Jeszcze rok temu Panczi pędził nędzny żywot łańcuchowego kundla w podhalańskiej wsi. Dzięki interwencji dziewczynek z celiakią, wypoczywających za płotem w pensjonacie bezglutenowym, piesek odzyskał wolność i szczęście. Ta historia pokazuje, że dzieci naprawdę mają ogromną moc naprawiania świata i że warto wstawiać się za słabszą istotką. Posłuchajcie ….
Zimą 2020 r. Panczi, mały rudy kundelek, pędził nędzny żywot łańcuchowego psa. Miał przestrzeń 1- 2 metry od budy i dość gruby łańcuch. Pilnował opuszczonego gospodarstwa, w którym młody gospodarz trzyma tylko zwierzęta (krowy i kury). Nic dziwnego, że psiak, pozbawiony codziennego kontaktu z ludźmi i ze światem zewnętrznym, stał się zdziczały i zalękniony. Widziałam go z okna pensjonatu, gdzie kilka razy w roku prowadzę warsztaty kulinarne dla dzieci i dorosłych z celiakią. Gdy raz dziennie zanosiłam mu miskę z wodą i olejem (by nie zamarzała) oraz porcję ciepłego mięsa z ryżem, chował się do budy.
Którego dnia dołączyły do mnie kilkuletnie dziewczynki z pensjonatu, również przejęte losem rudego kundelka. Wspólnie zastanawiałyśmy się, co można zrobić, by poprawić jego los. Wreszcie wymyśliłyśmy, by napisać list do opiekuna Pancziego. Dziewczynki spędziły nad tym zadaniem cały wieczór. Spodziewałam się listu w formacie najwyżej kartki A 4, tymczasem dziewczyny przyniosły całą książeczkę! Zobaczcie to na zdjęciach poniżej.
Wszyscy goście byli pod wrażeniem dzieła i wrażliwości dziewczynek. Ja podjęłam się misji zaniesienia listu panu Krzysiowi. Młody gospodarz, tata kilkuletniej dziewczynki, mieszka wraz z rodziną po drugiej stronie zakopianki. Zdziwił się, był bardzo miły, ale tłumaczył, że pies musi być na łańcuchu, bo ucieka z podwórka do nich i wybiega na zakopiankę i może zginąć pod kołami samochodu. No, to był jakiś argument…. Porozmawialiśmy jednak o zmianie warunków dla Pancziego, o roli zwierząt na wsi itd. Nie wspominałam nawet o weterynarzu i szczepieniach – na wsiach to temat drażliwy…
Minęło kilka miesięcy, przyjechałam znów do bezglutenowego pensjonatu, patrzę, a Panczi ma łańcuch umocowany na takiej podwieszanej długie linie i może przemieszczać się na długość całego podwórka! Latem kolejna metamorfoza: Panczi ma zupełną swobodę, wybiega czasem ze swego podwórza i gania po okolicy, ale grzecznie wraca do gniazda. Teraz jest zima 2021 r., micha z wodą dla psiaka jest w ogrzewanym kurniku…. Do nas, po sąsiedzku, Panczi przychodzi jako zakochany kundel, by bawić się z moją Fiszką i jeść mięsko. Nie jest już taki zalękniony i nawet macha ogonkiem, co widać na zdjęciu. A wszystko dzięki naszej ekipie z celiakią (na zdjęciu poniżej).
Nie wiem, czy straż miejska czy eko-patrol zdziałałby więcej, niż książeczka od dziewczynek wypoczywających w bezglutenowym pensjonacie za płotem … Wzruszające obrazki i słowa ujęły zapewne młodego rolnika i jego rodzinę i wspólnie poprawili los psiaka. Naprawili płot wokół gospodarstwa, zadbali o wejście do kurnika, w którym Panczi może zimą napić się wody i ogrzać. Teraz, gdy jestem znów w Moich Tatrach na kulinarnych warsztatach, Panczi wesoło biega za płotem, przychodzi na nasze podwórko, no i … przybył mu mały towarzysz! Biała kulka, która chodzi za nim po podwórku krok w krok.
Dla mnie ta historia jest potwierdzeniem, że warto interweniować, wstawiać się za słabszymi istotami, działać czasem małymi kroczkami, delikatnie, zamiast od razu rózgą. Dzieci mają moc naprawiania świata, bez dwóch zdań 😍 Polu, Magdo, Kaju i Zosiu – możecie być z siebie dumne, Wasi rodzice i dziadkowie również. A najbardziej dumny i szczęśliwy jest oczywiście Panczi.
KOMENTARZE