Chleb powinno się wypiekać w skupieniu i ciszy, a nie przy kolacyjnym rwetesie. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić, o czym przekonałam się po raz kolejny wczoraj. Piekłam domowy wieloziarnisty chleb bezglutenowy według przepisu od znajomej. I dopiero dziś, gdy rozkroiłam bochenek i zobaczyłam jasny miąższ, uświadomiłam sobie, że nie dodałam do ciasta 100 g mąki gryczanej. Ale o dziwo – chleb i tak się udał!
Składniki (według oryginalnej receptury):
Mąki z ziarnami wsypałam do miski i wymieszałam z suchymi drożdżami. Do mąki wlałam wodę i energicznie wymieszałam. Dodałam sól, miód i oliwę. Wyrobiłam gładkie i elastyczne ciasto (5 minut robotem kuchennym) . Przykryłam je ściereczką i odstawiłam do wyrośnięcia na 2 godziny. Wyrosło niesamowicie! Po wskazanym czasie z ciasta uformowałam 2 bochenki i położyłam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
Odstawiłam do wyrośnięcia na kolejne 40 minut. Piekarnik nagrzałam do 180 stopni C i wstawiłam tam jedną z blach, by się nagrzała. Następnie chleb posmarowałam wodą i obficie obsypałam ziarnami. Na dnie piekarnika położyłam miskę wypełnioną kostkami lodu.
Chleby wraz z papierem do pieczenia zsunęłam z zimnej blachy na rozgrzaną blachę w piekarniku. Piekłam ok. 50 minut. Chleby studziłam na kratce.
Wracając do mojego wypieku – nie dodałam mąki gryczanej, bo umknęła mi w przepisie. Gdy wyrabiałam ciasto po pierwszym wyrośnięciu wydawało mi się zbyt rzadkie, więc dosypałam jeszcze trochę ziaren, których zadaniem było wchłonięcie nadmiaru wody. Uformowałam bochenki, a gdy wyrosły, upiekłam je. Faktycznie zdziwiło mnie, że są jaśniejsze, niż w Kuchni Bezglutenowej na zdjęciach. Za to smak nas oczarował: chleb jest mięciutki, rozpływa się w ustach, świetnie się kroi. Następnym razem nie zapomnę jednak dodać mąki gryczanej – i już jestem ciekawa efektu.
KOMENTARZE