Spieszyłam się dziś z przygotowaniem dzieciom śniadania do szkoły. Czekała mnie jednak przykra niespodzianka. Bo gdy otworzyłam paczkę z kupionym chlebem i okazało się, że kilka kromek pokrywa zielona pleśń!!! A ja nie miałam w zapasie innego chleba…Niestety wiem, że taka sytuacja nie jest rzadkością w bezglutenowych domach. I nie jest winą producentów. Przeczytajcie.
Mimo, że pleśń była widoczna tylko na kilku kromkach, zepsuty był cały bochenek, więc wyrzuciłam do śmietnika całe opakowanie. Pozbawieni chleba, ratowaliśmy się tym co było w lodówce. Do śniadaniówek zapakowałam dzieciom paluszki rybne z wczorajszego obiadu, ryżowy chlebek chrupki, paski papryki i marchewki, suszone owoce i orzechy. Z głodu nie osłabną, na takim prowiancie przeżyją kilka godzin w polskiej szkole. W razie głodu mogą sobie dokupić świeże jabłko w szkolnym sklepiku.
Wracając do spleśniałego pieczywa, który ma jeszcze dobrą datę przydatności do spożycia (upieczony w sierpniu 2016 r., ważny był do grudnia br.). Otóż gotowe bezglutenowe pieczywo ma zazwyczaj bardzo długi termin – nawet 3-4 miesiące (ale po otwarciu paczki już tylko 3-4 dni).
Czasem to efekt chemii, a czasem specjalnej technologii i próżniowego pakowania w atmosferze ochronnej. Obecnie wszystkie bezglutenowe chleby i bułki dostępne w sklepach są pakowane próżniowo (pomijam lokalne piekarnie bezglutenowe, które oferują świeże bezglutenowe pieczywo). I mimo starań producentów chyba każdemu z nas zdarzyło się przynieść ze sklepu bezglutenowy chleb, który po otwarciu opakowania był spleśniały. Mimo, że produkt nie był jeszcze przeterminowany.
Rozmawiałam na ten temat z wieloma polskimi i zagranicznymi producentami pieczywa bezglutenowego. Wszyscy znają problem. Wiedzą, że chleb czy bułki pleśnieją wtedy, gdy dojdzie do mikrouszkodzenia próżniowego opakowania (dodam na marginesie, że to opakowanie jest grube, a nie cieniutkie). Może to się zdarzyć w magazynie producenta, przy rozładunku towaru lub układaniu go na półkach w sklepie, w naszej torbie pełnej zakupów – okazji są dziesiątki.
Zanim taki chleb czy bułki spleśnieją, minie czasem kilka lub kilkanaście dni. I dlatego bywa, że kupujemy w sklepie chleb, który dobrze wygląda i ma dobry termin ważności, a po 2 tygodniach leżenia w domowej szufladzie jest już spleśniały. Bywa też, że już na półce sklepowej odnajdujemy chleb z pleśnią. Apeluję, by taki chleb od razu przekazać kierownikowi działu – by ktoś inny nie wrzucił go do swojego koszyka z zakupami.
Co zrobić, gdy dopiero w domu spostrzeżemy, że chleb jest spleśniały? Po pierwsze, trzeba mieć paragon, jako dowód zakupu. Najlepiej chleb zareklamować osobiście – a w razie zakupów internetowych skontaktować się ze sklepem i ustalić sposób postępowania (bo przecież nie wyślemy na własny koszt chleba do sklepu – może wystarczą precyzyjne fotografie?). Można również e-mailem powiadomić o sytuacji producenta lub polskiego importera.
Dzięki takiej informacji firma zyska być może wiedzę o sklepach, w których najczęściej klienci skarżą się na spleśniałe pieczywo bezglutenowe.
A jeśli nie mamy faktury ani paragonu albo sklep jest w innym mieście (bo przecież wielu bezglutenowych rodziców kupuje bezglutenowe produkty podczas pobytu w innych miastach, gdy dostrzeże np. promocję lub ciekawy towar) – po prostu spisujemy wydane pieniądze na straty.
I jeszcze najważniejsza sprawa: pod żadnym pozorem nie zjadamy ani jednej kromki z opakowania, w którym znaleźliśmy choćby jedną nadpleśniałą skibkę. Mimo, że na pozostałym pieczywie nie widać pleśni, ona jest tam obecna. I może zaszkodzić, zwłaszcza bezglutenowemu dziecku.