okazji gastroskopii (związanej z jakimś stanem zapalnym), wynik był kiepski, choć nie najgorszy: stopień III b w skali Marsha. Kosmki jelitowe były w marnym stanie, mimo że ja w zasadzie byłam na diecie bezglutenowej. A raczej tak mi się tylko wydawało. Owszem, jadłam wyłącznie pieczywo i makarony bezglutenowe, ale nie miałam pojęcia, że gluten jest w tysiącu innych produktów. No więc stan kosmków jelitowych nie mógł być inny…
Wtedy się otrząsnęłam, co zbiegło się z wykryciem celiakii u Zosi. Zaczęłam pochłaniać książki o diecie bezglutenowej, jeździłam na wykłady i spotkania, chłonęłam wiedzę, rozmawiałam z producentami. Od 2010 r. byłyśmy z Zosią naprawdę na ścisłej diecie bezglutenowej. Wyniki przeciwciał miałyśmy super, ale biopsję wykonałam dopiero teraz, w grudniu 2017 r. (znów przy okazji gastroskopii). W zasadzie byłam pewna dobrego wyniku, ale i tak czekałam nań z niecierpliwością. Wynik odebrałam tuż przed Wigilią. I to był najlepszy świąteczny prezent, jaki otrzymałam w życiu: biopsja potwierdziła, że jestem naprawdę na ścisłej diecie bezglutenowej! Stopień II w skali Marsha, doskonały stan kosmków jelitowych – nigdy nie miałam takiego wyniku! Niech te słowa przypadną każdemu, kto nie wierzy, że restrykcyjna dieta bezglutenowa to jedyne lekarstwo w celiakii.