W czeskiej mące do wypieku ciemnego chleba bezglutenowego zaintrygowało mnie zalecenie, by wyrobione ciasto ułożyć na blaszce. – Nie potrzeba foremki? – zdziwiłam się, ale zaeksperymentowałam. Tym bardziej, że mąkę miałam w szufladzie… Udał się! Okrąglutki, pachnący, mięciutki, ale z chrupiącą skórką o fakturze kory drzewa. Takiego bochenka jeszcze nie było w naszym domu.
Mąkę dostałam w prezencie od zaprzyjaźnionych Czechów, i choć ma w składzie troszkę nielubianej przez nas skrobi pszennej, wzięłam się za pieczenie. Do gotowej mieszanki dodałam zimną (!) wodę oraz 5 gram drożdży i 3 łyżki oleju. Ciasto wyrabiałam 10 minut mikserem, a potem, zgodnie z instrukcją na opakowaniu, ułożyłam je na blaszce z papierem do pieczenia. Masa była na tyle zwarta, że trzymała się „uklepanego” kształtu.
Chleb przykryłam wilgotną ściereczką i ustawiłam blisko kaloryfera. Miał rosnąć ponad godzinę, a więc dłużej, niż większość chlebów z polskich mieszanek.
Bałam się, że rozpłaszczy się bez formy, ale nic z tego…. Urósł znakomicie, a jego delikatnie popękana powierzchnia wyglądała bardzo apetycznie.
Bochenek udekorowałam według sprawdzonych wcześniej metod: posmarowałam go roztrzepanym jajkiem i posypałam makiem, czarnuszką oraz sezamem.
Blacha wylądowała w piekarniku na 70 minut, a ja, siedząc z komputerem przy kuchennym stole, zerkałam raz po raz przez szybkę. Chleb nabierał kolorów, a dom powoli wypełniał się jego zapachem…
Gorący chleb ułożyłam na kratce i dałam mu czas, by odparował. Już wiedziałam, że się udał, bo nabrał bajecznej lekkości. I nikt nie przeszedł obok niego obojętnie…
– Ta skórka wygląda jak kora drzewa! – Daniel przyglądał się czeskiemu bochenkowi z ciekawością.
– Kiedy go rozkroimy, kiedy!? – dopytywała Zosia.
Niestety, był późny wieczór, i Zosia, która zgodnie z zaleceniem dietetyczki węglowodanów na kolację nie jada, musiała wytrwać do rana…
Bochenek rozkroiłam w asyście całej rodziny przed godziną 7. Podłużne kromki pięknie wyrośniętego pieczywa znikały jedna po drugiej. Chleb był w środku mięciutki, a chrupiąca skórka dawała przyjemne odczucie zmysłom…
„Chleb tmawy” trzymałam na kuchennym blacie, owinięty w ściereczkę, przez dwa dni. Odkrojona powierzchnia lekko wysychała, ale w dalszej części chleb nie tracił miękkości.
Połowę bochenka pokroiłam w skibki, ułożyłam na desce i zamroziłam. Gdy stwardniały, przełożyłam je do woreczka. Będą czekać „na czarną godzinę” :).
Wierzę firmie Jizerskie Pekarny. Choć wiele osób ma wątpliwości dotyczące faktycznej czystości bezglutenowych, czeskich produktów, ta piekarnia naprawdę budzi zaufanie. Istnieje od niemal 30 lat i powstała za namową tamtejszego środowiska celiaków. Firma tworzyła mieszanki mączne we współpracy z krajowymi instytucjami. W zakładzie działa laboratorium, które kontroluje produkcję na każdym etapie. Fabryka ma w ofercie pełną gamę produktów, w tym niezwykle popularną i uniwersalną mąkę Jizerka oraz mąkę na knedliki. Gdzie kupić te wyroby? Oferuje je sklep stacjonarno – internetowy Gluten-Free z Leszna oraz parę innych, internetowych firm.
PS. Nie mam żadnej umowy z firmą Jizerske Pekarny.