Uff, dotarliśmy dziś z Antosiem do domu. Po trzech nockach na szpitalnej podłodze miło będzie zasnąć we własnym łóżku. I spałaszować domową kolację… Dom to dom, choć muszę przyznać, że klinika dziecięca przy ul. Szpitalnej w Poznaniu z roku na rok jest coraz bardziej przyjazna rodzicom. I oprócz jednej wpadki zapewnia dietę bezglutenową :).
Gdy byliśmy z Antkiem na tym samym oddziale cztery lata temu, warunki bytowe były podobne. To znaczy: dzieci miały łóżka, a rodzice krzesła i kawałek miejsca na podłodze, własną karimatę, śpiwór i poduchę oraz własny prowiant. Wtedy jednak korzystaliśmy z kuchni za niepisanym przyzwoleniem personelu, schodząc jednak z oczu ordynatorowi….
Teraz na rodziców czeka domowo urządzona kuchnia z czajnikiem elektrycznym, z mikrofalówką, lodówką i szafkami na suchy prowiant. Pod dostatkiem jest też papierowych ręczników, jest długi blat i barowe krzesła (dwie sztuki). Kuchnia jest czysta i przyjazna rodzicom. Lodówka jest co prawda lekko „przymała” jak na oddział z kilkudziesięcioma łóżkami.
Biorąc pod uwagę, że przy każdym dziecku jest przez całą dobę jeden rodzic, w lodówce ledwie się mieściliśmy.
Z drugiej strony mała powierzchnia wymuszała rezygnację z jogurcików i deserów na rzecz produktów podstawowych: masła, szynki i kiełbasek. Dawaliśmy jednak radę i … nie narzekam.
Jak spisała się kuchnia poznańskiej kliniki pod względem bezglutenowego żywienia pacjentów? Byłam mile zaskoczona. Jedynie pierwszego dnia kelnerka podała nam glutenowy chleb z masłem, ale tylko dlatego, że nie wiedziała, do której sali ma zanieść bezglutenowe kromki. Na śniadanie i kolację Antoś dostawał bezglutenowy, jasny chleb z Glutenexu, herbatkę i szynkę.
No właśnie, z szynką był mały kłopot. Szpitalna kuchnia serwowała jako bezglutenową… szynkę prasowaną z kurczaka z firmy Jonh z Grotnik. Poprosiłam o etykietę.
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że skład jest OK, ale… Na opakowaniu nie było oznaczenia: produkt bezglutenowy. Nie było też oznaczenia śladowych ilości alergenów. Żadnych….
Firma tymczasem produkuje pasztety, kaszanki, różnorakie wędliny, kiełbasy, potrawy na grilla itp.
Nie wierzę, że w zakładzie nie ma glutenu, a szynka dla bezglutenowych pacjentów jest wyrabiana z bezglutenowych przypraw, w warunkach zapewniających „czystość”.
Zrezygnowałam więc z jedzenia kanapek z szynką (Antek był tak słaby, że nie miał ochoty jeść, jego porcje więc przypadały mnie), zastępując je sobie własnym bezglutenowym prowiantem. Obiady natomiast były naprawdę bezglutenowe. Jednego dnia podano dietetyczną zupkę z ryżem, do tego gotowany schab, ziemniaki, marchewka bez soli (brrr) i szklisty sos pietruszkowy (okropny w smaku).
Drugiego dnia kuchnia serwowała wszystkim makaron z sosem, a Antkowi przypadła w udziale zupa brukselkowa, gotowane udo kurczaka, buraczki oraz ziemniaki ze szklistym sosem.
Antoś miał na wszystko „długie zęby”, więc spałaszowałam obiady za niego. W zamian podałam mu jego ulubione, dietetyczne przekąski.
Głodny nie był, dojadał kroplówkami ;) i suchymi przekąskami. A ja miałam okazję sprawdzić bezglutenowe menu w poznańskiej klinice dla dzieci. I stawiam kuchni dobrą czwórkę ;)