Właśnie wróciliśmy z trzydniowej przeprawy przez Sudety. Tym razem pogoda dopisała, więc przeszliśmy cały szlak: jakieś 35 km głównymi szczytami Karkonoszy. Nie padliśmy z głodu, nie mamy odcisków, a schroniska okazały się nader przyjazne osobom na diecie bezglutenowej, choć na regałach mizernie było z bezglutenowymi przekąskami czy czekoladami.
Relacja będzie krótka, bo dopijam zieloną herbatę i lecę na kolejne warsztaty, tym razem na północ Polski. Podsumowując więc paroma słowami: z plecakami, od schroniska do schroniska, przeszliśmy z glutenowym Danielem oraz Antkiem Drogę Przyjaźni Polsko-Czeskiej ze Szrenicy na Przełęcz Okraj. 35 km szczytami Karkonoszy. W schroniskach czekały na nas paczki z bezglutenowym prowiantem (wysłałam je jakieś 2 tyg. temu), a przemiła obsługa nie czyniła problemów z odgrzaniem mojego prowiantu, pożyczała też ostre noże do skrojenia suchej bezglutenowej jałowcowej….. Zaskoczyli nas Czesi we wszystkich schroniskach i granicznych knajpkach: gdy usłyszeli o diecie bezglutenowej, nie robili głupich oczu, tylko od razu proponowali, co mogą podać bez lepiku: polewkę czosnkową, rosół z solą i pieprzem oraz mięsem, jajecznicę…. Nie skorzystałam, bo miałam swój prowiant, ale następnym razem wyślę go zdecydowanie mniej do schronisk.
Spaliśmy w schronisku Odrodzenie na Przełęczy Karkonoskiej oraz w Dom Śląskim na Równi pod Śnieżką.
Jesteśmy pod wrażeniem schroniska Odrodzenie: przemiły personel (nie było żadnego kłopotu z odgrzaniem bezglutenowej zupy brokułowej, którą targałam obłożoną wkładami lodowymi), doskonałej jakości kawa (lepsza, niż w wielu hotelach!), bardzo dobre warunki bytowe dla turystów, mogłam kupić prawdziwe masło do kanapek (a już np. w Domu Śląskim serwowano jakiś mix maślany… :(), doskonałe widoki (np. na świecącą w oddali tysiącami świateł Jelenią Górę)…
Ten sam dzierżawca (nota bene Wielkopolanin) zarządza schroniskiem na Hali Szrenickiej, w którym spaliśmy tydzień temu, zmożeni ulewą. I w tamtym schronisku również był fantastyczny personel (pozdrowienia dla Rafała), doskonałe warunki bytowe i kawa….
Ostatniego dnia, w drodze na Przełęcz Okraj, napotkaliśmy na burzę. Na szczęście na trasie było schronisko Jelenka – z pysznym winem wytrawnym i z medalami dla dzielnych, młodych wędrowców :).
Na Przełęczy Okraj zatrzymaliśmy się w Małej Upie, w Pomeznej Boudzie (lokal tuż przy granicy). Glutenowy Daniel zamówił sobie knedle z mięsem (totalnie mała porcja), a ja poprosiłam o odgrzanie mojego dania gotowego. Kelnerka odmówiła, za to podała znakomitą kawę. I doliczyła jakieś 10 zł prowizji za to, że płaciliśmy złotówkami ;)
Tak, wyprawa była ekscytująca, udana i wcale nie forsowna. Tata z synem w górach mieli czas na boksy i męskie pokazywanie świata, a mama dbała o parę innych drobiazgów :). A teraz naprawdę muszę już pędzić, bo przede mną 400 km drogi. Na warsztatach z bezglutenowymi dziećmi na kolonii przyrządzimy dziś pizzę, razowe bułki, muffinki amarantusowe oraz babeczki bananowe. Godzina 4.30, czas wyruszać. Jeszcze łyk herbaty (zamiast kawy, bo coś mi jednak na wyjeździe zaszkodziło na żołądku) i kierownica w dłoń …