Bezkonkurencyjne. Rozpływające się w ustach, kuszące aksamitnym ganaszem i połączeniem mięty z czekoladą. Na każdą okazję. Takie są właśnie bezglutenowe torciki czekoladowo – miętowe.
Jeśli szukacie wyjątkowego ciasta na bezglutenową Wielkanoc, sięgnijcie po ten przepis. Goście będą zachwyceni. Obiecuję.
NA CIASTO:
– 3 jajka;
– 315 g cukru pudru;
– 150 g miękkiego masła;
– 75 g kakao bez śladowych ilości glutenu;
– 115 g bezglutenowej mąki tortowej Mix per dolci Nutrifree;
– 1 łyżeczka bezglutenowego proszku do pieczenia;
– 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii lub cukru waniliowego bez śladowych ilości glutenu;
– 100 g masła o temperaturze pokojowej;
– 500 ml słodkiej śmietanki z kartonika;
– 400 g gorzkiej czekolady (najlepiej 70%) bez śladowych ilości glutenu;
– ponad ½ szklanki bezglutenowych czekoladek z nadzieniem miętowym (są np. w Lidlu);
CUKIERKOWA POLEWA (opcjonalnie):
– 1 szklanka cukru pudru;
– 2-3 łyżki wody lub soku z cytryny lub gęstego syropu malinowego;
DO OZDOBY:
– migdały,
– płatki czekoladowe bezglutenowe;
Piekarnik rozgrzałam do temperatury 180 stopni C. Formę o wymiarach 20cm x15cm posmarowałam masłem. Mąkę wymieszałam z proszkiem do pieczenia i cukrem waniliowym. Jajka zmiksowałam z cukrem na puszystą masę (3-4 minuty miksowania). Masło rozpuściłam w garnku ustawionym na wolnym ogniu. Garnek zdjęłam z ognia, dodałam kakao i wymieszałam na jednolitą masę. Dolałam ją do jajek i cały czas miksując, dodałam mąkę z dodatkami. Ciasto wlałam do formy i piekłam przez 35 minut.
W tym czasie przygotowałam ganasz czekoladowo-miętowy. Masło, śmietanę, gorzką czekoladę i czekoladki miętowe przełożyłam do garnka i rozpuściłam na wolnym ogniu, cały czas mieszając. Masę podzieliłam na dwie części i odstawiłam je, by ostygły do temperatury pokojowej i zgęstniały.
Ciasto wyjęłam z piekarnika i zostawiłam do ostygnięcia. Przekroiłam je na dwie części (gotowy kwadrat przekroiłam wzdłuż dłuższej części). Gdy masa czekoladowa zgęstniała, posmarowałam nią jeden blat i przykryłam drugim kawałkiem ciasta. Wstawiłam do lodówki, by masa stężała i skleiła oba kawałki ciasta. Po godzinie wyjęłam ciasto i pokroiłam je na małe torciki.
Lekko podgrzałam ganasz czekoladowo-miętowy z drugiego garnuszka (leciutko, aby odzyskał półpłynną konsystencję) i oblewałam nim torciki z każdej strony.
Z kolei Zosia przygotowała różowy lukier i 3 torciki udekorowała według swojego pomysłu: z dodatkiem migdałów, płatków czekoladowych i bezglutenowej kawy Inki. Torciki prezentowały się imponująco, ale musiały ponownie powędrować do lodówki na kilka godzin.
Czekoladowo-miętowe torciki najlepiej smakują dzień po upieczeniu, gdy przenikną się smaki czekolady, mięty i kakao. Świetnie komponują się z bitą śmietaną, deserem owocowym lub kwaśnym sosem owocowym. Smakują tak nieziemsko, że nie sposób wyrazić tego słowami. Polecam je na specjalne okazje. Torciki zachwycą i dzieci, i dorosłych, nie tylko na diecie bezglutenowej….