Mój Tata opowiadał, że w jego rodzinnym domu w Starych Drzewcach choinkę ozdabiano słodkościami. Na drzewku wieszano pierniczki, cukierki, orzechy, owoce. Nie wiem, czy tak było w całej Polsce w latach 50-tych, ale mnie się ten zwyczaj bardzo spodobał. Każdego roku na naszej choince zawieszamy dekorowane pierniczki bezglutenowe, trochę cukierków, ale również tradycyjne bombki.
Nie wiem, czy kiedyś uda nam się ozdobić choinkę samymi słodkościami i owocami, bo każdego roku choinkę mamy dużą, aż pod sufit (i zawsze żywą). Na pewno jednak zawsze wieszamy bezglutenowe pierniczki. Pieczemy je z wyprzedzeniem, przechowujemy w metalowej puszce, a w wigilijny poranek ozdabiamy nimi choinkę. Jest przy tym sporo zabawy i smaku, bo część zawsze zjadamy.
Kilka lat temu mała choinka w dziecięcym pokoju była natomiast ozdobiona wyłącznie bezglutenowymi słodyczami. Pojawiły się tam cukierki z Glutenexu: bezglutenowe michałki, śliwka kalifornijska w czekoladzie bezglutenowa, cukierki chałwowe bezglutenowe, galaretka bezglutenowa w czekoladzie. Powiesiliśmy też orzechy i landrynki. Przed świętami Zosia przygotowuje również pomarańczę nadziewaną goździkami. Bywały lata, gdy wspólnie lepiliśmy domek z pierników bezglutenowych. A potem z rozkoszą go zjadaliśmy, kawałek po kawałku…. A każdego roku w pokojach i na drzwiach wejściowych wieszamy i stawiamy ozdoby przygotowane przez nasze dzieci w przedszkolu lub szkole.
Wracając do słodkiej choinki z bezglutenowymi pierniczkami i cukierkami: z przyjemnością obserwowałam, jak każdego dnia choinka w dziecięcym pokoiku pustoszała, a ja oczywiście miałam w tym swój udział:). Czy w Waszym domu stanęła kiedyś taka słodka choinka? Odważycie się na taki eksperyment? Tak naprawdę to bardzo ekologiczne: co powiesimy, to zjemy ;)
KOMENTARZE