Zmęczeni, ale i zachwyceni wróciliśmy dziś w nocy z Niemieckiego Dnia Celiakii w Lipsku. Organizacja imprezy była na medal, jedzenia i picia mieliśmy w bród, poznaliśmy nowych producentów żywności bezglutenowej, napotkaliśmy też stoisko polskiej oraz czeskiej firmy bezglutenowej. Bogaci o nowe doświadczenia i przeżycia z żalem wsiadaliśmy do samochodu. To było cudowne, bezglutenowe święto. Podobne szykuje się w najbliższy weekend w Warszawie.
W tym roku niemieckie stowarzyszenie bezglutenowe Deutsche Zoliakie Gesellschaft e.V. zorganizowało święto celiaków w Lipsku. Na wyjazd namówiła nas Małgosia z Poznania, mama bezglutenowej Meli. To był znakomity pomysł, choć od Lipska dzieliło nas prawie 400 km. Na imprezę zapisaliśmy się e-mailem już dwa miesiące wcześniej i zapłaciliśmy wpisowe po 10 euro/osobę. Dzięki tej wpłacie otrzymaliśmy stowarzyszeniowe koszulki, angielskie muffinki bezglutenowe, a także pakiet kuponów na gratisy i rabatowe zakupy podczas imprezy.
Na wszelki wypadek zapakowaliśmy karton jedzenia do auta (by mieć coś na kolację i na śniadanie), wzięliśmy rolki, kaski i kamizelki odblaskowe. Na noc z piątku na sobotę zatrzymaliśmy się w małym hotelu Plagwitzer Hof przy Gieserstrasse w Lipsku. Impreza zaczęła się w sobotę, 16 maja w centrum Lipska. Zarejestrowaliśmy się przy stoliku stowarzyszenia i odebraliśmy nasze pakiety. Czekając na oficjalne rozpoczęcie bawiliśmy się na pokazie zespołu bębniarskiego Como Vento z Altenburga.
Przed południem, bezglutenowym pochodem liczącym około tysiąca osób, ruszyliśmy na Augustusplatz. Jaki to był miły widok! Setki osób maszerujących w białych koszulkach z napisem: „Welt Zoliakie Tag” (z tyłu) oraz „Glutenfrei erleben”, ze śpiewem na ustach, ze śmiechem bezglutenowych dzieci…. Na placu przed operą urządzono wielki, bezglutenowy festyn. Była scena, telebim, ławki i stoły, ogromny kącik dziecięcy z drewnianymi zabawkami i ponad 20 stoisk producentów bezglutenowej żywności. Co to był za raj!
Duże zainteresowanie wzbudzał kilkumetrowy tunel – jelito cienkie, do którego można było wejść i z bliska obejrzeć, jak wyglądają zmiany spowodowane jedzeniem glutenu przez osoby chore na celiakię. Brr, niezwykłe przeżycie, ale szczególnie sugestywne dla dzieci. Bombowy pomysł, prawda? Weszlibyście do takiego jelita? ;)
Wśród stoisk królował Schaer, który rozdawał za kupony pudełka śniadaniowe z bezglutenowymi kanapkami i tostem. Mieliśmy kanapkę z serem pleśniowym, miodem i orzechami włoskimi, kanapkę z pesto i orzeszkami pini, a także bezglutenowego tosta z salami i sosem pomidorowym. Pycha! Schaer rozdawał także za kupony pakiet słodyczy: wafelki cytrynowe, baton w czekoladzie Chocolix i baton nadziewany owocami Fruit Bar, a także „bezglutenowe Knoppersy” czyli Nociolli.
Na stolikach degustacyjnych Schaera pod dostatkiem było bezglutenowych ciast, ciasteczek, kanapek, bezglutenowych lodów rożków, a także – cenna – woda w baniaku. Na stoisku firmy Seitz degustowaliśmy ciastka i chipsy, mogliśmy kupować bezglutenowe makarony. Pipi w niebieskich kitkach rozdawała dzieciom firmowe balony, co nasza Zosia skwitowała: – Ta firma ma darmową siłę roboczą! Wesołe dzieci chodzą z balonami po mieście i za darmo robią reklamę…
Stoisko firmy Komeko oferowało mąkę ze specjalnego ryżu japońskiego: do wypieku chleba, do wypieku ciast. W składzie była sama mąka ryżowa… Zero dodatków, emulgatorów, zagęszczaczy…
Była jednak dość droga, więc nie zdecydowałam się na zakup. Na stoisku Koneko można było też kupić paczkę bezglutenowej cebulki prażonej. Produkt ciekawy, ale nie uzywam go w mojej bezglutenowej kuchni, więc nie kupowałam.
Stoisko Hammer Muhler sprzedawało świeże bezglutenowe bułki, kilka rodzajów chleba, mąki. Kupiłam Zosi zestaw 5 podłużnych, jasnych bułek bodajże za 3 euro. Od firmy 3Pauly otrzymywaliśmy za kupony chipsy, można było degustować paluszki i ciasteczka. Pycha!
