Zosia nie zawsze ma ochotę na przekąszanie migdałów, suszonych moreli czy fig, ale nie odpuści przekąski klejącej się do zębów niczym rasowa mordoklejka. Oto batony energetyczne z amarantusem – słodki sposób na wprowadzenie do diety suszek, orzechów, melasy i lnu mielonego. Zrobimy je szybko, bez pieczenia, na dodatek z dowolnych składników znalezionych w kuchennej szafce.
– 1 szklanka (100 gram) zmielonych migdałów (mogą być grubo zmielone, np. z Lidla) lub zmielonych orzechów tygrysich (np. pozostałych po odsączeniu mleka migdałowego) lub mąki z tychże orzechów;
– 2-3 łyżki (ok. 30 gram) zmielonego siemienia lnianego bezglutenowego;
– 1/2 szklanki (około 60 gram) posiekanych orzechów (włoskich, nerkowców i innych) – uczuleni mogą pominąć ten składnik;
– 1/2 szklanki bezglutenowego
amarantusa ekspandowanego;
– 2-3 łyżki płynnego miodu, syropu klonowego lub dowolnej, bezglutenowej melasy;
-1-2 łyżki soku z cytryny lub wody – w razie potrzeby;
– duża garść dowolnych suszonych owoców bez śladowych ilości glutenu: morele, śliwki, daktyle, figi, brzoskwinie, żurawina;
– 2/3 szklanki rodzynek bez śladowych ilości glutenu;
Umyte rodzynki, śliwki, morele moczymy w gorącej wodzie przez 30 minut. Owoce odsączamy, wedle uznania dodajemy daktyle lub figi i taką mieszankę miksujemy blenderem – nie trzeba na gładko.
Dodajemy migdały, siemię lniane, posiekane orzechy, amarantus i mieszamy całość łyżką. Na szklanej desce lub płaskim talerzu ugniatamy masę rękami na prostokątny placek o grubości około 2 cm.
Ostrym, czystym nożem kroimy go na batony o dowolnej długości i szerokości. Ostrożnie zdejmujemy je z deseczki, podważając od spodu nożem. Każdy baton można owinąć w folię aluminiową lub spożywczą.
Batony są od razu gotowe do jedzenia, ale wolę, gdy poleżą trochę w lodówce. Można je tam przechowywać przez kilka, a nawet kilkanaście dni.
Na początku Zosia była nimi średnio zainteresowana. – A gdyby je udekorować? – pomyślałam i wyjęłam pudełko z drobiazgami. Znalazłam kawałki czerwonego i białego sznurka odciętych niegdyś od papierowych toreb prezentowych, słomiane zawieszki z choinki i dratwę. Zawiązałam, przyczepiłam … i gotowe. Teraz batoniki są Zosi ulubioną przekąską do szkoły i na deser. Mówi, że pachną latem, a kleją się jak toffi zjadane przez jej koleżanki.
Myślę, że dzieci zainteresuje lizakowa wersja tychże batonów (na zdjęciu wyrób autorski Zosi, tuz przed pieczeniem). Masę przygotowujemy identycznie, jak do batonów i formujemy z niej małe kulki (np. wielkości orzecha włoskiego). Kulki można obtoczyć np. we wiórkach kokosowych lub zmielonych migdałach. W kulki wystarczy wbić wykałaczkę, lizaki ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i piec 10-15 minut w 160 stopniach C. Takie zdrowe, energetyczne i pożywne lizaki na pewno urozmaicą codzienną śniadaniówkę bezglutenowego ucznia lub przedszkolaka.
Tak naprawdę batony możemy komponować według własnego uznania i alergii dziecka. Myślę, że niezbędnym składnikiem są migdały, ewentualnie dozwolone orzechy, amarantus, siemię lniane, melasa i dowolne suszone owoce. Możemy pominąć rodzynki, a dać więcej żurawiny, daktyli lub brzoskwiń. Ważne, by używać suszonych owoców własnej produkcji lub sprawdzonej firmy (ufam m. in. Kresto).
Mała uwaga dla domowych cukierników: masa do uformowania batonów powinna być gęsta, zwarta, dobrze odchodzić od miski, a jednocześnie dać się formować. Jeśli ciasto w misce jest za mokre, można dodać trochę mielonych migdałów lub amarantusa, a jeśli za suche – dodać 1-2 łyżki soku z cytryny lub wody.
(*) Przepis pochodzi z książki „Amarantus smacznie i zdrowo. Bezglutenowe przepisy kulinarne” autorstwa Grażyny Konińskiej (dietetyczka oraz ekspert Polskiego Stowarzyszenia Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej) i Waldemara Sadowskiego. Przepis nieznacznie zmodyfikowałam.
PS. Nie mam żadnej umowy reklamowej z producentem składników wymienianych w przepisie.