Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień… Czy w związku z tym planuję dziecko, przytyłam, mam kryzys wieku średniego albo zamierzam porzucić trampki? O tym za chwilę, najpierw słowo o bezglutenowej imprezie urodzinowej. Co to była za impreza! Hucznie świętowaliśmy u podnóża moich ukochanych Tatr, ale żeby było jeszcze huczniej, wcześniej spędziliśmy niemal 10 godzin w szpitalu w Nowym Targu (o atrakcjach szpitalnych też za moment). Wracając do imprezy urodzinowej. W pensjonacie Moje Tatry „sto lat” Bezglutenowej Mamie odśpiewało ponad 50 osób na diecie bezglutenowej! Żeby było jeszcze weselej, większość bezglutenowych gości widziałam po raz pierwszy w życiu! Dostałam kolorowe laurki od dzieci i cudowne prezenty od dorosłych. Ale największym upominkiem był wspólnie spędzony czas i zero nadęcia. Nie było tortu ani wieczorowych sukni i garniturów, zajadaliśmy natomiast świeże ciasta z cukierni Putka bez glutenu i popijaliśmy uczciwie schłodzony szampan.
Moje czterdzieste urodziny zaczęły się wypadkiem i pobytem w szpitalu. Glutenowy Daniel, czyli bezglutenowy tata Zosi i Antka, tak mnie załatwił…. Otóż rankiem, gdy niósł z samochodu do kuchni lód do szampana, spadł ze schodów. Złamał dwa żebra i obił sobie co nieco. Jako dobra żona pospieszyłam z rannym do szpitala do Nowego Targu. A że sezon narciarski w pełni, a gołoledź na chodnikach polowała na starsze osoby, zeszło nam tam trochę czasu. Od wejścia na SOR do uzyskania diagnozy minęło 10 godzin.
W efekcie spóźniłam się na bezglutenową imprezę urodzinową, na którą zapraszałam wszem i wobec na profilu Bezglutenowej Mamy na Facebooku.
Na szczęście ekipa w Moich Tatrach stanęła na wysokości zadania. Gospodyni Ela wraz z Zosią i Tereską – szefowymi kuchni, przygotowały ciasta i kieliszki i szampany. Imprezka zaczęła się z godzinnym opóźnieniem, ale i trwała dłużej, niż przyzwoitość nakazywała :). Nie było tortu, bo mimo statecznego wieku odpuściłam sobie konwenanse. W cukierni Putka bez glutenu zamówiłam sernik, piernik, bezglutenową babkę piaskową, a dla dzieci – kokosanki i słomkę ptysiową. Były też precelki bezglutenowe, pyszne ślimaczki owocowe Bob Snail i chrupaki bezglutenowe o smaku pizzy. I to była naprawdę fantastyczna, bezglutenowa impreza urodzinowa!
Moi bezglutenowi goście sprawili mi wiele niespodzianek. Ileż ja dostałam prezentów na czterdziestkę! Od Madzi z Otul się chustą KLIK – ręcznie wydzierganą na drutach chustę, oczywiście czerwoną :). Od dzieci będących na zimowych wakacjach bez glutenu – kolorowe laurki i obrazki. Od gospodyni Moich Tatr – malowany na szkle obraz matki karmiącej. Od szefowych kuchni w pensjonacie – bombonierką i pyszne wino ukraińskie (czerwone rzecz jasna). Wśród prezentów była jeszcze filiżanka do kawy z motywem kwiatowym, książki o glutenie i Tatrach i kilka rodzajów czekolad bezglutenowych powyżej 80% kakao, które nie doczekały do sesji zdjęciowej….
Od dawna słyszałam, że „czterdziestka” to dla kobiety przełomowy wiek i oznacza:
Kochane, to wszystko bzdura. Chyba, że ja jestem jakaś inna? No chyba jednak jestem, ba, zawsze byłam…. Nie roztkliwiam się nad sobą, nie spędzam godzin przy lustrze, nie farbuję włosów i nie wygładzam zmarszczek cud-kremami, nie oceniam, kto jak wygląda i co ubiera i czym jeździ . Latam w trampkach, bo są wygodne, i w dżinsach, bo są uniwersalne. Skaczę z dziećmi na trampolinie, jeżdżę na rolkach, gadam do psa na spacerze, a lekarzy unikam jak ognia. Jedyne, co się zmieniło, to nie mam już siły pracować przy komputerze do 2-3 w nocy. No, jest jeszcze coś…. Faktycznie przytyłam jakieś 4 kilo i to dokładnie w czasie, gdy skończyłam 40 lat. Ale nie wkręcam sobie, że to z powodu gorszej przemiany materii. Nie nie. Po prostu byłam na trzech turnusach bezglutenowych w pensjonacie Moje Tatry i tam była rozpusta kulinarna. W życiu tyle nie jadłam!
A co do dziecka – to fakt, od pół roku śniło mi się, że moja najstarsza siostra jest w ciąży, potem ja byłam na sali porodowej. Na dodatek od Eli z Moich Tatr dostałam w prezencie obraz matki karmiącej…. No i w efekcie nasza bezglutenowa rodzina powiększyła się, ale o czworonoga uratowanego przed budą.
No dobra, mam czterdzieści lat. Tak jak wspomniałam, nic sobie z tego nie robię. Bo jeśli akceptujesz siebie, to upływający czas, zmarszczki i zmieniające się ciało nie stają się udręką. Tak uważam i lecę dalej. Mam w planach mnóstwo eventów, wpisów na blogu, przepisów, ale również bajeczne wakacje bez glutenu, w Tatrach oczywiście.
Ale kobieta z celiakią, która przekrocz ową magiczną „czterdziestkę”, powinna zadbać o profilaktykę, nawet jeśli świetnie się czuje. Bo celiakia, nawet dobrze leczona ścisłą dietą bezglutenową, niesie ryzyko powikłań lub chorób towarzyszących. Dlatego warto zmienić dietę na taką o niskim indeksie glikemicznym, pełną warzyw, jaj, mięsa, owoców, nasion, pestek i zdrowych tłuszczów. Równie ważna jest codzienna aktywność fizyczna, niech to będzie cokolwiek: rolki, rower, base, siłownia, spacery.
Poza tym kobieta z celiakią powinna co miesiąc samodzielnie badać piersi. Raz w roku powinna wpisać do kalendarza: cytologię, USG piersi, wizytę u stomatologa, badanie moczu i morfologię (oraz żelazo, TSH i FT4, poziom witamin D i B, hemoglobina glikowana, profil lipidowy, enzymy trzustkowe i wątrobowe). Co dwa lata warto zrobić rtg płuc, EKG, USG jamy brzusznej, densytometrię. O inne badania lub zalecenia warto spytać zaufanego lekarza rodzinnego.
Przede wszystkim jednak nie dajmy się złapać w sidła ciągłych badań i szukania chorób. Żyjmy aktywnie, to i młodość zostanie z nami na długo ;)