O tym, że ciastolina jest niebezpieczna dla bezglutenowych dzieci powiedziały mi kiedyś mamy autystycznych dzieci. Zosia i Antek od dawna nie bawią się playdough (i jej odmianami – podróbami), więc szybko zapomniałam o sprawie. Przypomniała mi o tym Linda z Wrocławia (Szwedka z urodzenia, a mieszkanka pustyni z wyboru – jak pisze na swoim blogu), która szuka ciastoliny dla swojej córki z celiakią. Taki produkt jest w Dubaju, jest i w Polsce!
Jak podaje Wikipedia, w skład ciastoliny wchodzą głównie: mąka, woda i sól. A skoro mąka, to i gluten. Wreszcie niektórzy producenci zaczęli o tym pisać, podając na etykiecie ostrzeżenie: zawiera pszenicę. Mnie osobiście specjalnie to nie przeraża, bo gdy Zosia i Antek lepili z playdough, lepiłam z nimi i intuicyjnie baczyłam, by nie brali tej substancji do ust (ani rąk, specjalnych nożyczek, nabierek, foremek itp. ). Chodziło mi rzecz jasna o chemiczne składniki masy – domyślałam się, że jest w niej cała tablica Mendelejewa i nie chciałam, by nasze dzieci karmiły się tym paskudztwem. Dzięki Bogu za intuicję. Bo gdyby brały do ust brudne od ciastoliny paluszki, najadłyby się przy okazji glutenu.
W przedszkolu dzieci lepią z masy solnej – która też powstaje z mąki pszennej. Nigdy Zosi tego nie zabraniałam, prosiłam tylko ją i panią przedszkolankę, by umyć potem Zosi dokładnie ręce i ubrać jej fartuszek lub inną bluzeczkę do pracy (by na ubraniu nie zostały pyły mąki lub okruszki glutenowej masy solnej). Nie wyobrażałam sobie, by odmawiać dziecku przyjemności zabawy z całą klasą. Tym bardziej, że Zosia nie jest uczulona na gluten, lecz ma celiakię, a więc on nie podrażnia jej skóry, a uszkadza układ pokarmowy. A podczas lepienia masa solna nie dostaje się do ust i jelit, więc moim zdaniem problem nie istniał.
Gdy Zosi klasa jechała do pizzerii na pieczenie pizzy (glutenowej, rzecz jasna) – też nie widziałam problemu. Piekła glutenową pizzę razem z dziećmi, tylko jej potem nie jadła.
Na degustację dostała swoją bezglutenową pizzę – szczelnie owiniętą w folię aluminiową, a personel i wychowawczyni otrzymały szczegółowe instrukcje dotyczące odgrzania i podania potrawy.
Może się jednak zdarzyć, że mniejsze bezglutenowe dzieci lepią z ciastoliny same, gdy w tym czasie ich mama lub tata pracują, np. przy komputerze. W takich sytuacjach bezglutenowa ciastolina jest niezbędna, bo nie można wykluczyć, że szkrab nie włoży kawałka ciastoliny do ust – bo chce np. sprawdzić, czy upieczone „ciasteczka” są wystarczająco słodkie :).
Linda jeszcze precyzyjniej tłumaczy, dlaczego dzieci z celiakią nie powinny uźywać zwykłej ciastoliny:
– Wszystkie dzieci z celiakią nie powinny używać playdough. Zdarza się, że pozostałość ciastoliny utknie na skórze, jest też ryzyko, że dostanie się pod paznokcie. Dziecko włoży dłoń do ust i dojdzie do zanieczyszczenia organizmu glutenem – opowiada Linda Bezglutenowej Mamie.
Skąd jednak wziąć taki produkt? Linda, gdy mieszkała z mężem i dzieckiem w Dubaju, kupowała bezglutenową playdough w tamtejszym sklepiku.
DOPISEK z 21 czerwca 2016 r. : Jak podała na moim FB Aleksandra, bezglutenową ciastolinę można kupić już w Polsce, TUTAJ.
A to blog Lindy z Wrocławia:
http://glutenfreeandme.com/welcome/