Święta wielkanocne słyną ze stołów uginających się pod naporem wędlin. Na półmiskach królują szynki dojrzewające i wędzone, boczek, salami, wszelakie kiełbasy, kabanosy i pasztety. Na szczęście coraz więcej producentów oferuje wędliny bezglutenowe, więc nie jesteśmy skazani na wegetarianizm :). Mimo to nie wyobrażam sobie Wielkanocy bez domowych wyrobów: pełnych mięsa, a wolnych od konserwantów. Zobaczcie, jak przygotowuję parzoną szynkę bezglutenową pełną mięsa.
W Intermarche w Lesznie kupiłam niespełna kilogram szynki dojrzewającej wędzonej. Od szefa rzeźników wiem, że jest to wyrób z własnej wędzarni, wolny od jakichkolwiek dodatków: nie ma tam nawet maggi.
W domu owinęłam szynkę w folię spożywczą i przez godzinę gotowałam ją na parze. Wodę w garnku przyprawiłam majerankiem, tymiankiem, kurkumą, liściem laurowym i zielem angielskim. Nauczona doświadczeniem sprzed miesiąca, nie dodałam soli.
Gorącą szynkę zostawiłam, by ostygła, a następnie wstawiłam do lodówki. Po paru godzinach była idealna do krojenia. Antek i Zosia prześcigali się w sięganiu po świeżo krojone plastry. Owszem, szynka miała nieco tłustych kawałeczków, ale udało się je łatwo odkroić.
Miesiąc wcześniej identyczną szynkę sparzyłam we wrzącej wodzie – zawiniętą w folię aluminiową zanurzyłam ją w wywarze pełnym przypraw na godzinę. Trzymałam garnek na maleńkim ogniu. Ostudziłam, schłodziłam w lodówce i serwowałam na kolację. Miała wtedy jeden mankament -była lekko za słona, ponieważ do wody dodałam sól. Niepotrzebnie – ta szynka sama w sobie miała jej dość dużo.
Przygotowanie tej szynki bezglutenowej jest proste i szybkie, a jej tradycyjny smak powinien zadowolić wszystkich członków rodziny, nawet glutenowych :).