W Costa Coffee we Wrocławiu czekała mnie w piątek spora niespodzianka. Z przyzwyczajenia zapytałam, czy dostanę coś bezglutenowego do kawy. I gdy spodziewałam się odpowiedzi negatywnej, usłyszałam: – Tak, mamy bezglutenowe brownie…
Oczywiście pod względem składu bezglutenowe brownie w Costa Coffee nie jest idealne. Zawiera lecytynę sojową, konserwant: sorbinian potasu, mleko w proszku i gdzieś tam wypatrzyłam również olej palmowy. Z drugiej strony zawiera masło, prawdziwe jaja i belgijską ciemną czekoladę – a to trochę działa na korzyść. Z trzeciej strony: trudno oczekiwać, by takie bezglutenowe brownie, przeznaczone do powszechnej sprzedaży w Europie, było wyprodukowane z takich składników, jak w domu….
Jeśli więc nie szkodzą nam składniki zawarte w brownie (np. lecytyna sojowa czy jaja), cieszmy się chwilą, gdy w ogólnodostępnej kawiarni możemy napić się kawy i zjeść bezglutenowe ciastko.
Przyznam, że na początku niemal nie interesował mnie skład bezglutenowego brownie w Costa Coffee. Sprawdziłam: ciasto jest opakowane w foliowy, szczelnie zamknięty woreczek, z dala od kruszących ciast i deserów. Leży przy ladzie, w sąsiedztwie innych szczelnie zapakowanych przekąsek. Ma w kilku miejscach wyraźne oznaczenie: gluten free, bezglutenowy, a do tego na etykiecie widnieje przekreślony kłos. Bezglutenowe brownie jest sprzedawane w międzynarodowej kawiarni, w sieciówce, która nie pozwoliłaby sobie na brak rzetelności w tej kwestii. Czego chcieć więcej?
Cieszyłam się jak dziecko, pogryzając pyszne, czekoladowe ciasto i popijając bardzo dobrą kawę (niestety, grube filiżanki w Costa Coffee odbierają przyjemność delektowania się kawą). Obserwowałam ludzi dookoła i wygodnie rozpostarta w fotelu korzystałam z wolnej chwili przed południem.