Dziś listonosz zaskoczył nas listem poleconym z Małopolski. Wypukła, duża koperta… – Co to może być? Czy coś zamawiałam przez internet? – bezskutecznie przeczesywałam pamięć.
Gdy rozerwałam kopertę i zobaczyłam książkę w twardej oprawie i czerwony grzebień Olka Konspolka, firmowej maskotki firmy Konspol, rozjaśniła mi się pamięć. No tak, to nagroda w konkursie na Facebooku!
Konkurs odbył się 23 czerwca z okazji dnia ojca, na Facebooku firmy Konspol (firma ma licencjonowany Przekreślony Kłos na sporo wędlin z kurczaka). Pytanie brzmiało: „Jaka potrawa kojarzy się Wam z Waszym tatą i dlaczego?”
Nie poddałam się sugestii, że konkurs trwa na stronie producenta wędlin. Mnie bardzo spodobało się pytanie. Bo z kuchnią, z gotowaniem zazwyczaj kojarzy się mama, prawda? A tu proszę: tata :).
Jeśli chodzi o potrawy, to mnie z tatą kojarzy się kutia. To wigilijne danie należy do tradycji kuchni wschodniej, głównie ukraińskiej, białoruskiej, rosyjskiej czy litewskiej. Skąd znalazło się w naszej rodzinie? Otóż rodzice taty jako repatrianci po wojnie przywędrowali ze Stanisławowa (dzisiejszy Iwanofrankowsk na Ukrainie) i wraz z pamiątkami oraz wspomnieniami przywieźli kulinarne zwyczaje. Pamiętam z dzieciństwa, jak mama na Wigilię przyrządzała dla taty niewielką miseczkę owej kutii. Raz, gdy byłam na prowokacji, zjadłam tę pyszność.
Ojej, ależ mi wtedy smakowała! Zapamiętałam smak orzechów, miodu, bakalii (nie cierpiałam rodzynek, toteż skrupulatnie je wybierałam) oraz znakomitą sprężystość jakichś ziarenek. Teraz wiem, że to była pszenica.
Kutia nie przyjęła się na stałe w naszej rodzinie. Gdy rodzice przeszli na dietę lekkostrawną, tata zrezygnował z tego wigilijnego deseru, więc mama przestała go przyrządzać. W mojej pamięci ten smak pozostał jednak tak głęboko, że gdy założyłam własną rodzinę, nie wyobrażałam sobie Bożego Narodzenia bez kutii, oczywiście bezglutenowej.
Na tę okazję kupuję specjalnie brązowy okrągły ryż, który w deserze wygląda podobnie, jak pszenica. Nie rozgotowuje się i zachowuje sprężystość. Jakby był stworzony do kutii bez glutenu :).
Wracając do konkursu: napisałam komentarz na Facebooku firmy Konspol i w natłoku zajęć szybko zapomniałam, że to był konkurs. A na początku lipca na swoim Facebooku znalazłam post z prośbą o podanie adresu, bo … jestem jedną z czterech zwyciężczyń w konkursie :), wraz z Emilią Wojciechowską, Eweliną Bałazy i Joanną Chyrzka Chyrzyńską. Bardzo się ucieszyłam, naprawdę! I serdecznie dziękuję :). Bardzo lubię organizować konkursy, ale teraz wiem, że dostawanie nagród jest takie przyjemne…
A szczególnie miłe są nagrody, które nie lądują w szufladzie, lecz uczestniczą w codziennym życiu. Olek Konspolek, z dedykacją dla Zosi i Antka, właśnie śpi w objęciach najmłodszego członka naszej rodziny.
– Olek Konspolek będzie dla Antka, a książka kucharska dla mnie, dobrze mamo? Proszę.... – no, nie mogłam się oprzeć prośbie Zosi.
Tym bardziej, że w praktyce nasze książki kucharskie i tak są wspólne:). A „Kulinarne spotkania z Konspolem” to pozycja naprawdę warta uwagi. Zawiera m. in. rozdział „Bezglutenowe szaleństwo” specjalnie dla celiaków i osób na diecie bezglutenowej, a tam przepisy m. in. na naleśniki z parówkami (Zosia już je zamówiła jutro na obiad) czy muffiny z polędwicą królewską (interesujący przepis, niebawem upiekę). Już wiem, że z pewnością podzielę się z Wami większością bezglutenowych przepisów Konspolu.
W książce znalazłam tez przepisy, które nie są oznaczone jako bezglutenowe, ale są takie z natury (lub łatwo zastąpić składniki): to ryż z parówkami jeżykami, parówki w cieście naleśnikowym, kokardki z kabanosami i zielonym groszkiem oraz nutką mięty czy panini z szynką i jajkiem. Brzmi apetycznie, prawda?
Ojej, tylko kiedy my to wszystko zjemy?
KOMENTARZE