Czy to możliwe, że rodzic na wieść o celiakii swojego dziecka dozna ulgi? Ale też pojawią się przed nim nowe wyzwania: zakupy, specjalne gotowanie, bunt dziecka, rywalizacja rodzeństwa, problem z podjadaniem glutenu….
Bezglutenowa Mama rozmawia na ten temat z dr Ewą Karmolińską – Jagodzik – psychologiem, pedagogiem i terapeutą.
– To sytuacja znana bezglutenowym rodzicom: dziecko ma zaparcia, bóle brzuszka czy niski wzrost, które wywołują nasz niepokój. Po wielu konsultacjach, badaniach i rozmowach ze specjalistami okazuje się, że dziecko choruję na celiakię lub ma alergię na gluten. Pojawia się szok, przerażenie, poczucie bezradności…
– Ale też początkowo może pojawić się poczucie ulgi. Otóż nasza pociecha miała różnego rodzaju trudności zdrowotne, ale nasz niepokój był ogromy z powodu barku wiedzy: co się z naszym dzieckiem dzieje? W takich sytuacjach rodzice często mają ogromne obawy, poczucie winy i pojawiają się często tzw. „czarne myśli”. Po prostu boimy się o zdrowie i życie naszego dziecka. Natomiast w momencie, kiedy po wielu latach cierpień dziecka, szukania specjalistów, w końcu słyszymy diagnozę, to w pierwszej chwili czujemy ulgę: no w końcu wiem co to jest.
– Jak przekuć tę wiedzę na konstruktywne działanie?
– Jeżeli wiem, co dolega mojemu dziecku, to mogę podjąć stosowne kroki mające na celu poprawę samopoczucia. Odzyskujemy tym samym poczucie kontroli nad tym, co się dzieje z naszym dzieckiem, której to brakowało nam w chwilach przed diagnozą. Najczęściej w tej sytuacji rodzice zaczynają poszukiwać informacji o jednostce chorobowej, szukają sposobów radzenia sobie w nowej, poniekąd niecodziennej sytuacji. Odzyskanie poczucia kontroli nad chorobą dziecka daje poczucie sprawstwa i możliwość zaangażowania.
– To prawda: celiakia i dieta bezglutenowa wymagają niecodziennego zaangażowania….
– Oczywiście, bowiem dostarczanie pożywienia dzieciom jest podstawową potrzebą dziecka i naturalną reakcją rodzica, by tę potrzebę zaspokoić. Jeżeli jest możliwość realizowania tej potrzeby w sposób naturalny, bez zakłóceń, wówczas spożywanie posiłków jest jednym z wielu ważnych elementów naszego rodzinnego współżycia.
– No właśnie, kiedy dziecko przechodzi na dietę bezglutenową, zmienia się większość rytuałów żywieniowych w domu. Jak w takiej sytuacji powinna zachowywać się rodzina?
– Po pierwsze musimy pamiętać, że jeżeli choruje jednostka w rodzinie to tak naprawdę choruje cały system rodzinny. Nie ma możliwości, by choroba jednego z nas nie odbiła się na funkcjonowaniu i możliwości zaspakajania potrzeb pozostałych członków rodziny. Najczęściej cała energia rodzinna koncentruje się wokół osoby chorej. Dlatego należy bardzo uważać, by nie zapomnieć o pozostałych osobach w rodzinie, szczególnie o innych dzieciach. Mogą poczuć się zaniedbane i porzucone, a w konsekwencji uruchomić tzw. system naprawczy rodziny lub mechanizmy obronne, które pozwolą mu pozyskać uwagę rodziców, a odsunąć ją od dziecka chorego.
– Co to oznacza w praktyce?
– To oznacza, że zdrowe dzieci, zaczynają rywalizować o względy rodziców, dokuczając swojemu choremu rodzeństwu, wycofując się z życia rodzinnego. Mogą zacząć zachowywać się hałaśliwie, arogancko, opuścić się w nauce itp. Każde dziecko może zareagować inaczej, ale przyczyna może być ta sama. Takie dziecko chce powiedzieć nam: „Hallo, ja też tu jestem!!!! Jestem zdrowy, ale tak samo potrzebuję Waszej miłości!!!!!”.
