Nasze dzieci nie jadły jeszcze nigdy w życiu tradycyjnego kalendarza adwentowego. Nie wiedzą, że w tym roku kupiłam świąteczny kalendarz bez glutenu (jeszcze go nie dostały).
Dlatego jakieś dwa tygodnie temu wpadły na pomysł przygotowania domowego kalendarza. Spędziły przy tym niedzielne popołudnie. I dzisiaj nadeszła uroczysta chwila: domowy kalendarz został napoczęty :).
To był ekspresowy kalendarz, ale i tak dzieci poświęciły nań trochę czasu. Do przygotowania kalendarza dzieci wykorzystały drewniane pudełko po koralikach.
Wnętrza przegródek wykleiły kolorowymi papierkami świątecznymi, a przykrycie zrobiły z dużej, świątecznej kartki (blok kupiłam w Lidlu). I własnie te prace plastyczne pochłonęły ich na całe popołudnie w połowie listopada.
Do przegródek powkładały mleczne czekoladki Goplany, które akurat znalazły w lodówce (dostały je od mamy bezglutenowej Meli z Poznania). I kalendarz był gotowy! Nęcił ich przez dwa tygodnie, ale dzielnie wytrwały i nie tknęły ani kosteczki.
– Adwent to adwent, trzeba mieć zasady – twardo mówił Antek, choć łza kręciła mu się w oku.
Dwa lub trzy lata temu nasz kalendarz adwentowy był zdecydowanie bardziej pracochłonny. Przygotowałyśmy go z Zosią. Wykorzystałyśmy pudełeczka po zapałkach, które starannie okleiłyśmy, misternie ozdobiłyśmy świątecznymi aplikacjami i ponumerowałyśmy (na zdjęciu). Do wnętrza trafiły czekoladki Goplany, a Zosia w adwencie codziennie sięgała do swego kalendarza… Na pamiątkę zachowałyśmy kilka pudełek. Przyznam, że zerkamy na nie z dużym sentymentem….
A jak zaczął się Wasz bezglutenowy adwent? Zdobyliście w sklepie kalendarze bez glutenu, czy wykonaliście wspólnie czekoladowe pudełeczka?
KOMENTARZE