W naszym bezglutenowym domu jadamy czasem białą mąkę. Nie samą gryką i amarantusem człowiek żyje :). Gdy więc Zosia i Antek dzielnie zajadają gryczane gofry, amarantusowe ciastka i owsiane omlety, dla urozmaicenia serwuję im kukurydziane racuszki z jabłkami i drobinami mielonego maku. Szkoda, że w moim dzieciństwie, z powodu sklepowej mizerii, nie mogłam zaznać takich smaków…
– 250 g mąki Mix B Schar;
– opakowanie suchych drożdży lub 21 g świeżych;
– szczypta soli;
– 50 g cukru lub ksylitolu (daję zawsze 20 g mniej);
– 2 jajka;
– łyżka cukru waniliowego;
– łyżka oleju;
– 270 ml letniego mleka krowiego lub roślinnego;
– 2 jabłka;
– olej do smażenia;
– opcjonalnie 2 łyżki mielonego maku, 2 łyżki żurawiny lub rodzynek;
Gdy używam suchych drożdży, przesiewam je z mąką, dodaję pozostałe składniki (oprócz jabłek, maku, żurawiny) i miksuję przez 5 minut.
Jeśli użyję świeżych, przygotowuję rozczyn: pół szklanki z owych 270 ml mleka mieszam z łyżeczką cukru, kruszę drożdże, przykrywam i czekam do napęcznienia (5-10 minut). Rozczyn wlewam do miski, dodaję pozostałe składniki (oprócz jabłek, maku, żurawiny) i i miksuję przez 5 minut.
Do gotowej masy dodaję jabłka pokrojone w drobną kostkę, mak i żurawinę (można użyć samych jabłek). Mieszam łyżką, przykrywam miskę ściereczką i zostawiam do wyrośnięcia na około 45 minut.
Po tym czasie nagrzewam patelnię z olejem (dno patelni ma być całkowicie przykryte tłuszczem). Łyżką nakładam małe porcje ciasta i smażę z każdej strony na złoty kolor na średnim ogniu.
Gdy się zrumienią, wykładam je na blachę z papierem do pieczenia, by ociekły z tłuszczu. Jeśli domownicy nie są wściekle głodni, na czas usmażenia reszty ciasta gotowe racuszki wkładam do piekarnika nagrzanego do około 100 stopni.
Jeśli domownicy stukają już łyżkami :), racuszki podaję na stół. Są wystarczająco słodkie, ale… cóż to za dzieciństwo bez racuszków posypanych cukrem pudrem? Sypiemy więc :).
Bezglutenowe racuchy są pożywne i słodkie. Można je podawać na obiad, świetnie też pasują na podwieczorek. Bezglutenowe dzieci będą zachwycone, smakując taki rarytas :).
Jako bezglutenowe dziecko nie jadałam takich smakołyków. Z zazdrością patrzyłam, jak siostry zajadały naleśniki albo jabłka w cieście, obficie posypane cukrem. Cóż, w latach 80-tych cudem było zdobycie choćby mąki kukurydzianej. A bezglutenowym mamom nie śniły się bezglutenowe naleśniki, bułeczki czy racuszki.
Pamiętam, jak moja mama co dwa dni piekła dla mnie biszkopt. W pierwszych latach dzieciństwa to był mój chleb powszedni. Nie istniały wtedy żadne bezglutenowe piekarnie, oferujące bułeczki albo chlebki: ciemne, jasne, gruboziarniste….
Mama na początku nie miała miksera, więc dzielnie ubijała jajka ręczną trzepaczką. Dzieło nie do pozazdroszczenia… A dzisiaj: proszę: racuszki, pierożki, drożdżówki – od wyboru, do koloru.
(*) Przepis pochodzi z gazetki firmy Schar.
KOMENTARZE