Klasowe wyjście na pizzę może być dla bezglutenowego dziecka okazją do zapoznania rówieśników ze swoją dietą. To też ciekawa forma bezglutenowych warsztatów dla dzieci. To się uda, wymaga tylko zaangażowania bezglutenowej mamy lub bezglutenowego taty i znalezienia miejsca na wypiek. Ale czegóż nie robi się dla dziecka? Wczoraj przetestowaliśmy wspólne bezglutenowej pizzy w piecu chlebowym. Było mnóstwo mąki, sera, salami i zabawy.
Wyprawę zaplanowaliśmy już na początku roku szkolnego. Wiedziałam, że w zaprzyjaźnionym gospodarstwie ogrodniczym Zespołu Szkół Rolniczo-Budowlanych w Lesznie jest fantastyczny piec chlebowy. Idealny do upieczenia bezglutenowej pizzy! Zarezerwowałam więc termin i zamówiłam pogodę. Parę dni przed imprezą z klasową panią skarbnik zrobiłyśmy zakupy: 3 kostki żółtego sera, 3 koncentraty pomidorowe Pudliszki, czosnek, zioła prowansalskie, olej rzepakowy, drożdże suszone, keczup Pudliszki, salami w plastrach (glutenowe).
W domowym magazynie znalazłam cztery kilogramy bezglutenowej, uniwersalnej mąki, a także kurkumę, mąkę dyniową Darów Natury oraz mąkę żołędziową Darów Natury. Uszykowałam trzy duże miski, drewniane łyżki, łyżeczki, pędzelki silikonowe.
W dniu imprezy o świcie starłam ser i przygotowałam pastę pomidorową z koncentratu, oleju, świeżo wyciśniętego czosnku, soli, pieprzu i ziół. Glutenowy Daniel zawiózł samochodem kartony z jedzeniem do naszej ogrodowej pizzerii, a my z wychowawczynią, panią skarbnik i niemal 30-osobową grupą drugoklasistów (szkoła podstawowa) ruszyliśmy piechotą na dwukilometrową wyprawę. Uczniowie, rzecz jasna, mieli na sobie odblaskowe, modne kamizelki :).
Na polanie przy piecu chlebowym ustawiliśmy stoły, a na nich potrzebne produkty oraz przybory kuchenne. Chłopcy i dziewczyny garnęli się do wsypywania mąki, mieszania drożdży, wsypywania cukru i soli, przypraw i wszelkich składników. Byli przy tym bardzo ciekawi bezglutenowej diety.
– Proszę pani, a jak wy z Zosią zjecie gluten, to wychodzi wam na buzi jakieś uczulenie? – dopytywała jedna z drugoklasistek.
– Nie, gdybyśmy zjadły gluten, zachorowałyby nam jelita i rozbolałyby nas brzuchy – wyjaśniłam dociekliwej uczennicy.
– Proszę pani, a ta pizza w ogóle będzie dobra? – był ciekaw wysoki blondyn, który zamaszyście mieszał drożdże z mąką.
– Pewnie że tak, będzie najlepsza na świecie – zapewniałam i wlewałam do szklanki gorącą wodę z czajnika oraz zimną z butli. Otrzymaną w ten sposób letnią wodę dodawałam do mąki. Gdy z trudem wymieszaliśmy ciasto (trud wynikał ze zbyt małych misek), przykryliśmy je czym się dało. Miski powędrowały w pobliże pieca, a my uprzątnęliśmy bałagan ze stołu. Nasze ciasto dyniowo – żołędziowe rosło jak na drożdżach!
Z panią skarbnik oraz wychowawczynią smarowałyśmy olejem aluminiowe foremki, obsypywałyśmy je też bezglutenową mąką. Potem szybko wymieszałyśmy super wyrośnięte ciasto (by odgazował) i nałożyłyśmy każdemu dziecku mniej więcej stugramową porcję ciasta. Dziewczyny i chłopcy tłoczyli się przy nas niecierpliwie i słychać było, jak wszystkim kiszki grają marsza… Dłońmi posmarowanymi olejem uklepałam każdemu kształt pizzy. Następnie było smarowanie pastą pomidorową i każdy komponował sobie swoją własną pizzę: serem, salami oraz papryką prosto z ogrodu.
Nasza Zosia udekorowała swoją pizzę specjalną, bezglutenową salami z osobnego pudełka. Gotowe pizze odbierali od nas panowie czekający przy piecu chlebowym z profesjonalną łopatą. Pieczenie szło w mig.
Po kwadransie wszyscy zajadali swoje arcydzieła. Polewali je keczupem, posypywali ziołami i solą. Było widać i słychać, że bezglutenowa pizza im smakuje, choć ma zielonkawy kolor i brakuje w niej pszenicy….
Tylko nieliczni kręcili nosami, ale pewnie dlatego, że trudno im było zaakceptować odmienny kolor ciasta. Nasza bezglutenowa pizza smakowała zdecydowanej większości dzieci (nielicznym tylko, którzy mieli grubszą warstwę ciasta, pizza słabiej się upiekła), za to wszystkim dorosłym, a także pracownikom gospodarstwa, których z radością częstowaliśmy bezglutenowymi wypiekami.
Kto był najszczęśliwszą osobą na tym ogrodowym pikniku? Chyba nasza Zosia, która w pyłach bezglutenowej mąki czuła się jak ryba w wodzie… Podczas przygotowań i wypieku czuła się bezpiecznie i musiała jedynie uważać, by na jej pizzę nie dostał się plaster glutenowej salami. Zobaczyła też, że bezglutenowe jedzenie smakuje jej rówieśnikom, że spotkało się z aprobatą dużej grupy osób, które dotychczas nie miały kontaktu z taką żywnością.
Myślę sobie, że przy okazji przełamałyśmy pewien stereotyp: bo nadal wiele osób uważa, że bezglutenowe jedzenie nie jest smaczne. A tu proszę: taka dobra, bezglutenowa pizza….
Oczywiście w większości polskich miast nie ma dostępu do pieców chlebowych. Jak więc zorganizować bezglutenowe, kulinarne spotkanie z klasą lub przedszkolną grupą swojego dziecka? Można umówić się na lepienie ciasteczek w przedszkolu, a panie kucharki z pewnością upieką je w dużym piecu.
Można też podjąć próbę zorganizowania kulinarnej lekcji w szkole gastronomicznej w swoim mieście…. Uwierzcie, naprawdę warto spróbować dla swojego dziecka :).
PS Serdecznie dziękuję kierownikowi oraz pracownikom gospodarstwa w Grzybowie: bez Państwa życzliwości ta impreza nie byłaby możliwa.