Kto mnie zna ten wie, że trudno mi usiedzieć w miejscu, tak mam od zawsze. Na szczęście mój mąż ma podobnie :) Dlatego w minioną niedzielę wybraliśmy się z naszą Fiszką na noworoczną wyprawę bezglutenową w Góry Izerskie. Na jeden dzień, by uczcić Nowy Rok.
Z Leszna nie jest daleko w Izery, dlatego nie szukaliśmy noclegu. Wzięliśmy kilka termosów z kawą z kawiarki, trochę jedzenia i batony. Udało nam się przemaszerować ponad 20 km i zastała nas noc w górach, ale dzięki czołówkom daliśmy radę.
Spędziliśmy naprawdę cudowny dzień i to jest okazja, by jeszcze raz podkreślić: życie z celiakią i na diecie bezglutenowej naprawdę nie musi ograniczać. Trzeba tylko w to uwierzyć i spełniać swoje marzenia.
Dawno nie byliśmy w Górach Izerskich, dlatego wybraliśmy dość długi szlak, by przypomnieć sobie stare kąty. Ruszyliśmy z hotelu Czeszka i Słowaczka (niegdyś oferował posiłki bezglutenowe, personel miał szkolenie Bezglutenowej Mamy) czerwonym szlakiem (i trochę poza szlakiem) na Stóg Izerski, omijając nudne odcinki asfaltowe. W schronisku pod szczytem zjedliśmy batoniki i uraczyliśmy się kawą z jednego z 4 termoso / kubków ;)
Ze Stogu ruszyliśmy żółtym szlakiem do klimatycznej Chatki Górzystów (schronisko bez prądu, dla koneserów). Przez pewien odcinek było z górki i po kamieniach, po błocie, ale większość szlaku przebiegała po płaskiej drodze i pewnie dzięki temu nie było tam tłumów ludzi.
Jako namiętni kawosze jeździmy w góry z kilkoma termosami i kubkami własnej kawy ugotowanej w kawiarce
W schroniskach górskich zazwyczaj nie ma co liczyć na jedzenie bezglutenowe, zwłaszcza w sezonie i w porze obiadu. Czasem można poprosić o jajecznicę i gotowane ziemniaki.
Ponieważ lubimy niezależność i mamy swoje upodobania żywieniowe, dźwigaliśmy w plecakach własne jedzenie, to sprawdzone dania: gotowane jajka, termosik z gorącą i gęstą zupą warzywną, surowe warzywa, migdały, kanapki z razowego chleba na zakwasie, pełne szynki i warzyw. Do tego, jak wspomniałam, batony, żurawina w czekoladzie i te 4 termosy z kawą oraz woda.
Nasz psiak nie je suchej karmy, dlatego wzięliśmy dla niej woreczki z mięsem i warzywami, raczyła się też naszymi jajkami. W końcu jak się razem podróżuje, to jeść też trzeba razem ;)
Do Chatki Górzystów dotarliśmy już o zmroku i było cudownie, bo spędziliśmy mile pół godziny przy świeczkach i nikt nie miał pretensji, że jemy swój prowiant. Takie wyprawy bezglutenowe lubię :)
Od lat chodzimy po górach, dlatego dbamy o dobre wyposażenie na szlak: odpowiednie ciuchy, ochraniacze, pawerbank, latarki czołówki, scyzoryki, apteczka itp. To daje nam poczucie bezpieczeństwa i nawet noc w górach nam niestraszna.
Właśnie z Chatki Górzystów szliśmy już w ciemnościach, raz po raz tylko oświetlając sobie szlak czołówkami i sprawdzając drogę. Było magicznie i tajemniczo, a uroku dodawał fakt, że była to noworoczna wyprawa bezglutenowa.
Nasza Fiszka dostaje na szlaku posiłki regeneracyjne: gotowany drób i warzywa. Ona też je bezglutenowo :)
Oczywiście nasza wyprawa bezglutenowa po Górach Izerskich nie była biciem rekordów wysokości, ale przygodą w pięknym otoczeniu, na świeżym powietrzu. Wysokość około 1 tys. m n. p. m. nie należy do wyczynów, nie jest to tatrzański Gerlach, Łomnica, Rohacze czy Mnich (na wszystkich już byłam). Nie zawsze jednak podnosić poprzeczkę, sam marsz też jest cudowny.
Gdy doszliśmy do samochodu okazało się jednak, że pokonaliśmy ponad 20 km i blisko 30 tys. kroków, a to już daje miłe poczucie fajnego dystansu.
Dlatego, niezależnie od kondycji i upodobań terenowych, pamiętacie: celiakia i dieta bezglutenowa w niczym nas nie ograniczają. Uwierzcie w to i ruszajcie na bezglutenowe wyprawy!
KOMENTARZE