Na moim blogu znajdziecie wiele przepisów bez glutenu, jajek, mleka, ale również sporo przepisów z mąk jednorodnych, bez miksów. Te ciasteczka bezglutenowe bez miksów powstają na bazie wielu składników, ale żmudne odmierzanie mąk przynosi efekt. Jeśli jednak marzycie o prostszych przepisach, zerknijcie do kategorii słodkie wypieki bezglutenowe na moim blogu KLIK, a przede wszystkim do mojej najnowszego poradnika i książki z przepisami bez glutenu „W kuchni Bezglutenowej Mamy”, dostępnej w Sklep.bezglutenowamama.pl KLIK
Siemię lniane zalałam gorącą wodą i zamieszałam, by powstała gęsta papka. W misce wymieszałam suche składniki. Dodałam ostudzoną papkę z siemienia lnianego, cukier waniliowy, sok z cytryny i zimną margarynę pokrojoną w kawałeczki. Szybko zagniotłam ciasto, uformowałam kulę, owinęłam ją w folię spożywczą i wstawiłam do lodówki na godzinę.
Piekarnik rozgrzałam do 170 stopni C – w opcji z termoobiegiem. Schłodzone ciasto rozwałkowałam między dwoma arkuszami papieru do pieczenia i foremkami wykrawałam ciasteczka.
Układałam je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (śmiało zmieszczą się na jednej blasze). Ciasteczka piekłam 12-15 minut – do zrumienienia. Zdjęłam je z blachy dopiero, gdy całkowicie wystygły.
I od razu podbiły serca moich dzieci. Dlatego tylko we wrześniu upiekłam je już trzy razy…. Zosia początkowo próbowała dosładzać je cukrem pudrem, ale ostatecznie dała się przekonać i jada te kruche ciasteczka bez dodatków. Antek natomiast nie potrzebuje niczego – ciasteczka bezglutenowe tak mu zasmakowały, że sam dopytuje, kiedy je znowu upiekę. Serwuję je dzieciom do bezglutenowych śniadaniówek do szkoły, na podwieczorek oraz na sobotni dzień słodyczowy. I nie mam wyrzutów sumienia – bo tym ciasteczkom naprawdę nie można niczego zarzucić.
KOMENTARZE