Uparcie poszukuję przepisów na domowe wędliny, które uniezależnią mnie od sklepowych wyrobów, zazwyczaj pełnych chemii. Dzieciom przejadła się już pieczeń z pistacjami, mielonka, szynka. Mam więc kłopot przy szykowaniu szkolnych śniadań czy kolacji.
Znalazłam: pastrami domowe ze schabu, aromatyczne i delikatne. Zasmakowało wszystkim.
– bardzo świeży schab (około 1 kg), jak najmniejszy w przekroju;
– spora mieszanka ziół bez glutenu: majeranku, tymianku i oregano;
– łyżeczka oleju z oregano;
– 1 łyżka surowego miodu;
– sól;
Zgodnie z instrukcją w przepisie świeżutki schab umyłam i osuszyłam papierowym ręcznikiem. Natarłam go starannie miodem. Mięso włożyłam do szklanego naczynia, przykryłam lniana ściereczka i wstawiłam na dobę do lodówki.
Nastepnego dnia umyłam i ponownie osuszyłam schab, następnie obficie natarłam solą i wstawiłam na dobę lodówki, przykryty ściereczką. Kolejnego dnia umyłam mięso i wysuszyłam.
Roztarłam w rękach łyżkę oleju z oregano (jakiż on aromatyczny!) i energicznie wmasowałam go w mięso. Obsypałam obficie schab mieszanką ziół i owinęłam kilkakrotnie dużą gazą z apteki. Oba końce mocno związałam sznurkiem.
Autorki książki „Kuchnia polska bez pszenicy” polecały, by powiesić schab na tydzień w ciemnym, chłodnym i przewiewnym miejscu, zabezpieczonym przed dostępem owadów. Uznaliśmy w domu, że najlepszym miejsce będzie nasza sypialnia, a konkretnie piramida wisząca nad łóżkiem (przez trzy noce bałam się, że schab spadnie mi na brzuch:)). Sypialnia natychmiast nasyciła się niezwykłym aromatem oregano i majeranku. Z dnia na dzień zapach stawał się mniej intensywny, a my z niecierpliwością czekaliśmy, aż minie siedem dni…
Wreszcie nadszedł TEN dzień! Zdjęliśmy naszą wędlinę z piramidy. Po odwinięciu z gazy była bardzo przyjemna w dotyku. Pierwsze rozkrojenie odbyło się niemal majestatycznie.
Zrobiliśmy TO długim nożem, otrzymanym od zaprzyjaźnionego Alvaro z Hiszpanii, wraz z potężną, suszoną nogą wieprzową :). Nóż okazał sie idealny do krojenia cieniutkich plasterków.
Nasze bezglutenowe pastrami zaskoczyło wszystkich delikatnym smakiem, a jednocześnie aromatem pochodzącym z ziołowej skórki. Rewelacja! Dawno nie jadłam tak znakomitej wędliny. Do degustacji udało nam się namówić nawet dzieci – one jednak prosiły o odkrojenie ziołowej otoczki.
Pastrami wstawiłam na talerzyku do lodówki, nie będąc pewną, czy trzymać je na zewnątrz, w chłodzie czy może powiesić w sypialni? Podpowiecie? Jak przechowujecie gotowe, wyszuszone mięso?
Wiem, że niektórzy takie rarytasy na koniec wędzą – ale na razie nie mam dostępu do wędzarni, więc poprzestanę na suszeniu. Wiem, że ta wędlina będzie często gościć na naszym stole (oprócz lata) – to taka radość zajadać na kolację swój chleb, swoją szynkę i … popijać herbatą z własnoręcznie zebranej pokrzywy :).
(*) Przepis pochodzi z książki Marty Szloser i Wandy Gąsiorowskiej „Kuchnia polska bez pszenicy”.