Od dawna przymierzałam się do przygotowania domowej granoli. Zdrowej, prawdziwej, pachnącej suszonymi owocami i słodkiej od miodu. Wreszcie nadszedł ten dzień. Siedzę teraz przy komputerze i chrupię moje ziarenka. Rety, jak to smakuje!
Przepis jest prosty: według niego każdy skomponuje granolę ze składników, które znajdzie w swojej bezglutenowej kuchni. Uwierzcie: sklepowe granole się chowają!
– w sumie 2 szklanki bezglutenowych płatków zbożowych (użyłam owsianych Glutenexu, gryczanych Szarłatu, jaglanych Incoli oraz amarantusa ekspandowanego Amarello);
– szklanka bezglutenowych pestek (u mnie słonecznik, sezam, wiórki kokosowe, len);
– w sumie pół szklanki orzechów i migdałów;
– szklanka suszonych, pokrojonych owoców bez siarki (żurawina, daktyle, rodzynki, truskawki);
– 3 łyżki oleju;
– 100 ml (3/4 szklanki) słodzika (dałam miód gryczany);
– starte jabłko;
– łyżka brązowego cukru dark muscovado (opcjonalnie);
Piekarnik nagrzałam do 150 stopni C. Wymieszałam suche składniki. Starłam jabłko i dodałam. Blaszkę wyłożyłam papierem do pieczenia.Wysypałam na nią składniki. W garnuszku rozpuściłam miód, dodałam olej i łyżkę cukru brązowego dark muscovado. Płynnym słodzikiem polałam suche składniki. Wymieszałam.
Blaszkę wstawiłam do piekarnika na 25 minut. Od czasu do czasu delikatnie mieszałam. Potem uchyliłam drzwiczki piekarnika i zostawiłam blaszkę z granola jeszcze na kwadrans. Ostudzoną przesypałam do szklanego słoika. Chrupiącą, słodką, pachnącą. Bezglutenowa granola bez mąki, bez żadnych dodatków! I jak niewiele przy niej pracy! Jutro dam Zosi pudełeczko suchej granoli do chrupania w szkole. Ciekawe, jak je oceni?
Jeśli przyrządzacie swoje granole, podzielcie się smakami :).