Na stoisku firmy Alnavit można było podgryzać chipsy, paluszki i ciasteczka w czekoladzie. Te przekąski bardzo przypominały mi bezglutenowe produkty firmy Schnitzer – były nawet podobnie paczkowane.
Dłużej zatrzymałam się na stoisku gospodarstwa agroturystycznego, które oferowało bezglutenowy chleb na zakwasie. W składzie miał m. in. mąkę ryżową, kasztanową, gryczaną. Był pięknie wyrośnięty, lekko wilgotny. Chleb marzenie!
Kupiłam bochen za 5 euro i zajadamy się nim wszyscy do dziś. Smakuje Zosi, Antkowi, a nawet glutenowemu Danielowi. Pyszny!
Na kolejnym stoisku znaleźliśmy bezglutenowe kostki rosołowe Cenovis bez oleju palmowego, bez laktozy, odpowiednie dla wegan. Za każdy bon przysługiwało jedno opakowanie kostek. Na innym stoisku można było kupić bezglutenowe piwo w promocyjnej cenie. Amatorów złotego trunku nie brakowało!
Niemieckie stowarzyszenie bezglutenowe zajmowało kilka stanowisk. Podzielone było na kilka sektorów, m. in. dla bezglutenowych seniorów czy dla bezglutenowej młodzieży. Wolontariusze i pracownicy udzielali tam porad dietetycznych, zachęcali do działań na rzecz społeczności, rozdawali gadżety (smycze, długopisy), sprzedawali wykaz leków bezglutenowych i wykaz produktów bezglutenowych, kubki stowarzyszeniowe i gazety. Na jednym ze stolików można było pobawić się w rozpoznawanie bezglutenowych zbóż w małych słoiczkach.
Na stolikach były też przygotowane wykazy restauracji czy kawiarni w Lipsku, w których można było zjeść bezglutenowe dania.
Oblegane było stoisko z bezglutenową gastronomią. Można było tam kupić bezglutenowe hot-dogi, bezglutenowe frytki czy zapiekanki. Kolejka do bufetu była tak długa, że nie odważyliśmy się w niej stanąć. Uznałam, że na innych stoiskach jest tyle jedzenia, że z głodu nie padniemy. A tracić czas na stanie w tak długiej kolejce? Nie, bez sensu.
Nasze dzieci (Mela, Zosia, Antek) z radością wpadły do namiotu z bezglutenowymi lodami firmy Bofrost. Czego tam nie było w zamrażarkach! Lody w czekoladzie, pingwiny, lody w owocowych polewach, lody w kubeczku… Można było jeść, jeść, jeść – bez ograniczeń. Za kupony dostawało się natomiast torbę z opakowaniem bezglutenowych wafli do lodów. Na lato przydadzą się w sam raz! Za opłatą natomiast można było skosztować pierogów czy pizzy, odgrzanych z mrożonek.
Na imprezie w Lipsku nie zabrakło starych znajomych… Otóż swoje stoisko miała tam czeska firma Jizerske Pekarny, która oferowała swoje mąki oraz znakomite rogaliki bezglutenowe. W sąsiedztwie było też stoisko polskiej firmy Balviten, która sprzedawała m. in. swój chleb, makarony, mąki i ciastka. W ich namiocie ciągle był ruch!
Na stoisku firmy Bauck Hoff degustowaliśmy bułeczki i chleby, można też było kupić ich znakomite mąki bezglutenowe. Firma Rosch&Fisch oferowała pyszne bułki (m. in. z grubą solą), a także małe piecyki do podpiekania pieczywa. Piecyk kosztował 99 euro.
W czasie, gdy tłumy ludzi odwiedzały stoiska, na środku placu przed operą trwała biesiada. Jej uczestnicy słuchali wystąpień różnych osób na scenie, bawili się przy muzyce i występach dzieci.
Stale oblegany był kącik dziecięcy. Do dyspozycji maluszków i kilkulatków były edukacyjne, drewniane urządzenia/zabawki. W kąciku plastycznym można było rysować i wycinać, a długie kolejki maluchów ustawiały się do malowania twarzy według wzoru wybranego z książeczki. Wokół krążył chłopak na szczudłach, ciągle grała muzyka, słychać było śmiech dzieci. Wyglądaliśmy jak wielka, bezglutenowa rodzina. Fantastyczne było to, że tylu ludzi ubrało koszulki i chciało się integrować podczas wspólnego świętowania.
Tego samego dnia dzień celiakii świętowano w Pradze oraz w Szczecinie. A już za kilka dni, 22 i 23 maja spotykamy się Międzynarodowym Dniu Celiakii w Warszawie, w hotelu Gromada.
Ciekawe, czy polscy celiacy równie tłumnie przyjdą na swoje bezglutenowe święto? Czy podobnie jak w Niemczech, świętować będą bezglutenowi autystycy, osoby na wózkach inwalidzkich czy z zepsołem Downa? W Niemczech ludzie byli już na to gotowi.
Galeria zdjęć z Niemieckiego Dnia Celiakii Lipsk 2015 r.