Tę historię (zdjęcie poniżej) opisała Eliza, mama 6-latka z celiakią, w poście w Grupie Bezglutenowa Mama. Opowieść wywołała oburzenie i lawinę komentarzy.
Inne mamy pisały, że dyskryminacja dzieci z celiakią i na diecie bezglutenowej to nadal codzienność w przedszkolach.
Personelowi brakuje empatii, wiedzy i komunikacji z rodzicami. Ale wszyscy mamy szansę to zmieniać. Podpowiadam, jak to zrobić.
Oto bezpośrednia relacja Elizy na temat dyskryminacji jej dziecka z celiakią w przedszkolu:
"Hej wszystkim, chciałam opisać sytuację, która wczoraj spotkała mojego 6-latka w przedszkolu. Wspomnę jeszcze, że do przedszkola gotujemy sami, bo oprócz celiakii jest jeszcze kilka alergii pokarmowych. Wczoraj w naszym przedszkolu odbyło się śniadanko wielkanocne. WSZYSTKIE dzieci dostały żurek, babkę oraz na stole znajdowały się inne słodycze glutenowe, co widziałam na zdjęciu. A mój synek dostał szklankę kompotu i to tyle.
Gdy zobaczyłam jego minę na zdjęciu, to aż miałam łzy w oczach. Zawsze, gdy były tego typu uroczystości, panie dzwoniły do mnie poinformować i zapytać, czy coś przygotuję. W tym roku zero kontaktu, kompletnie nic. Zadzwoniłam oczywiście do wychowawczyni, która zupełnie zapomniała i wypadło jej to z głowy. Na koniec zapytała jak mogą dziecku to wynagrodzić.
No niestety, tego już się nie da zamazać. Jest mi strasznie źle z powodu tego, co się stało, i jak bardzo cierpią celiacy. Niestety w tym kraju jest taka duża dyskryminacja dzieci z celiakia w przedszkolach i szkołach."
Post Elizy wywołał lawinę komentarzy. To dowód, że problem jest znany w całej Polsce, ale i Europie. By poznać komentarze, zapiszcie się do Grupy Bezglutenowa Mama.
Wiemy to od kilkudziesięciu lat (mnie z powodu celiakii nie przyjęto do przedszkola w 1984 r.): dieta bezglutenowa w przedszkolu to problem dla personelu, podobnie jak inne diety eliminacyjne. Dlatego dzieci na takich dietach są niechętnie przyjmowane do publicznych placówek, a jeśli już się uda, jest to droga przez mękę dla dzieci, rodziców i personelu.
Oczywiście w najtrudniejszej sytuacji są dzieci, bo to one muszą zmierzyć się z brakiem jedzenia, poczuciem odrzucenia i gorszości, z wytykaniem palcami, z trudnymi pytaniami rówieśników, a czasem z przykra odpowiedzią nauczycielki (w stylu: "dla ciebie nic nie ma" albo "weź sobie jabłuszko").
Oczywiście możemy narzekać, że dzieci z celiakią i na diecie bezglutenowej są dyskryminowane w żłobku, przedszkolu, szkole. Możemy pożalić się w mediach społecznościowych - i to jest też OK, bo działa jak terapia, a na dodatek szerzymy wiedzę o problemach ludzi z celiakią i na dietach eliminacyjnych.
Ale dla dobra naszych dzieci i następnych pokoleń możemy trochę powalczyć o zmianę świata. Zazwyczaj jest to możliwe, bo tylko rzadko spotyka się mega oporną dyrekcję i personel. Potrzebna jest tylko dobra wola, otwartość oraz odporność na przeszkody, ale również przekonanie o swojej misji. Bo kto, jak nie bezglutenowe mamy, ma taką siłę?
Oto, co można zrobić:
KOMENTARZE