W obawie przed epidemią koronawirusa SARS Cov-2 Włosi pustoszą półki w sklepach. Narastającą panikę podsycają media. Czy w związku z ryzykiem pojawienia się koronawirusa w Polsce warto zrobić trochę bezglutenowych zapasów? Postanowiłam napisać na ten temat kilka słów dla osób z celiakią i na diecie bezglutenowej. Bo to my, w przypadku wprowadzenia czerwonych stref w poszczególnych gminach czy województwach, będziemy mieć większy kłopot ze zdobyciem żywności bezglutenowej. Choć tak naprawdę przed każdym sezonem zwiększonej zachorowalności na zwykłą grypę czy przeziębienia warto mieć w szafkach trochę więcej bezglutenowych zapasów. Przekonała się o tym Gosia z Kościana, która przez miesiąc walczyła z wirusem i nie mogła iść na bezglutenowe zakupy do wybranych sklepów.
Od razu uprzedzam: daleka jestem od siania paniki i nie zamierzam nosić profilaktyczne maseczki. Podstawowe zasady higieny to najważniejsza oręż w walce z koronawirusem i wszelkimi innymi wirusami.
Jeśli w Polsce potwierdzą się przypadki koronawirusa SARS Cov-2, możemy się spodziewać, podobnie jak we Włoszech, wprowadzenia czerwonych stref („zamknięcie” wsi, miast lub gmin – np. zakaz wjazdu i wyjazdu dla mieszkańców). Na razie nic takiego się nie dzieje, więc nie panikujmy. Na stronie Głównego Inspektora Sanitarnego KLIK zamieszczane są aktualne zalecenia i ostrzeżenia. Najważniejsze z nich to higiena.
Nie wiemy, jak sytuacja będzie się rozwijać, dlatego moim zdaniem warto, aby osoby z celiakią i na dietach eliminacyjnych, zawsze, bez względu na ryzyko epidemii, zrobiły małe zapasy. Bo w razie dystrybucji żywności przez samorząd lub rząd może był kłopot z otrzymaniem czy zakupem specjalistycznych produktów spożywczych. Osobiście zrobiłam już małą listę produktów bezglutenowych, które warto zgromadzić na wypadek wybuchu epidemii koronawirusa. Jeszcze dziś złożę zamówienie, obejdą też miejscowe sklepy. Ale bez przesady. Będą to małe zakupy.
O tym, że osoby z celiakią i na diecie bezglutenowej zawsze powinny mieć w domu małe zapasy, przekonała się Kasia z Kościana w Wielkopolsce. Jej mąż jest na dwumiesięcznej delegacji, a ona zachorowała na zwykłą, klasyczną grypę. Wirus męczył ją w sumie prawie miesiąc. W tym czasie ona i dwójka małych dzieci z celiakią byli wystawieni na ciężką próbę. O ile sąsiedzi robili dla nich podstawowe zakupy, to ze zdobyciem pieczywa, makaronu czy mąk bezglutenowych mieli spory kłopot.
Na mojej liście zapasów, które zawsze powinny być w domu „na czarną godzinę”, znajdują się (po kilka sztuk):
Wczoraj i dzisiaj obeszłam kilka marketów i na szczęście nie zauważyłam nigdzie zakupowego szaleństwa. Regały bezglutenowe jak były, tak są pełne, podobnie inne półki. Pamiętajcie, że nadmierne zapasy oznaczają potem zmarnowanie żywności, więc lepiej zachować zdrowy rozsądek.
Gorzej jest już za to z maseczkami. W Lesznie cena podskoczyła do 3,60 zł za szt, wprowadzono też limit sprzedaży (pewnie po to, by zapobiec sprzedaży na „czarnym rynku”). W tej kwestii słucham wytycznych GIS: nie ma potrzeby noszenia maseczek, one powinny służyć tylko osobom już zarażonym, a nie do profilaktyki. Profilaktyka jest jedna: higiena. Sęk w tym, że to nie takie proste….
O zachowanie higieny trudno w sytuacji, gdy spora część Polaków ma niechlubne przyzwyczajenia. Przykład z wczoraj: kasjerka w markecie psiknęła siarczyście w swą otwartą dłoń i tą samą ręką wydała mi resztę…. Facet na przystanku, w tłumie ludzi, z pełną ekspresją wydmuchał nos w materiałową chusteczką, a następnie machnął nią, zanim schował do kieszeni… Spora grupa ludzi po wyjściu z domowej lub publicznej toalety nie myje rąk. Nie brakuje też osób w każdym wieku, które z pasją plują na chodniki. A wirusy latają.
Dlatego wolę płacić BLIK – iem, publiczne klamki otwieram dłonią owiniętą w kurtkę, szerokim łukiem omijam przychodnie i markety pełne psikających ludzi. Ale tak mam od wielu miesięcy, a nie w związku z koronawirusem. Higiena ponad wszystko. Na co dzień.
KOMENTARZE