Apetytu nabieramy oczami, prawda? Zapewniam więc, że pasztet bezglutenowy w bordowej galarecie skusi każdego biesiadnika.
Pasztet bezglutenowy w żurawinowej glazurze jest potrawą na specjalne okazje. Jej przygotowanie wymaga trochę zachodu, ale efekt wart jest wysiłku. Dzięki takiemu daniu nasza bezglutenowa Wielkanoc będzie oryginalna, prawdziwie odświętna i zaskakująca.
– około 700 g domowego pasztetu bez glutenu (przepis tutaj);
– czerwone wino wytrawne w ilości odpowiadającej ilości wody, którą pasztet wyparł w naczyniu (patrz niżej);
– 8 g żelatyny
– 300 g żurawiny do mięs w słoiku;
– cukier do smaku – około 2 łyżki;
Poprzedniego dnia upiekłam pasztet, ale postarałam się, by jego wymiary były o około 1 cm mniejsze, niż wymiary foremki. Uformowałam go przy pomocy folii aluminiowej, z której utworzyłam wewnątrz coś w rodzaju mniejszej foremki.
Gotowy pasztet zostawiłam w foremce, by ostygł. Gdy był już zimny, delikatnie wyjęłam go na deseczkę.
Następnego dnia przygotowałam glazurę. Pasztet zawinęłam dokładnie w folie spożywczą i włożyłam do umytej foremki. Wlałam tyle wody, by nakryła pasztet. Wodę zlałam do naczynia i zmierzyłam jej objętość.
Następnie odmierzyłam do garnka tyle wina, ile wody wyparł pasztet. Wsypałam żelatynę i lekko podgrzałam, mieszając. Gdy żelatyna się rozpuściła, dodałam żurawinę i do smaku 2 łyżki cukru. Galaretę wlałam na dno naczynia, powstała warstwa około 2 cm. Naczynie wstawiłam następnie do lodówki na kilkanaście minut, by galaretka lekko stężała i skleiła się z mięsem.
Na lekko zastygniętej galarecie położyłam pasztet, zalałam ze wszystkich stron pozostała galaretę i na kilka godzin wstawiłam do lodówki. Jak widać na zdjęciu, dziwnym trafem zabrakło mi galaretki, by przykryła wierzch pasztetu. Nie zraziłam się tym wcale ;) – po prostu nieprecyzyjnie odmierzyłam ilość wina….
Następnego dnia mieliśmy ucztę – ale tylko dorośli. Bałam się podać tę potrawe dzieciom, niepewna, czy z wina wyparował cały alkohol…. I pomyślałam, że pasztet w glazurze można przecież przygotować na bazie soku żurawinowego, prawda? Wtedy byłby zjadliwy i dla dzieci…. Jak sądzicie?
(*) Przepis zaczerpnęłam z gazety „Rewia”.
KOMENTARZE