Przyzwyczaiłam się do tego, że na wszelkie towarzyskie spotkania i imprezy idę z własnym prowiantem dla siebie i Zosi. Ale wczoraj czekała nas mega niespodzianka: na urodzinach Izy były usmażone na osobnej patelni bezglutenowe kotlety, była i puszka z rybami, kiełbaski Konspolu, bułeczki gluten-free i ciasteczka dla dzieci… Wiecie, jakie to było wzruszające?
Wczoraj na urodzinach Izy byłyśmy z Zosią jedynymi celiaczkami. Zazwyczaj nie lubię sprawiać gospodarzom kłopotu związanego z przygotowaniem dań bezglutenowych.
Bywa też, że osoby niezaznajomione z dietą nieświadomie popełnią błędy w przygotowaniu potraw. Dlatego na imprezy idę z torbą własnych przekąsek lub z gotowymi, domowymi daniami bezglutenowymi.
Na wczorajsza imprezę upiekłam bezglutenowy tort (w uzgodnieniu z Wojtkiem, mężem Izy), chlebek fasolowo-pomidorowy, serniczki imbirowe, wzięłam też bułeczki i szynkę oraz włoskie ciasteczka Cantucci Nutrii Free. Wiedziałam, że z takim prowiantem wytrzymamy kilka godzin w sytości. Ale na miejscu okazało się, że gospodarze zadbali o wszystkich gości.
Gdy weszliśmy, Wojtek na osobnej patelni smażył właśnie kotleciki w panierce z bezglutenowego amarantusa ekspandowanego (Amarello). W lodówce były kabanosy i kiełbasa śląska Konspolu z międzynarodowym Przekreślonym Kłosem, bezglutenowe bułeczki oraz bezglutenowa ryba w puszce, w sosie pomidorowym. Dla dzieci przygotowano ich ulubione ciasteczka…. Niemal łzy stanęły mi w oczach. Oto ktoś zadbał o gości ze specjalnymi potrzebami dietetycznymi, choć i tak było wiadomo, że przyjdę przygotowana (znamy się wiele lat).
Doznałam niesamowitego uczucia (podobnego doznałam, gdy niedawno zaprowadziłam Zosię do chrzestnego, a tam czekały bezglutenowe wafelki czekoladowe. Chrzestny z żoną zaproponowali też, że kupią jakieś bezglutenowe pieczywo i zamrożą, by podczas odwiedzin Zosia mogła u nich się posilić). Poczułam się ważna dla naszych przyjaciół. I byłam z nich dumna, że potrafili wyszukać bezpieczne produkty.
Ponieważ spędzaliśmy razem tegoroczne wakacje, Iza i Wojtek z bliska zapoznali się z zasadami diety bezglutenowej. Wiedzieli, jak przygotować bezpieczne kotlety, gdzie szukać bezglutenowych produktów.
Nie bez znaczenia był fakt, że na zakupy wybrali się do niewielkiego sklepu ze zdrową żywnością (Delikatesy „Wiem, co jem” w Lesznie). Właścicielka sklepu doradziła im, jakie bułki wybrać, wynalazła dla nich bezpieczne ryby w puszce i ulubione przez dzieci ciasteczka. W markecie pewnie nie otrzymaliby takiej pomocy.
Wczoraj na urodzinach Izy było mi bardzo lekko na duszy. Cieszyłam się, że przygotowany przeze mnie i Zosię tort wszystkim smakuje (nawet dzieciom i wegetarianom), a chleb fasolowo-pomidorowy (maczaliśmy go w oleju z orzechów włoskich) zniknął z deseczki dość szybko. Spałaszowałyśmy z Zosią nasze specjalne kotlety, potem rozsmakowałam się w rybie w sosie pomidorowym, pyszne były też bułeczki z szynką (na kiełbaski nie miałyśmy już miejsca).
Była też uczta duchowa: rozmowy z przyjaciółmi, gitara i poezja śpiewana, dziesiątki uśmiechów, żartów. Tak, to były najlepsze urodziny, na jakich dotąd byłam ;)
A jak jest u Was? Czy na imprezach u glutenożerców czekają na Was bezglutenowe dania? Czy wolicie nosić swój prowiant?