Decyzja zapadła z dnia na dzień: nie udało się załatwić nad morzem kwaterki z kuchnią (w rozsądnej cenie), więc szykujemy się pod namiot. Dokupujemy potrzebne sprzęty, zbieramy bezglutenowy prowiant, naprawiamy rowery. Oczywiście staramy się nie oglądać prognozy pogody – niech będzie co ma być, ale dzieci trzeba zahartować. Wodą morską, ale i pod prysznicem, bo na naszym polu biwakowym za ciepłą wodę trzeba płacić w automacie…
Już rok temu byliśmy na weekend pod namiotem. Wyłącznie z rowerami, bez samochodu. Tym razem będzie luksus: zapakujemy się do samochodu, rowery na bagażnik i w drogę :).
Co musimy dokupić? Kuchenkę elektryczną, materac, śpiwory dla dzieci i lodówkę elektryczną. Wydatek to spory, ale inwestycja jest warta, bo za pole namiotowe będziemy płacić tylko 50 zł na dobę – za wszystko.
Będzie więc jeżdżenie rowerami po morskich ścieżkach, wskakiwanie do morza, gotowanie, jakieś zakupy, grilowanie, a jak się uda, to nawet opalanie.
Jak poradzimy sobie z chlebem bezglutenowym, we wsi z dala od świata? Od niedawna ograniczam jedzenie pieczywa, ale dla dzieci muszę wziąć spory zapas na kilkanaście dni. Zdecydowałam się na chleb vitalny ciemny Glutenexu – najlepszy na wyprawy , od razu miękki, nie wymaga odparowywania, jest tani.
Uzupełnieniem będzie włoskie pieczywo Nutri Free – też gotowe od razu do jedzenia, bez odpiekania, spakowane w poręczne paczuszki z dwiema skibkami (na zdjęciu). Dla siebie wzięłam coś mniej tuczącego, też z Nutri Free: chlebek chrupki bez zapychających mąk, ze zdrowych składników, również pakowany w niewielkie paczuszki w opakowaniu zbiorczym. Może macie jakieś swoje sprawdzone pieczywo na wyprawy?
Przede mną sporo pakowania, więc pędzę spisywać listę :).
PS Nie mam umowy z żadną firmą na promowanie jej produktów.