Parę dni temu przypomniałam sobie o leżącej na półce książce „Święta bez pszenicy” – skarbnicy m. in. wielkanocnych przepisów. Naprędce wypróbowuję je przed świętami i jestem zachwycona.
Autorki proponują przepisy pełne naturalnych składników, bez chemii i sztucznych substancji. Takie są np. bezglutenowe ciasteczka „Kolorowe pisanki” – z naturalnymi barwnikami, niezbyt słodkie i pyszne.
– 100 g bezglutenowej mąki gryczanej;
– 50 g bezglutenowej mąki kukurydzianej;
– 40 g mąki ziemniaczanej bez śladowych ilości glutenu;
– 60 g ksylitolu lub cukru;
– 100 g masła (użyłam pół na pół: margaryny i oleju kokosowego rafinowanego);
– 1 żółtko;
– barwniki: 1 płaska łyżeczka kurkumy i 1 płaska łyżeczka karobu;
– łyżeczka ekstraktu waniliowego (opcjonalnie);
W misce wymieszałam suche składniki. Dodałam pokrojony na małe kawałki tłuszcz, żółtko i ekstrakt waniliowy. Wymieszałam składniki i zagniotłam jednolite ciasto. Wydawało mi się zbyt kruszące, więc dodałam jeszcze łyżkę tłuszczu kokosowego. Zagniotłam i podzieliłam na dwie części. Do jednej części dodałam kurkumę, a do drugiej – karob. Obie porcje dokładnie zagniotłam, by barwniki dobrze się rozprowadziły.
Ciasto wstawiłam na pół godziny do lodówki (nie dłużej, bo stwardnieje na kamień i dłużej będzie odtajać). Piekarnik nastawiłam na 170 stopni C. Pierwszą porcję ciasta rozwałkowałam między dwoma arkuszami papieru do pieczenia na grubość około 0,3-0,5 mm. Foremkę w kształcie kółka lekko zgniotłam, by powstał owal. Foremką wycinałam małe jajeczka i układałam na blaszce. Piekłam około 14 minut – pod koniec co chwilę kontrolowałam kolor ciasteczek – by nie straciły koloru. Blachę wyjęłam z piekarnika i zostawiłam do przestudzenia (nie wolno dotykać, póki stygną). Dopiero potem przełożyłam je to metalowej puszki. Dzieci spróbowały po ciasteczku. Smakowały im, bo były kolorowe i niezbyt słodkie. Mam nadzieję, że dotrwają do bezglutenowej Wielkanocy.
(*) Przepis z książki Marty Szloser i Wandy Gąsiorowskiej „Święta bez pszenicy”, Wydawnictwo Bukowy Las. Użyłam jasnej mąki gryczanej zamiast pełnoziarnistej, od siebie dodałam także ekstrakt waniliowy.