Czasem ktoś pisze w komentarzach na FB, że bezglutenowe mamy z przesadną troskliwością szykują bezglutenowe dzieci na wycieczki. Ktoś napisał, że na miejscu kucharzy w kuchni, czytając precyzyjne opisy na pudełkach poczułby się jak idiota. Spieszę z przykładami, które uzasadniają nasze drobiazgowe podejście do sprawy.
Odparowywanie bezglutenowego chleba
„Chleb proszę odparować na czystej ściereczce, a następnie przełożyć na papierowy ręcznik i po paru minutach ułożyć na talerzu. Jeśli odparowany chleb ma czekać do śniadania, proszę przykryć go folia lub drugim talerzem” – czy to informacja dla idioty?
Nie. Zdarzyło nam się, że w jednym z sanatoriów dla dzieci panie w kuchni odparowywały nam bezglutenowy chleb, a następnie przekładały go od razu na talerz.
Gdy przychodziłam z dziećmi do stołówki, na stole czekał rozmiękły od spodu chleb, zeschnięty z wierzchu. Dzieci brzydziły się dotknąć taką kluchę, nie mówiąc o jedzeniu.
Pytam więc: lepiej opisać sposób odparowywania chleba, czy ryzykować, że dziecko nie zje śniadania?
Jeszcze innym rozwiązaniem jest wyposażenie dziecka w świeży bezglutenowy chleb (np. z piekarni HERT spod Wrocławia) lub w specjalny miękki chleb bezglutenowy Schaer (dostępny w całej Polsce np. w Kauflandzie), który nie wymaga odparowywania, np. Classic Schaer, Meisterbackers Schaer lub Meisterbackers Mehrkorn Schaer. Chleb ma swoją cenę, jednakże nawet jeśli na co dzień nie korzystacie z tego rodzaju bezglutenowego pieczywa, to zapewniam że na szkolnej wycieczce bezglutenowego dziecka sprawdzi się znakomicie.
Wykluczyć gluten i jajko
„Dziecko jest uczulone także na jajko. W potrawach dla niego proszę nie dodawać jajka do panierowania, do mielonych, do wypieków, do zup, do sosów itp.”. Czy to również informacja dla idioty?
Byłam niedawno przejazdem w ośrodku, który reklamował się jako specjalizujący się w dietach (bezglutenowej, bezmlecznej itd.). Koleżanka zgłosiła, że jej syn jest uczulony na gluten, jajko i mleko. Zaufała kucharzom. A co jej syn dostał na obiad? Mielonego z jajkiem. I kucharka była zdziwiona, bo przecież podała na obiad kotleta, a nie jajko…. czy nie opadają Wam ręce, czytając te słowa?
Kucharze nie są idiotami
Takich przykładów znam mnóstwo. Zarówno z podróży, z Waszych opowieści, jaki i ze szkoleń lokali w programie Menu bez Glutenu.
I wiem, że dopiero drobiazgowe szkolenie (takie jakie prowadzimy w ramach Polskiego Stowarzyszenia Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej) personelowi kuchni otwiera oczy na drobiazgi, których trzeba dopilnować przy obsłudze klientów z celiakią i na diecie bezglutenowej.
Nikt nie mówi, że kucharze są idiotami. Wręcz przeciwnie, bardzo często zaskakują nas empatią, życzliwością, pomysłowością i przenikliwością. Bardzo często ratują nas od głodu lub monotonnego wyżywienia poza domem. Ale czasem nieświadomie popełniają błędy, wynikające z pośpiechu, z braku wiedzy o krzyżowych zanieczyszczeniach, z braku wiedzy o celiakii i alergii na pszenicę, jaja, mleko czy owies.
Znałam kucharza, który wrócił z Anglii i miał o sobie wysokie mniemanie. Planował w swej restauracji wypiekać bezglutenowy chleb z orkiszu!!!!! (po raz kolejny uświadamiam, że orkisz zawiera bardzo dużo glutenu i jest zabroniony w diecie bezglutenowej).
Dla dobra dziecka
Zatem te wszystkie karteczki na pudełkach, gruba czcionka, wykrzykniki, drobiazgowe instrukcje nie służą upokorzeniu kucharzy, ale mają na celu zapobieganie ewentualnym błędom w kuchni. I tyle. Bez podtekstów, bez wywyższania się czy wymądrzania. Im więcej możemy zrobić, by zadbać o bezpieczne wyżywienie bezglutenowego dziecka na wycieczce, tym lepiej. Bo osoby pracujące w kuchni czasem nie mają pojęcia, jak ważne jest wykluczenie glutenu na każdym etapie, także na szwedzkim stole czy przy stoliku dla gości, czy przy odcedzaniu bezglutenowego makaronu.
I nie obrażajmy się na siebie. Wzajemna życzliwość jest niezbędna w opiece nad bezglutenowym dzieckiem. Podobnie jak dobry humor i pozytywne podejście do diety bezglutenowej. To również jest dla dobra dziecka z celiakią i na diecie bezglutenowej.