– Zdarza się, że zdrowe dzieci dokuczają celiaczkowi, że jego jedzenie jest niesmaczne. Podpuszczają, by skusił się na jedzenie glutenowe, czyli niby smaczniejsze. Czy można zapobiec takim zachowaniom rywalizującego rodzeństwa?
– Każda rodzina jest inna i w każdej rodzinie występuje inny wzorzec rywalizacji rodzeństwa o miłość rodziców. Nie spotkałam sytuacji, żeby taka rywalizacja nie pojawiła się w ogóle, jest ona raczej albo bardziej jawna/ ukryta, albo bardziej spektakularnie manifestowana lub mniej, ale występuje zawsze. Warto zaobserwować, czy owo dokuczanie jest sytuacyjne tzn. pojawia się tylko w określonych sytuacjach np. gdy dziecko zdrowe dostało karę za jakieś swoje przewinienie i teraz „wyżywa się” na bracie lub siostrze z celiakią? Wówczas warto porozmawiać z dzieckiem i powiedzieć mu: „Widzę, że złościsz się na brata, bo zabroniłam Tobie oglądać TV i jest Ci przykro, chcesz by jemu też było przykro, ale to jest nie w porządku, bo bratu jest smutno”. Czasami wystarczy odwołać się do uczuć dziecka chorego i potrzeb dziecka zdrowego. To naprawdę działa, rozładowuje złe napięcia i daje poczucie jednemu i drugiemu, że rodzic się nimi interesuje.
– Rywalizacji może też sprzyjać ulgowe traktowanie dziecka na diecie bezglutenowej?
– Niektóre chore dzieci czują się dobrze ze swoją chorobą, bo dzięki niej mają różne ulgi. Na przykład rodzic myśli sobie: „ten mój biedny mały synek tak cierpi, że nie może jeść takich dobrych rzeczy, że musi się wyrzekać, że na każdym kroku ma pokusy i musi z nimi walczyć, więc teraz będziemy dla niego bardziej pobłażliwi”. Rodzice zaczynają być bardziej wyrozumiali dla dziecka chorego, a dla zdrowego tej cierpliwości już nie wystarcza. Dziecko bardzo szybko uczy się, że choroba daje mu ulgi i zaczyna to wykorzystywać. Zdrowe dziecko wówczas to widzi, czuje i zaczyna manifestować swoje odrzucenie przez rodzica.
– Pani Ewo, co konkretnie można w takiej sytuacji zrobić?
– Można zachęcać dziecko zdrowe, by też było częściowo na diecie. Można tak mu urozmaicać jego dietę, by też była atrakcyjna i żeby wokół jego jedzenia była taka sama atmosfera, jak wokół jedzenia dziecka chorego. I tu chyba dochodzimy do sedna sprawy: Otóż, przy wszelakich chorobach związanych z dietą należy tak zorganizować życie, by jedzenie nie było osią życia rodzinnego, ale takim samym elementem jak w każdej innej rodzinie. By jedzenie zdrowych i chorych członków rodziny było w ten sam sposób traktowane i celebrowane.
– Czyli nie manifestujemy wyjątkowści dziecka?
– Własnie. Nie manifestujmy na każdym kroku specjalnych potrzeb naszego dziecka, tylko po prostu wprowadzajmy je tak, jakby były one naszą zasadą od zawsze. Są na przykład rodziny, które nie jedzą mięsa i one też dzielą się na te, które robią z tego swoją filozofię życia i na te, które po prostu nie jedzą mięsa, nie mają potrzeby podkreślania tego na każdym kroku, w każdej rozmowie. Te pierwsze często traktują osoby jedzące mięso, jako gorszy gatunek ludzi itp. To wszystko rodzi potrzebę manipulowania podstawową potrzebą człowieka, jaką jest zaspakajanie głodu w celach dobrego sprawnego funkcjonowania. Moją propozycją jest stworzenie wokół diety bezglutenowej atmosfery zdrowego jedzenia, by wszyscy członkowie rodziny mieli energię do życia i nie chorowali, czuli się świetnie itp. Dieta bezglutenowa może być początkiem zdrowego odżywiania się dla całej rodziny.
Dziękuję za rozmowę.
KOMENTARZE