Zeszłam wiele gór w Polsce i wiem jedno: jedzenie bezglutenowe w schroniskach górskich jest mało realne... Dominują tam pierogi, naleśniki, kluchy, makarony, schabowe. Czasem w menu śniadaniowym można znaleźć jajecznicę lub jajka na twardo, bywa ryż z warzywami lub gotowane warzywa, zdarzają się frytki. Ale w godzinach szczytu nie liczcie na to, że kelner sprawdzi dla Was skład frytek albo spyta kucharza, czy jest osobna frytura do schabowych i do frytek. I to akurat należy zrozumieć.
Z kolei w schronisku górskim przy Popradzkim Pleso (Słowacja, Tatry Wysokie) są reklamy bezglutenowych potraw, ale są one nakładane tą samą chochlą co sosy pszenne czy nuggetsy, a wszystkie dania leżą w pojemnikach jedno obok drugiego - to nie jest bezpieczne dla osoby z celiakią.
Dlatego od dawna podkreślam, że najlepsze jedzenie bezglutenowe w schronisku górskim to swoje własne, z plecaka. Sprawdziłam to na początku stycznia, podczas całodziennej wędrówki przez Góry Sowie i Izerskie.
W schronisku Zygmuntówka blisko Przełęczy Jugowskiej w menu dominują dania mączne. W ofercie jest co prawda zupę, mięso z warzywami itp., ale nie odważyłabym się tego zjeść...
Skoro w kuchni non stop używa się mąki pszennej, to ona fruwa wszędzie, a taki sos warzywny zapewne też jest "zaciągnięty" mąką.
Nie ufałabym też kiełbasie, zapewne nie jest to wędlina o zawartości 100% mięsa...
Podobne menu jest w schronisku na Stogu Izerskim (Góry Izerskie). Nie mogłam więc tam zamówić ani jedzenia, ani piwa, a na herbatę nie miałam ochoty (kawy nie pijemy w obcych miejscach). Przed wejściem do bufetu, w nieogrzewanym korytarzu stała ławka, a nad nią informacja, że to miejsce do jedzenia własnego prowiantu.
Mimo to postanowiliśmy wejść do bufetu i zjeść kanapkę bezglutenową w ciepłym miejscu. Było kilka wolnych stolików, a przy barze nie brakowało gości. Po chwili pojawił się przy nas barman i poprosił o przejście do "oślej ławki" (nazwa pochodzi od nas)...
Nie miałam ochoty na tłumaczenie, że przecież w jego schronisku nie ma jedzenia bezglutenowego. Machnęłam ręka i wyszłam, zdegustowana postawą człowieka pracującego w górach ...
Żadnego problemu z własnym prowiantem nie było w schronisku Orzeł pod Wielką Sową. Wyjęliśmy z plecaka swoje jedzenie bezglutenowe (na zdjęciu obok), a jeden z towarzyszących nam glutenożerców zamówił lokalne piwo. Nikt nie zwrócił nam uwagi na stół zastawiony kanapkami, jajkami, termosem z zupą i kawą. Czuliśmy się tam jak pełnoprawni turyści, a nie jak dyskryminowani alergicy :)
W barze zapytałam jednak, czy kuchnia może przygotować jakieś jedzenie bezglutenowe. Patrząc na menu (zdjęcie obok), obstawiałam, że pomidorówka ma szansę na bezglutenowość.
- Kwaśnica jest bezglutenowa - zapewniła mnie kelnerka, po konsultacji z kucharzem.
- A jest w niej kiełbasa? - dopytałam.
- No tak, z lokalnego sklepu.
Dziewczyna nie wiedziała (bo i skąd), że w kiełbasie bywa gluten, choćby w postaci błonnika pszennego. Zrezygnowałam z zupy, a w barze ewentualnie mogłabym kupić Snickersa (w galerii zdjęć jest foto półek z przekąskami).
Zdarza się, że oznaczone na mapie schronisko okazuje się nieczynne... Tak było swojego czasu z Zygmuntówką, a obecnie (2023 r.) zamknięte jest schronisko "Sowa" (jeszcze bliżej głównego szczytu, niż "Orzeł").
Jeśli ktoś by zatem liczył na ciepły posiłek w tym miejscu, nie najadłby się. Dlatego zawsze warto mieć prowiant bezglutenowy w plecaku, szczegóły znajdziecie tutaj - Bezglutenowe wakacje w górach - jaki prowiant do plecaka? W moim plecaku zawsze jest żelazny zapas: kabanosy, czekolada gorzka, batoniki, małe opakowanie dobrego chleba, migdały, a czasem bezglutenowa zupka chińska.
Jak widzicie na zdjęciu obok, nie nosimy w górach gigantycznych plecaków. To zwykłe 20-litrowe plecaki turystyczne, do których zmieści się wszystko, co jest potrzebne na jeden dzień w górach.
Dzięki temu mamy niemal całkowitą niezależność, a pomijając schronisko na Stogu Izerskim, jeszcze nigdzie nie odmówiono nam miejsca przy stole, choć wyjmowaliśmy własne jedzenie bezglutenowe.
Przy okazji rozmawialiśmy z obsługą o diecie bezglutenowej i naświetlaliśmy kłopot ze znalezieniem potraw bezglutenowych w schroniskach. Edukacja się przydała, bo zazwyczaj osoby te były przekonane, że dieta bezglutenowa to kolejna moda, a nie jedyne lekarstwo w celiakii.
"Podróż na tysiące mil zaczyna się od pierwszego kroku" (Mały Książę). Dlatego nie zwlekajcie z wyruszeniem na szlak, nic Was nie ogranicza.
KOMENTARZE