– Ta kasza wygląda na bezglutenową, może nie będę jej przebierać? – pomyślałam, zerkając przez przeźroczyste opakowanie na ciemne ziarna prażonej gryki.
Miałam lenia i wyjątkowo postanowiłam zaufać producentowi. Na szczęście w ostatniej chwili coś mnie oświeciło. Efekt? Pięć ziaren pszenicy w dużej garści kaszy, co daje 30 miligramów glutenu. Zgroza!
Zawsze przebieram wszystkie kasze (oprócz kukurydzianej, ale tę kupuję tylko z przekreślonym kłosem, certyfikowaną, więc nie ma problemu). Przyznam, że wysiłek się opłaca, bo zazwyczaj znajduję tam niespodzianki.
Wśród prosa, brązowego ryżu, gryki, a także soczewicy czy siemienia lnianego pojawiają się ziarenka odmiennych kolorów i kształtów.
Wyrzucam je, a przebrane ziarna starannie płuczę pod bieżącą wodą. Dopiero wtedy mam pewność, że do gotowania trafi kasza prawdziwie bezglutenowa.
A gdy jestem w restauracji, sanatorium czy ośrodku wypoczynkowym, nigdy nie proszę o wprowadzenie kasz do jadłospisu. Wiem, że tam nikt nie zada sobie trudu przebierania i mycia ziaren.
Kilka dni temu miałam jednak wyjątkowego lenia. Byłam zmęczona, śpiąca i postanowiłam zaufać producentowi. Mój anioł stróż podszepnął mi jednak:
– Tak dbasz o dietę, wydajesz majątek na produkty, a chcesz sobie odpuścić?
Wysypałam więc prażoną grykę na talerz i do dzieła. Tyle pszenicy dawno nie znalazłam!
Pięć ziaren pszenicy i trzy nieznane suszki. Ziarna wyraźnie różniły się kształtem od gryki i miały charakterystyczny, podłużny przedziałek. Trudno było nie rozpoznać w nich największego wroga celiaków.
Ktoś powie: – pięć ziarenek, to niewiele. I tu się pomyli. Naukowcy z Poznania wyliczyli, że w ziarnie pszenicy znajduje się aż 6 miligramów glutenu.
– Jeśli w kilogramie mąki kukurydzianej znajdą się cztery zmielone ziarna pszenicy, to zawartość glutenu wyniesie tam już 24 miligramy. Taka mąka już nie będzie bezglutenowa – wyjaśniała na konferencji Stowarzyszenia dr hab Dorota Piasecka – Kwiatkowska z Wydziału Nauk o Żywności i Żywieniu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
W porcji kaszy, którą zamierzałam zjeść na obiad, znalazłam pięć ziaren pszenicy. Wyliczenie jest proste: gdybym nie przebrała gryki, zjadłabym taką ilość glutenu, której kosmki jelitowe by mi nie wybaczyły. Gdybym taką porcję zjadała przynajmniej raz w tygodniu, moja ścisła i kosztowna dieta bezglutenowa szłaby na marne… A więc: przebierajmy kasze!
O obecność pszenicy w gryce zapytam producenta. Odpowiedź opublikuję, gdy ją tylko otrzymam ;)
[/fusion_builder_column][/fusion_builder_row][/fusion_builder_container]
KOMENTARZE