Dziś zrobiłam uzupełniające zakupy spożywcze i zamierzam żywić tym rodzinę przez cały tydzień. Zero wyjść do sklepu, do apteki czy w sprawach zawodowych. Skoro Włosi i Hiszpanie dają radę tak żyć KLIK, to i nam się uda. „Zostań w domu” – celiakia i dieta bezglutenowa nie wymagają żadnych przywilejów w czasie epidemii koronawirusa. Zostań w domu i gotuj owsiankę, lep pierogi, kręć makaron bezglutenowy KLIK, piecz pizzę i ciastka, czytaj, graj z dziećmi w warcaby, słowem – rób wszystko, na co do tej pory nie miałaś czasu. Nawet, jakbyś miała jeść tylko makaron z oliwą. Tak sobie postanowiłam. Jeśli i Wy posłuchacie apeli lekarzy, uda się nam powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa w Polsce. Uda nam się nie polec na tej wojnie. Zróbmy razem wszystko, by wygrać.
Bezglutenowe zapasy makaronu, ryżu, fasoli, mąk, przekąsek – zrobiłam już dawno KLIK. Gdy wczoraj rząd zaostrzył zasady narodowej kwarantanny i ograniczył wychodzenie z domu, wzięłam to sobie do serca. Choć tak naprawdę od chwili zamknięcia szkół stosujemy w domu narodową kwarantannę. Z domu wychodzimy tylko po zakupy lub z psem na spacery (bliższe lub dalsze, ale zawsze na odludzie). Dzieci mogą wychodzić z domu jedynie z psem. Mamy maseczki KLIK, rękawiczki jednorazowe, płyn dezynfekcyjny i przestrzegamy zasad higieny. Ręce myjemy nieustannie, przecieram octem klamki, blaty, włączniki i stoły kilka razy dziennie. Płynem dezynfekuję kartę bankomatową i wszystkie telefony.
W moim odczuciu robię wszystko, co można. Czy to wystarczy, by wygrać wojnę z koronawirusem? Czy uda nam się ustrzec zakażenia? Nie wiem, ale bardzo się staram. Tym bardziej, że mam celiakię (z pewnymi powikłaniami) oraz astmę – a więc jestem w grupie ryzyka w przypadku złapania koronawirusa. Nie wpadam jednak w panikę, nie słucham nieustannie wiadomości, a dzieciom pokazuję, że mimo epidemii koronawirusa można dobrze funkcjonować. Bardzo dbam o to, by w domu nie było atmosfery grozy i niebezpieczeństwa.
W wojnie z koronawirusem ma pomóc maksymalna izolacja. Brak kontaktów międzyludzkich – poza domownikami. By uczynić zadość tym zaleceniom, postanowiłam dziś zrobić uzupełniające zakupy bezglutenowe. I przez najbliższy tydzień nie chodzić na żadne zakupy.
Robiąc zakupy, sugerowałam się trochę relacją Beaty – bezglutenowej mamy i żony mieszkającej we Włoszech KLIK. Kupiłam oleje, masło, wędliny paczkowane i nasze ulubione sery żółte, zapas warzyw i owoców, mleko bez laktozy, koncentraty pomidorowe, świeże drożdże (akurat upolowałam je w Lidlu, od razu podzieliłam je na porcje po 25 g i zamroziłam), rybę, mięso dla nas i dla naszego futrzaka (Fiszka je bowiem tylko gotowane mięso i warzywa, nie je gotowej karmy). W aptece kupiłam zestaw moich leków na alergię i astmę ( w tym uzupełniłam zapas sterydów), syrop Pyrosal na przeziębienie, strepsils i aerozol Lactoangin na gardło, listek apapu. Daniel zrobił dla nas zapas wina – czerwonego wytrawnego.
Oczywiście, jak wspomniałam, mam zapasy suchej żywności, a w zamrażarce: wiejskiego kurczaka, kawałek schabu z kością, kilka gryczanych kaszanek bezglutenowych, mrożone warzywa, bezglutenowe pierogi ruskie i z kapustą, zamrożone pieczywo i drożdżówki. Jakoś przetrwamy bez częstego wychodzenia na zakupy.
Zapowiedziałam dzieciom, że przez najbliższy tydzień nie chodzimy już na żadne zakupy. Dla zasady. Im więcej rodzin podejmie taką decyzję, tym większą mamy szansę na zatrzymanie epidemii.
Daleka jestem od fatalistycznych teorii. Ale wiem, że w styczniu 2020 r. zmienił się nasz cały świat i on nigdy już nie będzie taki sam. Bez zbędnego patosu, ale czas to powiedzieć: to jest współczesna wojna.
Pokolenie moich dziadków zaznało wszelkich okrucieństw wojny. Pokolenie moich rodziców doznało skutków II wojny światowej (bieda, ustrój polityczny, traumy rodzinne, odbudowa kraju). Moje pokolenie żyło w błogości, pogrążone w konsumpcjonizmie, szczęściu i przekonaniu o potędze człowieka oraz technologii.
Czas na pokorę. Czas na solidarność. Zostańmy w domu.
KOMENTARZE