Święta za nami, zakupy przed nami, a jeść trzeba. Rano przed śniadaniem robimy więc przegląd lodówki. Z wczorajszego obiadu została porcja łososia, ugotowanego na parze. Jest i otwarta paczka bezglutenowych, jasnych bułek, kawałek żółtego sera, salami, keczup….
– Mamo, zróbmy na śniadanie fishburgera! – Zosia jakby czytała w moich myślach.
Pomysł jest zaskakująco prosty, a na samą myśl o ciepłej bułce wszyscy robimy się wściekle głodni.
– Śniadanie będzie gotowe za kwadrans! – wołam i ustawiam piekarnik na 250 st.
Uwielbiam takie szybkie dania. Na desce układamy łososia, przekrojone bułki, parę plastrów żółtego sera oraz bezglutenowego salami firmy Żywiec.
Zakasujemy rękawy i bierzemy się z Zosią do pracy. Przekrojone bułki grubo smarujemy masłem. Zosi burger będzie z rybą i żółtym serem. Aby dodatki nie spadały z bułki, łososia staramy się rozsmarować niczym pastę – lekko ją przyciskamy nożem.
Antek nie bawi się w egzotyczne dodatki – decyduje się na bułkę z salami.
Gotowe bułki układamy na blaszce wyłożonej folią aluminiową. Po chwili burgery lądują w gorącym piekarniku, na najniższym poziomie.
Trzy minuty później dom wypełnia się zapachami pieczonego łososia, salami i bułki z masłem.
– Mamo, burgery robią się ciemne! – alarmuje Zosia, pełniąca dyżur przy piekarniku.
Alarm! Przesadziłam z czasem pieczenia! Otwierać piekarnik!
No tak. Przyjmijmy, że przyrumieniona skórka burgerów była zamierzonym efektem.
– Przynajmniej salami jest bardziej chrupiące – pocieszam się i serwuję bułkę wygłodniałemu Antkowi.
Zosi też nie przeszkadza kolor skórki. Tym razem przy jedzeniu nie muszę jej czytać, opowiadać historii ani zabawiać. Polewa fishburgera keczupem (Heinz) i zatapia zęby w gorącej jeszcze bułce.
– Pycha! Ja chcę tak codziennie! – woła rozmarzonym głosem, a ja myślę: codziennie to przesada, ale dlaczego nie 1-2 razy w tygodniu? Wystarczy zmieniać dodatki, kolory talerzy i rodzaje bułek.
– No i zmniejszać temperaturę! – woła z pokoju Daniel, zadowalający się poświąteczną jajecznicą z pięciu jaj.
Tak, następne burgery upiekę w 200 stopniach przez niespełna 5 minut.
– Będzie dokładka? – dopytuje Antek, zerkając tęsknym wzrokiem na piekarnik.
KOMENTARZE