W maju czeka nas bezglutenowa pierwsza komunia święta. Kupujemy książeczki, różańce itp., ale przede wszystkim sprawdziłyśmy w kościele komunikanty: czy są NA PEWNO bezglutenowe. Skłoniło nas do tego badanie, które w komunikantach jednego z producentów wykryło przekroczony dopuszczalny poziom glutenu. Ufff, w naszym kościele są te bezpieczne.
Tydzień temu zgłosiłam w zakrystii, że Zosia będzie potrzebowała bezglutenowych komunikantów. Ku mojej uciesze katechetka i ksiądz zapewnili, że nie ma problemu, znają temat i mają na stałe takie komunikanty. I wiedzą, że bezglutenowej komunii świętej trzeba udzielać w taki sposób, by nie doszło do zanieczyszczenia komunikantu glutenowymi okruszkami. Uff, obie z Zosią odetchnęłyśmy z ulgą.
Ale kilka dni temu okazało się, że jedna z firm dystrybuuje komunikanty bezglutenowe (zwane w kościele niskoglutenowymi), które mają przekroczony dopuszczalny poziom glutenu!
Komunikanty nie są opisane jako produkt bezglutenowy, a więc osoby chore nie mają żadnej gwarancji „czystości” i bezpieczeństwa produktu. W komunikantach tych wykryto około 26 ppm glutenu, gdy granica wynosi 20 ppm. Czy to istotna różnica? Bardzo, ponieważ nigdy nie wiemy, czy komunikanty z kolejnej partii nie będą miały np. 100 albo 300 ppm glutenu.
Dlatego tak ważne jest, by wierni z celiakią i na diecie bezglutenowej upewnili się u księdza, czy ma bezpieczne komunikanty bezglutenowe. W tej kwestii nie można uwierzyć na słowo, nawet księdzu. To my jesteśmy chorzy i to my musimy mieć stuprocentową pewność, że przyjmujemy komunikanty bezpieczne dla osób z celiakią.