Nigdy w życiu nie piekłam glutenowych pierników i nie wiem, czy nasze, bezglutenowe pierniki, robi się trudniej, czy łatwiej? Jedno jest pewne: bezglutenowe Boże Narodzenie też musi pachnieć pierniczkami, bez dwóch zdań :). Opornych zapewniam: gdy ta kleista masa wyląduje na stolnicy i rozwałkujemy pierwszą partię, potem idzie jak z płatka. Prawdziwą magią jest dekorowanie bezglutenowych pierników … migdały, wiórki kokosowe, posypki- od wyboru, do koloru. Nasze bezglutenowe szkraby na zawsze zapamiętają takie święta. ZOBACZCIE TO NA FILMIE O PIECZENIU BEZGLUTENOWYCH PIERNIKÓW – KLIKNIJ.
350 gram mąki wymieszaj z sodą i przyprawą do pierników. Dodaj cukier, miód, miękkie masło i jajko. Ciasto wymieszaj mikserem na jednolitą masę i odstaw do lodówki, by stężało. Na stół wysyp resztę mąki i wgniataj ją w ciasto, aż przestanie się kleić. Na stole połóż papier do pieczenia, obsyp go i wałek mąką. Wałkuj małymi partiami ciasto. Wycinaj foremkami pierniczki, podnoś za pomocą noża i układaj niezbyt gęsto na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piecz w temperaturze 180 stopni przez około 6-8 minut, aż pierniczki się przyrumienią i zaczną pachnieć.
Gdy Zosia miała 2 lata (2008 r.), omal nie zjadła u cioci Grażyny w Wolsztynie domku piernikowego Baby Jagi (na zdjęciu). Nim stanęliśmy w obronie chatki bajkowej wiedźmy, glutenowa wówczas Zosia spałaszowała ze smakiem drzwi.
– Mamo, upieczmy pierniczki z naszej mąki – poprosiła, gdy w grudniu 2010 r. szykowaliśmy się do pierwszych, totalnie bezglutenowych świąt Bożego Narodzenia.
– Raz kozie śmierć – pomyślałam, drżąc na myśl o dzieciach oklejonych mąką i miodem, o bałaganie w kuchni i tym podobnych WAŻNYCH SPRAWACH…
Daniel ugniatał ciasto, Antek wyjadał spod stołu okruszki, my z Zosią wykrawałyśmy nasze pierwsze pierniczki: ciasto lepiło się do wałka, kruszyło, łamało. Bezglutenowe pierniki na pierwszej blaszce spaliły się, kolejne nie dopiekły. Trzecia była OK.
Od tego czasu jeden weekend grudnia jest zarezerwowany na pieczenie pierników. Im dzieci są starsze, tym coraz mniej drżę na myśl o tym ;) Co roku eksperymentujemy z nowym przepisem, dokupujemy foremki, a tym razem, dzięki radzie cioci Lilki, dorobiliśmy się dodatkowej, silikonowej stolnicy (bajeczna, naprawdę warto!).
– Tych pierniczków będzie można spróbować przed świętami? – oto, co najbardziej interesowało Antka.
– A jak elfy Gwiazdora cię przyłapią? – przestrzegała go Zosia.
Tym razem wykorzystaliśmy przepis z książki kucharskiej (*), ale z paroma modyfikacjami: połowę białego cukru zastąpiliśmy trzcinowym nierafinowanym, a bezglutenową przyprawę do piernika zrobiliśmy sami (wymieszaliśmy w miseczce cynamon, gałkę muszkatołową, kardamon, starte w moździerzu goździki i ziele angielskie (przepis tutaj)).
Trzy blachy pierniczków były gotowe w godzinę. Zmieściły się do metalowego pudełka po bombonierce (dokładnie umytego z resztek glutenowych czekoladek). Strojenie naszych arcydzieł zostawiliśmy na dzień następny. Były to: płatki migdałów, orzechy laskowe i włoskie, wiórki kokosowe (solidni producenci na opakowaniach wymienili śladowe ilości paru alergenów – nie było wśród nich glutenu).
Biedronka i Lidl oferują w tym roku kolorowe posypki cukrowe, które w składzie nie zawierają glutenu. Roiło się tam co prawda od barwników, ale machnęliśmy na nie ręką: jedzone raz w roku nie zaszkodzą. A skoro producenci wymieniają różne śladowe alergeny i wśród nich nie ma glutenu, to ufam, że użyte barwniki też są dla nas bezpieczne.
– Świąteczne pierniczki muszą być kolorowe! – uznała bezglutenowa mama, zdrowokarmiąca mama i bez wahania wystawiła na stół barwne dodatki ;)
Empik i Rossmann też mile nas zaskoczyły i pomogły czarować piernikowe cuda. W sklepach tych wypatrzyliśmy jeszcze latem bezglutenowe, wielosmakowe żelki The Jelly Bean.
– Pychota! Takie jakby bezglutenowe, bezczekoladowe lentilki!- orzekli zgodnie Zosia i Antek, a ja oczami wyobraźni widziałam już kolorowe drażetki jako ozdoby na tortach i ciasteczkach…
Pełne naturalnych składników, idealnie przyklejały się do lukru i polewy czekoladowej. Do ozdabiania wykorzystaliśmy również kolorowe żelki Miśki z Jutrzenki, oznaczone jako gluten free. Lukier był domowej produkcji (cukier puder rozrobiony z odrobiną wrzątku), podobnie jak polewa czekoladowa (czekolada ekwadorska 81 % z Lidla bez glutenu, roztopiona w mleku ryżowym).
Minęła północ. Zosia i Antek śpią, nieświadomi pokusy, na którą mnie wystawili… Każde udekorowało swoją blachę pierniczków. Bajecznie ozdobione piętrzą się teraz w blaszanych pudełkach, w zasięgu moich oczu.
– Tylko pamiętaj, niczego nie wyjadaj! – zapowiedziała Zosia przed snem, wiedząc o moim podjadaniu łakoci. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić: ja w dzieciństwie o takich cudach mogłam tylko pomarzyć…