Pierwszy poniedziałek marca witam słodko i kolorowo. Przed pracą sączę kawę z cynamonem i podjadam mój wieczorny wypiek: bezglutenowy mazurek daktylowo-amarantusowy. To ciasto według przepisu z książki „Święta bez pszenicy” już przy pierwszym kęsie dostało piątkę z plusem. Niezbyt słodkie, o lekko kawowym posmaku, udekorowane masą daktylową i deserową czekoladą. Takie wytrawne mazurki mogę jadać codziennie… Oto szybki przepis.
Kruche ciasto:
Nadzienie:
Polewa:
Daktyle zalałam wrzątkiem i odstawiłam na dwie godziny. Odsączyłam i zblendowałam z dżemem na jednolitą masę.
Piekarnik nastawiłam na 200 stopni C. W misce wymieszałam suche składniki na ciasto, dodałam pokrojone na kawałki masło i zagniotłam. Dodałam jogurt i ponownie zagniotłam ciasto na gładką masę.
Wyłożyłam nim okrągłą formę o średnicy niespełna 20 cm i wstawiłam do piekarnika na około 16-18 minut. Gdy ciasto ostygło, rozsmarowałam na nim masę daktylowo – dżemową. Roztopiłam czekoladę i polałam nią ciasto. Ozdobiłam posiekanymi orzechami nerkowca, migdałami, rodzynkami i żurawiną. Wstawiłam do lodówki na noc, by zastygło. Rano po śniadaniu mieliśmy prawdziwą ucztę. Zimna czekolada bajecznie strzelała przy każdym kęsie, a słodka masa daktylowa równoważyła nieco wytrawny, kawowy smak kruchego spodu.
Zazwyczaj nie mogłam zjeść więcej, niż jedną porcję mazurka. W tej wersji pofolgowałam sobie, tłumacząc, że po prostu wyławiam smaki…. Za chwilę do degustacji zasiądzie Zosia i jestem bardzo ciekawa jej opinii. A Antek … takich rzeczy nie jada.
(*)Przepis pochodzi z książki „Święta bez pszenicy” autorstwa Marty Szloser i Wandy Gąsiorowskiej, Wydawnictwo Bukowy Las 2015. Nieco go zmodyfikowałam – dostosowałam do zawartości szafek. Zamiast ksylitolu użyłam cukru, zamiast złocistego siemienia lnianego – zwykłego siemienia lnianego, a zamiast 1/3 łyżeczki wanilii – łyżeczkę ekstraktu waniliowego. Jako polewy użyłam roztopionej czekolady.