Bezglutenowa mama musi być gotowa na wiele trudnych pytań. Wiem, że większość dopiero przede mną, ale … Niedawno serce omal mi nie pękło, gdy Zosia po powrocie ze szkoły zapytała:
– Mamooo, a jak smakuje zapiekanka?
Pytanie banalne, prawda? Ale nie dla bezglutenowych dzieci. Zamiast gadać, zdobyłam bagietki, usmażyłam pieczarki i starłam ser. Nigdy nie zapomnę tej radości przy drugim śniadaniu!
W sklepie na Placu Metzga w Lesznie „od ręki” kupiłam bułki bagietki bez skrobi pszennej (możecie też kupić bezglutenowe bagietki z Balvitenu). Najdłuższe, jakie są w bezglutenowym świecie. Dlaczego?
– Bo dzieci na przerwie jedzą takie długie…
– No, to będzie niespodzianka – cieszyłam się, biegnąc do domu w podskokach.
Po drodze kupiłam pieczarki, żółty ser i kabanosy Konspolu. W lodówce była salami z Żywca, keczup z Heinza i masło. Wszystko, co moim zdaniem wystarczy do bezglutenowych zapiekanek.
Znałam możliwości żołądków Zosi i Antka, dlatego rozkroiłam tylko jedną bagietkę. Usmażyłam pieczarki z cebulą na masełku. Starłam ser, skroiłam salami i kabanosy. Z góry wiedziałam, jakie dodatki nałożyć na zapiekankę dla Zosi, a jakie dla Antka.
I tak Zosia dostała masło, pieczarki, ser i salami, a Antek jedynie masło, salami i kabanosa. Tak przygotowane bezglutenowe zapiekanki wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni C. Włączyłam termoobieg (nie jest konieczny) i czekałam, aż stopi się ser (3-5 minut).
Wyobrażając sobie radość Zosi, omal ich nie przypaliłam . Nieszczęściu zapobiegły dzieci, które przybiegły do kuchni, zwabione nieznanym zapachem bezglutenowych zapiekanek. Gdy Zosia zerknęła do piekarnika, z wrażenia zaczęła tańczyć. Cudownie, że zwykła zapiekanka może tak cieszyć… Wyobrażacie sobie podobną radość u glutenowego dziecka?
KOMENTARZE