– Raz w tygodniu musimy piec pizzę! – zadecydowała Zosia, spragniona mącznych dań.
OK, przecież osoba z celiakią nie pójdzie do Pizzy Hut :). Na szczęście od ubiegłorocznych warsztatów bezglutenowych w Lesznie przepisy na pizzę bezglutenową mamy w jednym paluszku. Mąka, woda, masło, drożdże i sól. Dodatki dowolne, a więc czym lodówka bogata! Dziś wybraliśmy salami, parówkę, szynkę, suszone pomidory, paprykę i cebulę.
Domową bezglutenową pizzę można mrozić. Potem będzie nadal pyszna? Jak zamrozić domową pizzę bezglutenową? To proste. Podpieczony placek ostudź. Obłóż dodatkami. owiń szczelnie folią spożywczą i wstaw do zamrażarki. Będzie to gotowy obiad na „czarną godzinę”, gdy w domu nie będzie nic do jedzenia albo gdy domownikom zabraknie czasu na gotowanie.
Jak postępować z mrożoną pizzą bezglutenową? Wystarczy rozgrzać piekarnik do 230 st C i wstawić tam pizzę (bez folii 😁) na około 10-15 minut (do zrumienienia sera). Gotowe!
Więcej o tym, jak mrozić pizzę bezglutenową – KLIK.
Godzinę przed pieczeniem odmierzyłam 15 g drożdży i zostawiłam je na stole przykryte spodeczkiem, by nabrały pokojowej temperatury. Potem do szklanki wlałam 150 ml letniej wody, wsypałam tam łyżeczkę cukru oraz pokruszone drożdże. Wymieszałam łyżeczką.
– Mogę przesiać mąkę przez sitko? – prosi Antek. – Jasne! – odpowiadam i dosypuję do mąki łyżeczkę soli.
W miarce przygotowałam 350 ml letniej wody. – Ja chcę rozpuścić w niej masło. Mogę? – dopytuje Zosia, która od paru minut na krok nie opuszcza kuchni.
Gdy skończyła, wodę ze szklanki oraz z miarki wlałam do miski i wymieszałam wszystko drewnianą łyżką, aż do uzyskania gładkiego, twardego ciasta. Miskę przykryłam ściereczką i zostawiłam na pół godziny. W tym czasie pokroiłam z dziećmi składniki do dekoracji, starliśmy też ser.
Formy do pizzy (mogą być blachy z piekarnika) wyłożyłam papierem do pieczenia, a dzieci z radością wysmarowałam je olejem.W miseczce wymieszałam też niecały słoiczek koncentratu pomidorowego wraz z paroma łyżkami oleju. Wsypałam tam 1/4 łyżeczki soli, 1/4 łyżeczki pieprzu i łyżeczkę suszonych ziół. Natłuściłam olejem ręce i ciasto z miski podzieliłam na 3 części. Każdą ułożyłam na formie i dłońmi uklepałam okrągły kształt oraz równą wysokość.
Wreszcie najprzyjemniejsza część zadania: smarowanie wyrośniętego ciasta pastą pomidorową oraz dekorowanie. Mamy taki zwyczaj, że każdy przystraja swoją blaszkę ulubionymi składnikami. I tak: Zosia, wzorem bohaterów z kreskówki Scooby Doo, uwielbia pizzę z podwójnym serem. Smaruje więc ciasto pastą, obficie posypuje serem, układa salami, paprykę, suszone pomidory, cebulę. Całość ponownie obsypuje serem i dokłada pojedyncze dekoracje.
Antek z kolei nie jada żółtego sera, a na swojej pizzy układa wyłącznie salami, parówkę i szynkę. Nie ma mowy o papryce, cebuli lub oliwkach. – Paprykę będę jadł na surowo – obiecuje, wiedząc, że u nas żaden posiłek nie przejdzie bez warzyw.
Gdy użyję większej ilości składników na ciasto, robimy cztery blaszki pizzy. Zazwyczaj jednak pieczemy trzy blaszki. Dwie dla dzieci, jedna – dla rodziców.
Stojak z foremkami wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C. Pizza przygotowana według tego przepisu piecze się około 40 minut. Pod koniec pieczenia włączam termoobieg. Gdy górna pizza zbytnio się przypieka, przekładam blaszkę na dół stojaka. Można też przykryć ciasto aluminiową formą.
Gdy użyjemy dużej blachy z piekarnika, wstawmy ją do pieczenia na najniższy poziom.
Nadchodzi najbardziej oczekiwany moment: jemy pizzę! Dzieci układają talerze na stole, wyjmują z lodówki keczup.
Gorące danie wystawiam z piekarnika i rozkładam na drewnianych deseczkach. Pachnie bosko, o niebo lepiej, niż w pizzerii w mieście! Tak, dieta bezglutenowa jest znakomita!
No, kroimy! Najpierw każdy zjada kawałek własnej pizzy, potem degustujemy wzajemnie swoje wypieki.
– Antka pizza jest bardziej pulchna, bo miał więcej ciasta – ocenia Zosia, a ja udaję, że nie słyszę mlaskania. Przy takim rarytasie wybaczam :).
– Ale Zosi pizza chrupie! – woła Antek z pełnymi ustami i prosi o kawałek pizzy rodziców. Oczywiście ma myśli taty część z salami, a nie z tuńczykiem – mojego autorstwa.
Obiad trwa wyjątkowo krótko. W sumie nic dziwnego: przy takiej pizzy!? Wyrośniętej, aromatycznej…
Nikogo nie trzeba karmić, zachęcać do jedzenia, przywoływać do stołu. Keczup się leje, rozbrzmiewa ogólne mlaskanie, nikt nie szczędzi zachwytu.
Ach, żeby tak było na co dzień….
KOMENTARZE