Na kuchni bez glutenu znamy się jak mało kto: u nas to już sprawa pokoleniowa, znana od 1979 r. ;) Sprawa wygląda tak: Daniel jest zdrów, Zosia i ja mamy celiakię, a Antoś – nadwrażliwość na gluten. Jemy więc bezglutenowo, smacznie, zdrowo i kolorowo. Znamy parę sposobów na tanie podróżowanie, szybkie gotowanie i do jedzenia zachęcanie. Czytajcie nas, panowie i panie ;)
z celiakią rozpoznaną w 1979 roku czuję się jak bezglutenowy dinozaur. Sądziłam, że kuchnia nie będzie moim przeznaczeniem. Myliłam się… Dopiero jako mama Zosi i Antka – bezglutenowców, alergików i niejadków pokochałam garnki, chochle i patelnie. Jako domowy piekarz, wędliniarz i cukiernik rzadko opuszczam kuchnię przed północą. Nos poza nią wystawiam tylko po to, by robić zakupy. Na mej drodze są warzywniaki, hodowcy królików, działkowcy…
Na dietę bezglutenową przeszedł z przymusu: po prostu w domu od wiosny 2010 r. nie ma grama glutenu. Gdy jednak zatęskni za smakiem żytnio-pszennego chleba, kupuje bochenek i trzyma go z dala od naszego jedzenia, a pajdy kroi na osobistej desce, osobistym nożem.
Nasz niejadek z celiakią rozpoznaną w wieku 3,5 lat. Wierna miłośniczka Scoobiego Doo i książek. Smakoszka soku z dyni, rzeżuchy, łososia, czarnuszki i zielonych grejpfrutów. Sokole oko w wypatrywaniu przekreślonego kłosa na sklepowych półkach. Posiłki zjada, a raczej degustuje, średnio przez 40 minut, ale docenia kulinarne nowinki i kolorowe dekoracje na talerzu. Od niedawna sama wymyśla przepisy, a ubrana w fartuszek gotuje i piecze z coraz większą pasją. Uwielbia pomagać mi w prowadzeniu bezglutenowych warsztatów.
Zjadacz bananów, kaszy jaglanej i suszonych moreli. Fan Karlssona z dachu, portrecista Spidermana, zapalony obserwator przyrody. Od początku (5. miesiąc życia) nie tolerował glutenu, potem był na prowokacji, obecnie znów jest na diecie bezglutenowej. Chętnie przygotowuje pizzę gluten – free, a niedawno zachęcił mnie do opracowania przepisu na bezglutenowe pyzy drożdżowe na parze. Antek uwielbia precelki Schara, paluszki Balvitenu i amarantuski Ecoproduktu. Wie, co dobre!
Miałam wielkie szczęście, bo swojego wroga poznałam już w 1979, jako roczny niemowlak. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że jestem bezglutenowym dinozaurem. Ale prawdziwą, ścisłą dietę stosuję świadomie dopiero od … 3 lat, a więc od czasu, gdy wykryliśmy celiakię u naszej Zosi. Wtedy, dzięki jej lekarce i Polskiemu Stowarzyszeniu Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej (www.celiakia.pl) dowiedziałam się, że tej diety nie można stosować „trochę”.
Teraz więc w naszej kuchni ze świecą nie znajdziesz glutenu. Zresztą tropię go z lupą w ręce, gdy szperam po marketowych alejkach i niewielkich sklepikach, w poszukiwaniu ryżowych otrębów, „czystej” mąki gryczanej lub kukurydzianej. Jestem ortodoksyjna: u mnie nie przejdzie produkt, który może zawierać śladowe ilości glutenu. Bo te śladowe ilości, to czasem konia potrafią powalić, ale o tym kiedy indziej….
– Dzień dobry, czy kupię u Was szynkę bez glutenu? – pytam w nowo otwartych wędliniarniach.
– Mamy dwie bez glutaminianu: krakowską i firmową – zachwala ekspedientka, a mnie się w kieszeni otwiera nóż…
Z wyboru odstawiliśmy także skrobię pszenną (używamy jej tylko sporadycznie), mleko krowie (głównie laktozę i kazeinę), sztuczne konserwanty, glutaminian sodu i kurczaki (na stole pojawiają się sporadycznie). Szuflady zapełniły się za to cykorią, kaszą jaglaną, białą gryką i brązowym ryżem. Na półkach przybyło przepisów na wątróbki, pasztety i domowe kiełbasy. Eksperymentujemy, kisimy, pieczemy, prażymy, suszymy – tak, dużo jemy (przynajmniej niektórzy) i z kuchni rzadko wychodzimy.
Wszystko po to, by zdrowo i smacznie nakarmić Księżniczkę Zosię i Księcia Antka. No, często wymaga to czarów, podstępów, ba (!) nawet tajemnej sztuki kuglarskiej, a przede wszystkim czasu! Ale jak każda bezglutenowa mama zakasuję rękawy, pędzę do kuchni i nie liczę godzin i lat spędzanych przy garnkach i patelniach.
Liczę za to na was, bezglutenowe mamy i ojcowie: na wasze przepisy, sposoby na niejadka, informacje o nowych produktach, mądrych lekarzach czy przyjaznych przedszkolach. Wymieniajmy się wszystkim, co dotyczy naszych bezglutenowych dzieci w małych i dużych miastach!
Bądźmy razem, ale najpierw wyjdźmy z ukrycia, integrujmy się. Bo jest nas wielu nie tylko w aglomeracjach, ale także w mniejszych regionach, miasteczkach czy wsiach. Często nie wiemy nawet, że dziecko z tego samego przedszkola albo sąsiadka z klatki też są na diecie bezglutenowej! A przecież miło mieć obok bratnią duszę…
Od 2019 r. działa w Polsce moje stowarzyszenie dla osób z celiakią i na diecie bezglutenowej. Odbywają się u Bezglutenowej Mamy warsztaty, nieformalne spotkania, wspólne zakupy i gotowanie.
Na blogu nie zamieszczam informacji o celiakii jako chorobie czy podstawowych danych na temat diety bezglutenowej. Zrobili to już eksperci w portalu mp.pl. I właśnie tam odsyłam wszystkich zainteresowanych.
OTO WASZE LISTY DO BEZGLUTENOWEJ MAMY:
„Odkąd cię spotkaliśmy nie ma dla nas w kuchni rzeczy niemożliwych – bezglutenowy tort to dla nas pikuś :-)” – Ola z Bolesławca, mama bezglutenowej Amelii.
KOMENTARZE