Do tej pory byłam pewna, że można ufać producentom, którzy wymieniają w swoim produkcie śladowe ilości alergenów. Gdy w tym wykazie na etykiecie nie było glutenu, uznawałam, że to żywność bezpieczna dla osób z celiakią. Bo tak stanowi prawo. Niestety, po raz kolejny przekonałam się, że producenci nie są wiarygodni. Jedno jest pewne: bezglutenowe zakupy wcale nie są proste. Posłuchajcie….
W jednym z pensjonatów na Dolnym Śląsku znalazłam w magazynie przyprawy z logo „Świdnicki”. Był i pieprz i cynamon, majeranek i bazylia, papryka i liść laurowy i inne. Nie znałam tego producenta, więc wnikliwie przyjrzałam się etykiecie. Znalazłam napis: produkt może zawierać śladowe ilości alergenów typu: seler, orzechy, sezam, migdały.
– Hurra, nie ma na tej etykiecie glutenu! – ucieszyłam się. Bo z przyprawami mamy w Polsce naprawdę spory problem. Praktycznie wszystkie, nawet pojedyncze zioła polskich i międzynarodowych firm, są zanieczyszczone glutenem pochodzącym z paczkowania w tych samych halach, maszynach itp. Jedynie Dary Natury gwarantują, że ich przyprawy i mieszanki przypraw są czyste.
Gdy więc znalazłam przyprawy lokalnej firmy, dobrze opisane, kamień spadł mi z serca. Cieszyłam się, że na rynku jest jeszcze jedna firma (oprócz Darów Natury), która paczkuje przyprawy bez glutenu.
Ale… z ciekawości napisałam e-maila do firmy Danpex, producenta Przypraw Świdnickich. Odpowiedź ścięła mnie z nóg:
– Jesteśmy w trakcie zmiany opakowań i aktualizacji danych na nich zawartych. Gluten może występować w śladowych ilościach – odpisała Alina Mielcarek z firmy Danpex.
Po raz kolejny więc opłaciło się drążyć temat… Kiedyś zawiodłam się na producencie płatków jaglanych, na firmie Polgreen (czytaj tutaj), która opisała je jako „produkt bezglutenowy”, choć nie miała wcale badań na potwierdzenie tego zapisu chronionego prawem…
Kiedy indziej sprawdziłam, że firma Visana (czytaj tutaj), producent przypraw sprzedawanych m. in. w zielarniach i sklepach ze zdrową żywnością, w ogóle nie oznacza obecności glutenu w swoich przyprawach. Lekceważy także klientów, nie zaznaczając śladowych ilości alergenów. Przykład: jedna z przypraw Visana ma w składzie cebulkę prażoną. Cebulka jest prażona w glutenowej bułce tartej. Ale na etykiecie nie znajdziemy słowa na ten temat… Choć jakiś rok temu uświadamiałam procenta, że MUSI informować klientów o obecności glutenu lub śladowych ilości w produkcie, na jego przyprawach nadal nie ma żadnych ostrzeżeń…
A teraz te Przyprawy Świdnickie…. My, osoby chore na celiakię, nie możemy jeść produktów, w których są owe „śladowe ilości glutenu”. Bo taki napis na etykiecie oznacza, że tego glutenu może być bardzo dużo albo bardzo mało. Po prostu nie jest zbadany, a w magazynach, halach produkcyjnych itp. ma kontakt z mąką pszenną, żytnią itp. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że możemy ufać tylko produktom znanych producentów, oznaczonym przekreślonym kłosem lub wyraźnym określeniem „produkt bezglutenowy”. Szczegóły dotyczące bezpiecznych zakupów bezglutenowych znajdziecie TUTAJ, w Vademecum Bezglutenowej mamy „Bezglutenowe zakupy bez tajemnic”.
A jakie są Wasze doświadczenia? Ufacie oznaczeniom na etykietach czy prawdziwość tych zapisów potwierdzacie telefonem lub e-mailem do producenta?