W tym wpisie wcale nie jest mowa o dyskoncie. Rzecz o znakomitym cieście bezglutenowym, które uświetniło wczorajsze urodziny naszej Zosi. Ciasto bezglutenowe „Słodka biedronka” upiekłam dzięki podpowiedzi innej bezglutenowej mamy. Magda tak mnie zaintrygowała przepisem, że właśnie jej ciasto bezglutenowe wybrałam na urodzinowy tort. I to był strzał w dziesiątkę. Od tej pory Zosia często zamawia na niedzielę właśnie tę bezglutenową, słodką biedronkę.
Przesiałam mąkę z proszkiem do pieczenia. Piekarnik nastawiłam na 170 stopni C. Formę wyłożyłam papierem do pieczenia. Żółtka wymieszałam z sokiem z cytryny. Białka ubiłam na sztywno, pod koniec ubijania dodałam cukier (dobrze sprawdza się cukier drobny do wypieków). Do białek dodawałam po jednym żółtku i delikatnie mieszałam drewniana łyżką. Dodawałam stopniowo po łyżce mąki z proszkiem do pieczenia i nadal delikatnie mieszałam łyżką. Na końcu dodałam olej i połączyłam składniki. Ciasto przełożyłam do formy i wstawiłam do piekarnika na około 25 minut. Przez kolejnych 15 minut nie wyjmowałam blachy z piekarnika. Następnie ostudziłam biszkopt, wyjęłam go z formy i przecięłam na dwa blaty.
Dwa budynie przygotowałam według przepisu na opakowaniu, ale tylko w połowie mleka – w pół litra. Dodałam 3 łyżki cukru. Garnek przykryłam talerzykiem i odstawiłam do wystudzenia. Do masy dodałam miękkie masło, cukier i zmiksowałam na małych obrotach – do powstania jednolitej masy.
Galaretkę rozpuściłam w 300 ml gorącej wody z 4 łyżkami cukru i odstawiłam do ostudzenia. Dolny blat biszkopta nasączyłam mocną kawą, posmarowałam dżemem i rozsmarowałam na nim 3/4 masy. Drugi blat posmarowałam pozostałą częścią masy i obsypałam wiórkami kokosowymi. Kieliszkiem wycięłam w nim kilka otworów – nie za dużo, by nie mieć kłopotu z przeniesieniem blatu. Górny blat ułożyłam na dolnym i wstawiłam ciasto do lodówki. Gdy galaretka zaczęła tężeć, łyżką przełożyłam ją do dziurek – prawie do pełna. Wierzch ciasta ozdobiłam perełkami. Ciasto bezglutenowa biedronka było gotowe i trafiło na noc do lodówki.
Rano, gdy domownicy byli pogrążeni we śnie, udekorowałam tort świeczkami. dziesięcioma. Tak, nasza bezglutenowa Zosia ma już dziesięć lat…. Kwadrans później rodzinnym korowodem, z płonącym tortem i prezentami poszliśmy obudzić solenizantkę gromkim „sto lat”. Zosia była zachwycona pobudką i prezentami, ale chyba najbardziej tortem. Nie spodziewała się tak finezyjnego ciasta. Degustację zostawiliśmy jednak na popołudnie. I muszę przyznać, że bezglutenowa słodka biedronka smakowała wszystkim (oprócz Antka, on takich ciast nie jada :)). Zosia zjadła aż dwie porcje i zastrzegła, by zostawić jej po kawałku na kolejne dni. I wiecie co? Trzeciego dnia ciasto nadal smakowały wyśmienicie – biszkopt był puszysty i wcale nie sczerstwiał. Magda: dziękuję za inspirację i proszę o jeszcze ;)
KOMENTARZE