Wstyd przyznać, ale dotąd nie używałam w kuchni ciasta francuskiego. Podchodziłam do niego jak do jeżą, aż wreszcie nadszedł ten moment. Dzisiaj, na podwieczorek. Wyjęłam z lodówki jeden płat bezglutenowego ciasta francuskiego, połączyłam go z domową karobellą (powidła z karobem) i uformowałam ślimaczki. Zosia była zachwycona! Chyba pierwszy raz jadła ciasto francuskie…
Potrzebne będą także:
Stolnicę oprószyłam bezglutenową mąką, ułożyłam na niej płat ciasta i również obsypałam go delikatnie mąką. Rozwałkowałam na grubość 2 mm. Posmarowałam domową „nutellą” bezglutenową i zwinęłam dłuższym bokiem w rulon. Owinęłam go folią spożywczą i wstawiłam na pół godziny do zamrażarki. Po tym czasie pokroiłam rulon na krążki – tak powstały ślimaczki. Piekarnik ustawiłam na 180 stopni C.
Ułożyłam ślimaczki na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Wszystkie posmarowałam rozkłóconym jajkiem, kilka ozdobiłam bezglutenową posypką cukrową.
Blachę wstawiłam do piekarnika na około 25 minut – do lekkiego zrumienienia ciasta. Gdy ślimaczki ostygły (po około 10 minutach), zajadaliśmy je przy filiżance bezglutenowej kawy zbożowej. Były przepyszne, co potwierdzała rozanielona mina Zosi.
Czy udało Wam się kiedyś przygotować domowe bezglutenowe ciasto francuskie? Ponoć jest to nie lada wyzwanie. Dlaczego pytam? Otóż skład gotowego ciasta francuskiego nie jest zachęcający do częstszego stosowania. Oto on: skrobia pszenna, bezglutenowa, oleje roślinne: palmowy, rzepakowy częściowo utwardzony palmowy, skrobia kukurydziana, woda, glukoza, sól, substancje zagęszczające: guma guar, E464, kwas ziemniaczany, regulatory kwasowości: E575, kwas octowy; substancja spulchniająca: wodorowęglan sodu… Niby nie najgorzej, ale te utwardzone oleje…