Wczoraj późnym popołudniem miałyśmy z Magdą niedosyt kulinarnych zajęć. Po chwili zastanowienia wybór padł na bezglutenowy sernik rosa. A już wieczorem miałyśmy pewność, że to ciasto jest cudownym dopełnieniem nastrojowego wieczoru wakacyjnego. Bo sernik bezglutenowy z rosą znikał w ekspresowym tempie, w oddali płonęło ognisko, dzieci pluskały w się basenie, a komary odleciały w siną dal. Zgodnie uznaliśmy, że sernik bez glutenu to uniwersalne ciasto, idealne na każdą okazję.
Dlatego ten właśnie przepis pojawił się jako jeden z pierwszych na moim blogu. W kolejnych latach pod hasłem: „sernik bez glutenu” można było już znaleźć wiele receptur, a wszystkie proste, szybkie i pyszne. Bez względu na przepis trzeba pamiętać o jednym: aby sernik bezglutenowy nie opadł po upieczeniu, ważne są temperatura i pozostawienie blachy w piecu. I jeszcze jedno: nigdy nie używam masy serowej z wiaderka, lecz samodzielnie mielę zwykły twaróg półtłusty w thermomixie (moja Mama używała maszynki do mięsa). Zresztą, przeczytacie to poniżej. Zapraszam do upieczenia bezglutenowego sernika z rosą.
Bezglutenowy sernik rosa: składniki ciasta
forma około 20 x 30 cm
Bezglutenowy sernik rosa nigdy nie opada – gwarantuję.
Ale co zrobić, by sernik nie opadał po upieczeniu? Trzymajcie się zasady: przez 20 minut pieczemy sernik w 200 stopniach C, potem kolejne 50 minut w 150 stopniach C. I przez kolejne 30-40 minut zostawiamy bezglutenowy sernik w piecu, bez otwierania drzwiczek.
Jak wspomniałam, nigdy nie używam mas serowych w wiaderku. Dlaczego? Po pierwsze: miewają różne dodatki, w tym mąkę, aromaty itp. Po drugie: zazwyczaj każda masa serowa ma inną konsystencję, a to oznacza, że mogą zaburzyć się proporcje innych składników i sernik najzwyczajniej w świecie nie wyjdzie. Po trzecie: twaróg półtłusty, zmielony w thermomixie, w blenderze lub maszynce, nie musi być idealnie gładki. Ma być po prostu dobrze zmielony.
Jeszcze jedno: trzymajcie się przepisu, bądźcie cierpliwi, a już pierwszy w życiu sernik bezglutenowy uda się na medal!