Gdy dzieciom znudziła się pieczeń z ciemnym sosem, kotlety a’la schabowe, mielone i w ogóle mięso w każdej znanej postaci, namówiłam Zosię do wspólnego oglądania książki kucharskiej. Wśród kolorowych przepisów Pascala i Okrasy wynalazła pulpeciki z suszonymi pomidorami, podawane z makaronem w sosie pomidorowym. Przypadkiem odkryłam też kolejny sposób na naszego niejadka :).
Składniki:
– 500 g mięsa z łopatki (lub innego);
– 25 g świeżej bazylii (opcjonalnie, może być też suszona);
– 110 g suszonych pomidorów (ale może być też mniej i więcej);
– łyżeczka bezglutenowej musztardy;
– jajko;
– 90 ml oleju lub oliwy (9 łyżek);
– sól i pieprz;
– puszka pomidorów;
– cebula;
– 3 ząbki czosnku;
– bezglutenowy makaron spaghetti (lub inny rodzaj);
– ser grana padano (albo zwykły żółty);
– 70 g masła;
Pokroiłam suszone pomidory, wsypałam je do miski z mięsem, a Zosia wszystko wymieszała drewnianą łyżką. Dodałyśmy bazylię, płaską łyżeczkę musztardy, sól i pieprz. Na koniec Zosia wbiła jajko i ponownie wymieszała całość na gładką masę. Dłońmi wysmarowanymi oliwą formowała małe pulpeciki. I to była, rzecz jasna, najprzyjemniejsza część szykowania obiadu :).
Pulpeciki podsmażyłam z każdej strony na patelni i wyłożyłam na talerz. Wstawiłam wodę do ugotowania makaronu. Zmiksowałam pomidory wraz z sokiem (można też użyć puszki z krojonymi pomidorami i nie miksować ich, ale u naszych dzieci by to nie przeszło :)). Na głębokiej patelni zeszkliłam pokrojone czosnek z cebulą, wlałam zmiksowany sok. Całość zagotowałam i dusiłam, by sos nieco zgęstniał.
Raz po raz dolewałam do niego odrobinę wody, wreszcie dodałam masło pokrojone na kawałki. Sos doprawiłam solą i pierzem. Na koniec włożyłam do niego pulpeciki (w środku były jeszcze surowe), całość posypałam liśćmi bazylii z zamrażarki.
Patelnię przykryłam i dusiłam potrawę przez 5 minut na małym ogniu.
W tym czasie ugotował się makaron. Odcedziłam go i zgodnie z przepisem dodałam starty żółty ser oraz oliwę, wymieszałam. Z pomocą Zosi nałożyłam makaron na talerze. Na każdej porcji ułożyłyśmy 5 pulpecików, polałyśmy je sosem i ozdobiłyśmy listkami bazylii. Pozostałym startym serem każdy obdzielił się wedle uznania.
Pomidorowy obiad smakował wszystkim domownikom. Antek nawet nie wyczuł w pulpecikach obecności suszonych pomidorów. A Zosia? Zjadła dokładkę mięsa i postanowiła, że teraz to ona będzie wybierać dania na obiady.
– Tak, to będzie dobry sposób na zachęcenie jej do jedzenia! – uznałam i przytaszczyłam do kuchni przeróżne książki kucharskie oraz przepisy. Niech ogląda, czyta i wybiera!
(*) Przepis pochodzi z książki kucharskiej Lidla „Pascal kontra Okrasa”. Zmodyfikowałam go do potrzeb diety bezglutenowej.
KOMENTARZE